tag:blogger.com,1999:blog-66252712372982861672024-03-13T12:28:04.045+01:00Some are a melody and some are the beat...N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.comBlogger35125tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-83942819316505489512012-06-14T21:12:00.000+02:002012-06-14T21:12:04.046+02:00Epilog<br />
<div class="MsoNormal">
Przed zaczęciem czytania, włącz sobie to <<a href="http://www.youtube.com/watch?v=jD8I9ajD9sU" target="_blank">klik</a>></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~~***~~</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Wigilia. Siedemdziesięcioletnia kobieta siedziała w bujanym fotelu. W rękach trzymała otwarty pamiętnik. Ten stary, wytarty już dziennik był cząstką jej samej. Od siedemnastego roku życia zapisywała tam wszystko, jak chociażby to, jak jej minął dzień. Pamiętała, że nigdy nie była zwolenniczką prowadzenia tego typu zeszytów, jednak Lexie ją namówiła. Dziś uważała, że dobrze zrobiła. Była pewna, że nie zapisane wspomnienia mogłyby wyblaknąć wraz w upływającym czasem.</div>
<div class="MsoNormal">
Dzięki temu zeszytowi pamiętała wszystko. To jak poznała chłopaków, swoje osiemnaste urodziny, to jak Niall się jej oświadczył…</div>
<div class="MsoNormal">
No właśnie… Niall.</div>
<div class="MsoNormal">
To imię sprawiało, że łzy napłynęły jej do oczu, a już po chwili swobodnie spływały po policzkach, Kobieta nie próbowała ich zatrzymać, ponieważ z każdą kroplą przed oczami stawały jej wspomnienia związane z Nim.</div>
<div class="MsoNormal">
Pierwszym z nich był ślub. Huczne wesele odbyło się w domu Roberta. Pomimo dużego zamieszania przed, wszystko poszło idealnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Wraz z kolejną łzą staruszka ujrzała narodziny swojej córki – Jamie. Pamiętała, że gdy tylko przytuliła dziewczynkę, wiedziała już, że oprócz niej i Nialla, nikogo nie pokocha równie mocno, co jak później się okazało, było kłamstwem, bo narodziny kolejnego dziecka, Marka, sprawiły, że swą miłość dzieliła na całą trójkę. Pamiętała wszystkie nieprzespane noce, spowodowane płaczem dzieci. Jednak, gdy patrzyła na to wszystko z odstępu czasu, uśmiechała się.</div>
<div class="MsoNormal">
Kobieta zobaczyła ich pierwsze wspólne wakacje nad morzem, kiedy to Jamie i Mark biegali wokół swoich rodziców szczęśliwi. Dziewczynka miała wtedy sześć lat, a chłopiec pięć…</div>
<div class="MsoNormal">
Kolejne wspomnienie miało miejsce dziesięć lat później, dokładnie w dzień rocznicy ich ślubu. Niall zabrał ją wtedy do Paryża i pocałował na wieży Eiffla. Pomimo, że mieli tam trzydzieści osiem lat, ich miłość nie wygasła, a czas spędzony ze sobą potęgował ich uczucie.</div>
<div class="MsoNormal">
Następny rok przyniósł same łzy... Niall zachorował na raka. Lekarze twierdzili, że nowotwór jest już w takim stadium, że niestety nic nie mogą zrobić. Dawali mu pół roku... Nie pomylili się. Po sześciu miesiącach zostawił ją samą z nastoletnimi już dziećmi. Nie potrafiła sobie z tym poradzić, nieustannie płakała. Jednak czas leczy rany i tak było też w jej przypadku. Po czterech latach pogodziła się ze śmiercią męża, jednak nie zapomniała. Gdy dzieci się wyprowadziły, siadała w tym fotelu i czytała pamiętnik, który był jedynym dowodem na to, że to wszystko, co było w nim zapisane, naprawdę się kiedyś działo…</div>
<div class="MsoNormal">
Odgłos parkującego przed domem samochodu wyrwał ją ze wspomnień. Odłożyła dziennik na małej szafeczce i podeszła do okna. Zobaczyło auta Marka i Jamie. Mimowolnie się uśmiechnęła, gdy dostrzegła swoje wnuki, wybiegające z auta i pędzące do drzwi altanki…</div>
<div class="MsoNormal">
Kobieta odeszła od okna i ruszyła w kierunku schodów, zostawiając otwarty dziennik na słowach „<i>I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci…”</i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po dwóch latach Bóg zabrał i ją. Widocznie miał co do niej lepsze plany, niż ona sama. Po trzydziestu trzech latach spędzonych w samotności, ponownie zobaczyła swojego męża, zakochując się w nim po raz kolejny…</i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~~***~~</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ja... nie wiem, co napisać... Naprawdę... od kilku rozdziałów wstecz myślałam nad tym, co bym mogła tu zamieścić, jednak teraz to wszystko wydaje mi się takie.... banalne? Tak, banalne to prawidłowe określenie...</div>
<div class="MsoNormal">
Może na początek chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy dotrwali ze mną do końca. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że Was mam, kochani <3 Tak bardzo mnie wspieraliście, chwaląc każdy, nawet najgorszy rozdział. To wszystko wywoływało wielki uśmiech na mojej twarzy, więc naprawdę Wam za to dziękuję <33</div>
<div class="MsoNormal">
Chciałabym również podziękować za liczne komentarze, wyświetlania oraz za 44 członków! To tak dużo dla mnie znaczy! Naprawdę! </div>
<div class="MsoNormal">
Moją ostatnią prośbą do Was na tym blogu jest to, żeby każdy kto czyta, skomentował. </div>
<div class="MsoNormal">
No to już koniec, jeszcze raz dziękuję za wszystko, jesteście wspaniali, kocham Was <33</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~link do nowego bloga, na którym dziś pojawił się prolog ;D <<a href="http://forget-about-the-clock.blogspot.com/" target="_blank">klik</a>></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com59tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-56779045987907853412012-06-10T14:19:00.003+02:002012-06-10T14:19:47.508+02:00Rozdział 33<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jakieś piętnaście minut później byliśmy na miejscu. Odstawiliśmy samochód na pobliskim parkingu i udaliśmy się do domu Roberta. Powiem szczerze, że ekipa przygotowawcza wykonała dobrą robotę. Wszystko było ładnie przystrojone, a na gałązkach drzew i krzaczków porozwieszane były małe lampki, które będą pięknie świeciły, gdy zapadnie zmrok.<br />
Wszyscy zgromadziliśmy się wokół młodej pary i patrzyliśmy, jak najpierw wypijają szampana, a następnie rzucają kieliszki za siebie. Rozbrzmiały gromkie brawa.<br />
Następnie przyszedł czas na pierwszy taniec. Gdy tylko rozbrzmiała muzyka, Robert ujął dłoń mojej mamy i razem zaczęli wirować w rytm melodii. Wszyscy goście chwycili się za ręce, tworząc kółko zamykające młodą parę w środku.<br />
Widząc moją mamę taką szczęśliwą, ja też momentalnie się uśmiechałam. Odkąd mój poprzedni ojciec zwiał dowiadując się, że moja rodzicielka jest ze mną w ciąży, nie spotykała się z nikim, a bynajmniej tak mi mówiła. A teraz wyszła za faceta, którego naprawdę kochała, będąc przy tym najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. W końcu należało jej się.<br />
Po pierwszym tańcu, orkiestra zaczęła grać kolejną wolną piosenkę, tyle że teraz wszyscy mieliśmy tańczyć.<br />
Niall momentalnie chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy kołysać się w rytm melodii.<br />
-Jak na razie wszystko idzie dobrze. – powiedziałam z uśmiechem.<br />
-Jasne, że tak. A poza tym dlaczego miałoby nie iść? – zapytał.<br />
Przez chwilę nie odpowiadałam.<br />
-No bo wiesz, znając moją mamę, to albo złamałaby obcas wychodząc z kościoła, albo coś w tym rodzaju. Więc jak na razie jest okey. – odparłam i bardziej wtuliłam się w Nialla.<br />
Kątem oka zauważyłam Harrego, który tańczył… z Liamem?.. Ehm… Aha… chyba uznam to za normalne.<br />
Gdy piosenka się skończyła, usiedliśmy. Jakiś czas temu mama zaproponowała, żebym zajęła miejsce przy jej stole, jednak nie zgodziłam się. Nie żeby coś, ale wolałam siedzieć z moim chłopakiem.<br />
Na samym początku na naszych talerzach pojawiło się coś, czego nazwy nie umiałam nawet wymówić. Mama pozamawiała po kilka rzeczy z każdej kuchni, więc… dużo tego było. Jednak smakowało nawet nieźle.<br />
Poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramię.<br />
Spojrzał w prawo i ujrzałam moją babcie, która… no powiem szczerze nie była już byt młoda. W tym roku będzie kończyła dziewięćdziesiątkę.<br />
-Pamiętam wszystkich moich wnuczków, ale wnuczek nigdy. – zauważyła. – ty jesteś Skylar, prawda?<br />
Pokiwałam z uśmiechem głową.<br />
-Tak, babciu.<br />
Staruszka wpatrywała się we mnie.<br />
-Jak cię dawno nie widziałam! Ostatnio byłaś u mnie pięć lat temu! Ale… to pewnie dlatego, że mieszkam w Australii. – mruknęła. – a mówiłam Jake’owi, polećmy odwiedzić Thomasów, to uparciuch nie chciał słuchać.<br />
Jake był drugim mężem mojej babci, który… cóż… nie specjalnie nas lubił. Starał się unikać naszej rodziny jak ognia, jednak nie zawsze mu się to udawało. Nieraz był zmuszany przez swoją żonę, więc nie mógł odmówić.<br />
Starsza pani nachyliła się do mnie i szepnęła na tyle cicho na ile się dało.<br />
-A ten młodzieniec obok ciebie, to twój kolega? Ten, z którym tańczyłaś. – dodała, jakbym nie rozumiała o kogo chodzi.<br />
-Nie, to mój chłopak. – odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na Nialla, ale właśnie rozmawiał z siedzącym obok Zaynem.<br />
-Ty już masz chłopaka?! Dziecko, ale ty jeszcze młoda jesteś! Masz jeszcze czas! – mówiła z przekonaniem.<br />
-Yyy… babciu ja już mam osiemnaście lat. – powiedziałam. – za pięć miesięcy będę miała dziewiętnaście.<br />
Gdy to powiedziałam, oczy kobiety były wielkości pięciozłotówek. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że zaraz jej wypadną, serio.<br />
-Osiemnaście?! A ty nie masz czasem czternastu? – zapytała w pełni przekonana swojej racji.<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
Uśmiechnęłam się.<br />
Babcia miała tendencje do przekręcania wszystkiego. Kiedyś na trzydzieste drugie urodziny mojej mamy, przyniosła jej kartkę, która gratulowała czterdziestki. Tak, więc… i to, że nie wiedziała ile ja mam lat, nie zdziwiło mnie. Bardziej zaskoczona byłabym, gdyby powiedziała poprawną cyfrę.<br />
-Nie, babciu. Mam osiemnaście. To Jenny ma piętnaście. – zapewniłam i wskazałam na dziewczynę siedzącą naprzeciwko nas.<br />
Staruszka przyjrzała jej się uważnie.<br />
-Jesteś pewna? – zapytała zdezorientowana.<br />
-Absolutnie. – powiedziałam z uśmiechem.<br />
-A ja tam się na tym nie znam! – machnęła ręką i wróciła do jedzenia swojego posiłku, natomiast ja odwróciłam się w kierunku Nialla.<br />
-Nie ma to jak rozmowa z rodziną. – mruknęłam przyciszonym tonem, na co Irlandczyk się zaśmiał.<br />
W pewnym momencie spojrzałam w kierunku mojej mamy, która pewnie chciała nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Zauważyłam, że ledwo dostrzegalnie kiwa głową, żebym do niej podeszła, a więc to zrobiłam.<br />
-Coś się stało? – zapytałam.<br />
-Nie…to znaczy… tak jakby. – motała się. – mogłabyś iść do kuchni i powiedzieć kucharzom, że pomyliłam się w obliczeniach i że następny posiłek musi być na więcej osób… tak z dziesięć więcej.<br />
-Jasne, już idę. – zapewniłam z uśmiechem.<br />
Na tyle szybko, na ile mogłam nie wywalając się, ruszyłam do pomieszczenia. Odbyłam szybką rozmowę z kucharzem, który nie miał żadnych problemów z tym, aby zwiększyć zamówienie. Zadowolona z wykonanej pracy, wyszłam z kuchni.<br />
Gdy szłam do swojego stolika, zobaczyłam, że Harry siedzi sam i przygląda się Ronnie i Louisowi, którzy tańczyli na środku wraz z kilkoma innymi parami.<br />
Postanowiłam do niego iść.<br />
-Nadal Lou? – zapytałam.<br />
Byłam pewna, że zrozumie, o co chodzi.<br />
Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie.<br />
-Nie. Teraz bardziej jestem zadowolony, niż przygnębiony z tego, że znalazł dziewczynę. Pasują do siebie i widać, że jest szczęśliwy z Ronnie. Nie mogę mu tego zabronić. – powiedział.<br />
-Jestem z ciebie dumna. – wyszczerzyłam się. – Wiesz, ogólnie mam dużo kuzynek w twoim wieku i… są tutaj. – dodałam.<br />
Chłopak zastanowił się przez chwilę, ale już po chwili na jego twarzy zakwitł uśmiech. Sekundę później wstał i spojrzał na mnie.<br />
-Coś się wymyśli.<br />
Zaczęłam się śmiać.<br />
Znając życie już za chwilę będzie tańczył z jaką dziewczyną.<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Godziny mijały i mijały niespostrzeżenie. Ludzie naprawdę dobrze się bawili. Nie było chwili, w której parkiet byłby pusty, a gdy tylko tak się działo, Harry z jakąś moją kuzynką, Liam z drugą, Zayn z Lexie, Lou z Ronnie i ja z Niallem wkraczaliśmy na parkiet, pociągając za sobą resztę gości.<br />
Bawiłam się naprawdę świetnie, bo przyznam szczerze, ostatnim razem na weselu byłam dziesięć lat temu. Jednak wtedy bardziej mnie ciągnęło do wyżerania wszystkiego ze stołu niż do tańca i świętowania powstania nowej pary.<br />
Nawet się nie zorientowałam, kiedy wybiła jedenasta. Gdy tylko orkiestra zaczęła grać na skrzypcach jakąś wolną muzykę, Niall zaciągnął mnie na parkiet.<br />
-I jak wrażenia? – zapytałam z uśmiechem.<br />
-Pamiętasz jak kiedyś mówiłaś, że twoja babcia może w pewnej chwili wyciągnąć szczękę i wsadzić mi ją na talerz mówiąc, żebym popilnował?<br />
Spojrzałam na niego z wytrzeszczem.<br />
-Zrobiła to? – zapytałam, bojąc się jaką odpowiedź usłyszę.<br />
-Obyło się. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.<br />
Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze tego by brakowało.<br />
Najwidoczniej orkiestrze spodobały się piosenki grane na skrzypcach, bo nie przestawali przez trzy kolejne. Wszystkie przetańczyłam z Niallem. Tak dobrze czułam się w jego ramionach, że tylko prosiłam o kolejnego smutasa. I posłuchali mnie, a raczej moich myśli. Już sekundę później rozbrzmiała kolejna wolna piosenka.<br />
W pewnej chwili uniosłam głowę.<br />
-Razem? – zapytałam, wpatrując się w jego oczy, których kolor pewnie będę pamiętać do dnia mojej śmierci.<br />
Blondyn przez chwilę nic nie odpowiadał, jednak już po chwili obdarzył mnie swoich najpiękniejszym uśmiechem.<br />
-Na zawsze. – wyszeptał i już po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
_______</div>
<div>
No, to jest kolejny ;D Mam nadzieję, że się Wam podoba ;D</div>
<div>
Hmm... no cóż nie będę się rozpisywać, bo szczerze mówiąc nie mam na to pomysłu ;D Chciałabym Was tylko zachęcić do skomentowania tej notki ;D Jestem ciekawa Waszej opinii, która jest dla mnie niezmiernie ważna ;D</div>
<div>
No to... chyba na tyle ;D</div>
<div>
Kocham Was <333</div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-11439840864918249672012-06-07T14:15:00.000+02:002012-06-07T14:15:11.730+02:00Rozdział 32<br />
Doczekałam się. To już dziś. Ślub mamy i Roberta. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Wszystkie te przygotowania tak nas pochłonęły, że nawet się nie zorientowałyśmy, kiedy zaczął się maj. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik, więc nie musiałyśmy się niczym przejmować. Mieliśmy do dyspozycji ogromny dom, a do tego prześliczny ogród. Na pewno wszystko wyjdzie perfekcyjnie.<br />
Ceremonia w kościele zaczynała się o czternastej. Jak wcześniej ustaliłam z mamą, o dziewiątej miałam iść do fryzjerki i makijażystki wraz z Lexie i Ronnie. Nie bardzo mi się do tego paliło, bo później będę musiała siedzieć jak na szpilkach, byle tylko nie zepsuć uczesania. No, ale czego się nie robi dla rodziny?<br />
Punktualnie o dziewiątej byłam już z dziewczynami w salonie fryzjerskim. Panie nie przesadzały za bardzo z naszymi fryzurami. Ronnie miała zrobionego luźnego koka. Kilka pasm okalało swobodnie jej twarz. Włosy Lexie spływały lekko na jej plecy, grzywka natomiast była upięta do góry. Ja miałam zrobione lekkie fale.<br />
Po skończonej wizycie w salonie fryzjerskim, ruszyłyśmy do makijażystki. Pokazałyśmy każdej z trzech pracownic nasze sukienki, aby mogły zrobić nam makijaż pod ich kolor.<br />
Godzinę później już wszystko było gotowe. Efekt był po prostu niesamowity. Wyglądałyśmy, jakbyśmy dosłownie przed chwilą zeszły z planu jakiegoś teledysku.<br />
Zaproponowałam dziewczynom, żeby przyszły do mnie do domu i od razu stamtąd pojedziemy na ślub. Mając przed sobą opcję przedostania się przez pół Londynu, a przy tym nie zniszczenia fryzury, od razu się zgodziły.<br />
Weszłyśmy do mieszkania. W środku było tak tłoczno, że z trudem przedostałyśmy się do mojego pokoju. No tak, mama się przygotowywała. A co to znaczyło? Że wszystko walało się po domu. A w dodatku byli to jeszcze fryzjerka i makijażystka. Więc musicie sobie wyobrazić, jak to wszystko wyglądało.<br />
Usiadłam na jednej z puf, natomiast Lexie i Ronnie na łóżku.<br />
-Czyli tak, za jakąś – spojrzałam na zegar – godzinę, będzie tu Robert i wraz z moją mamą pojadą do kościoła. Jak już ich oraz kamer nie będzie, chłopcy podjadą tu po nas. – wyjaśniłam.<br />
-Mam nadzieję, że Liam umył samochód. – wymamrotała cicho Lexie na co się zaśmiałyśmy.<br />
-Znasz go, on szczególnie o to zadba. – odparła Ronnie.<br />
Pokiwałam głową.<br />
-No właśnie. Tak więc, nie martw się. – uśmiechnęłam się do blondynki.<br />
***<br />
-Do rozpoczęcia ceremonii zostało pięć minut, a ich jeszcze nie ma! – chodziłam po całym domu zdenerwowana. - Tego jeszcze brakowała, żebym przegapiła ślub własnej matki!<br />
Szybko sięgnęłam po telefon i wybrałam numer mojego chłopaka. Odebrał już po sygnale.<br />
-GDZIE WY JESTEŚCIE?! – wydarłam się do słuchawki.<br />
-Spokojnie, spokojnie, oddychaj. – polecił Niall. – podjechaliśmy pod twój dom, właśnie mieliśmy wychodzić z samochodu.<br />
Wzięłam głęboki oddech.<br />
-Okey, zaraz będziemy. – mruknęłam już spokojniejsza i się rozłączyłam. – Dalej dziewczyny, już są. – popędzałam je.<br />
Wyszłyśmy na zewnątrz, zamknęłam szybko mieszkanie i już po chwili wpakowałyśmy się do samochodu, którymi przyjechali. Parę sekund później ruszyliśmy ulicą Londynu.<br />
-Dłużej już nie można było? – warknęłam do Harrego, który prowadził.<br />
-Pewnie tak. – wyszczerzył się. – Ale tak na serio, to Liam zapomniał umyć samochodu, a przypomniało mu się piętnaście minut przed wyjazdem, wiec jeszcze musieliśmy załatwić i to.<br />
A o tym mówiłyśmy! I to jeszcze Liam!<br />
Rozejrzałam się.<br />
-No właśnie, a gdzie on jest?<br />
-Kto? – zapytał zdezorientowany Niall.<br />
Przewróciłam teatralnie oczami. Ci faceci! Najpierw o czymś z nimi rozmawiasz, chwila ciszy, a już zapominają o czym.<br />
-No Liam… i Lou… i Zayn… Ej, wy chyba nie zapomnieliście o nich, co? – wymamrotałam.<br />
-Nieee. – przeciągnął Styles. – Lou stwierdził, że pewnie ciężko będzie się zabrać w ósemkę, więc oni pojechali drugim samochodem.<br />
-Chociaż jeden pomyślał. – westchnęłam.<br />
-Tylko mnie tu nie obrażaj! – wydarł się Harry. – Wiesz, zawsze możesz iść pieszo. – zagroził.<br />
-Okey, już się przymykam. – wyszczerzyłam się.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
-WYPRZEDŹ GO! – krzyczałam do Stylesa.<br />
-NO NIE MOGĘ! – Loczek nie pozostawał mi dłużny. – z naprzeciwka ktoś jedzie! Gdyby to było takie łatwe, już dawno bym to zrobił!<br />
-W takim tempie nigdy nie zdążymy nawet na wesele. – mruknęłam.<br />
-Staram się. – westchnął.<br />
-Wiem.<br />
Przymknęłam oczy. Była już czternasta dwadzieścia, a jesteśmy dopiero w połowie drogi! Nie ma szans!<br />
Nagle sobie o czymś przypomniałam.<br />
-Harry, pamiętasz jak kiedyś mi mówiłeś, że znasz taki fajny skrót, którym można dwa razy szybciej dojechać do tej ulicy? – zapytałam z nadzieją, że jeszcze go nie przeoczyliśmy. Inaczej to by był po prostu pech.<br />
-Ty to masz łeb. – uśmiechnął się Loczek i gwałtownie skręcił w boczną uliczkę.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span> ***<br />
Jakieś dziesięć minut później byliśmy na miejscu. W prawdzie nie uratowało nas to zbytnio, ale zawsze. Gdybyśmy nie pojechali skrótem, bylibyśmy dwa razy później, czyli nawet na końcówkę ślubu byśmy nie zdążyli.<br />
Na tyle, na ile było to możliwe pobiegłam szybko pod kościół. Drzwi były już zamknięte, więc postanowiliśmy wejść bocznym wejściem.<br />
Pchnęłam drzwi, wszyscy wpatrywali się w skupieniu przed siebie. Po chwili usłyszałam głos Roberta, który wypowiadał przysięgę małżeńską, a następnie kapłana, który oznajmiał, że mogą się pocałować.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
Chodź z początku nie byłam za bardzo przekonana do Roberta, teraz traktowałam go jak członka naszej rodziny. A poza tym mama była z nim szczęśliwa. Czego więcej mogłabym sobie życzyć?<br />
Już po chwili zobaczyłam, że tłum gości kieruje się głównymi drzwiami do wyjścia. My również cofnęliśmy się na zewnątrz.<br />
Zobaczyłam jak fotograf robi zdjęcia.<br />
Po chwili moja rodzicielka zorientowała się, że jej się przyglądam. Poczekała, aż mężczyzna wykona koleją fotkę, a już po tym krzyknęła:<br />
-No chodźcie! – szczęście cały czas gościło na jej twarzy.<br />
Podbiegliśmy szybko do dużego tłumku i stanęliśmy przybierając na twarze szczere uśmiechy.<br />
Gdy fotograf skończył swoją pracę, przytuliłam mamę<br />
-Gratuluję!<br />
Po chwili również wyściskałam Roberta.<br />
-Tobie też! – wyszczerzyłam się.<br />
-Dzięki.<br />
Po chwili jakby rodzicielka sobie o czymś przypomniała.<br />
-Kiedy przyjechaliście? Nie widziałam was wcześniej. – uniosła jedną brew, czekając na wyjaśnienia.<br />
-Właśnie trwa ślub łamane na wesele. Naprawdę teraz chcesz to wiedzieć? – zapytałam. Nie chciałam psuć mamie tak pięknej chwili.<br />
-Masz rację… Lepiej nie. – oznajmiała z przekonaniem.<br />
-No właśnie. – uśmiechnęłam się.<br />
W tej samej chwili podszedł do nas woźnica i powiedział, że można już jechać. Mama wraz z Robertem skierowali sie do powozu, a następnie ruszyli z pod kościoła.<br />
-To co? Zbieramy się? – zapytałam reszty.<br />
-Warto by było. Później znowu będą korki, bo każdy będzie chciał wyjechać i KTOŚ będzie mi się darł do ucha, że mam wyprzedzać. – Harry spojrzał na mnie znacząco.<br />
Przybrałam minę niewiniątka.<br />
-Nie wiem, o co ci chodzi. – wyszczerzyłam się.<br />
Loczek zmrużył oczy jak żmija<br />
Ujęłam rękę Nialla i ruszyliśmy do samochodu.<br />
Gdy stanęłam przy aucie, obejrzałam się do tyłu.<br />
-Idziecie? – uśmiechnęłam się.<br />
-Tia. – mruknął Styles.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
---------------</div>
<div>
Koniec jest już baaaaaardzo bliski ;p Tak tylko mówię xD hahaha ;D</div>
<div>
Dooobra, nie będę się rozpisywać, napiszę tylko tyle, że bardzo, ale to bardzo dziękuje Wam za 22 komentarze pod poprzednią notką <3 Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy <333 Bardzo prosiłabym Was też, aby przy tym rozdziale również skomentowała każda osoba, byłabym Wam za to bardzo wdzięczna ;D</div>
<div>
Zapraszam również na bloga Najimi <<a href="http://words-will-be-just-words.blogspot.com/" target="_blank">klik</a>> ;D</div>
<div>
Tak więc, to na tyle xD</div>
<div>
Kocham Was <33</div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-520435960603880392012-06-05T12:11:00.002+02:002012-06-05T12:11:46.172+02:00Rozdział 31<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Z policji wróciliśmy dwie godziny później. Komendant poprosił, żebyśmy powiedzieli wszystko co wiemy, więc Louis opowiedział to, co usłyszał od Ronnie. Każdy szczegół się liczył, więc Tomlinson ich nie oszczędzał. Po skończonym przesłuchaniu, postanowiliśmy wrócić do domu. Tylko Karotkowy stwierdził, że pójdzie spotkać się szatynką.<br />
Dzięki Bogu nie było korków, więc w miarę szybko przedostaliśmy się do mieszkania.<br />
-Co robimy? – Zayn spojrzał na mnie.<br />
-Wiecie… - zamyśliłam się. - już dawno postanowiłam, że się za to zabiorę, ale jakoś tak nie miałam czasu… pamiętacie, jak mówiłam wam, że chciałabym zrobić wielki album z nami wszystkimi? – wszyscy pokiwali głowami. – Tak więc jest dość dużo fotek i fajnie by było je najpierw uporządkować chronologicznie. – powiedziałam. – Pomożecie mi? – zapytałam z nadzieją w głosie.<br />
-Jasne, że tak. – wyszczerzył się Liam.<br />
-Dzięki. – uśmiechnęłam się.- to ja pójdę po fotografia, a wy tu poczekajcie i… postarajcie się niczego nie zbić, dobrze?<br />
-Nie ma sprawy. – zapewnił Malik.<br />
Przyglądałam mu się jeszcze przez chwilę, by sprawdzić, czy nie blefuje, ale już po chwili ruszyłam do swojego pokoju. Wygrzebałam kilka teczek z szafki i zeszłam na dół. Wszystko, co zabrałam ze sobą położyłam na stole.<br />
-Dobra, to chyba tyle. – westchnęłam. – Jakbyście mogli, to układajcie je miesiącami. – uśmiechnęłam się.<br />
-Gorzej już nie mogłaś wymyślić? – mruknął Liam.<br />
Parsknęłam śmiechem.<br />
Każdy wziął po jednej teczuszce i zaczął ją przeglądać. Co chwile ktoś wydzierał się skąd mam takie czy inne zdjęcie, kilka razy zostałam też szantażowana, że jeżeli nie wyrzucę danej fotografii, to i moje kompromitujące zdjęcia ujrzą światło dzienne… Taa, nie ma to jak przyjaciele.<br />
Kątem oka zauważyłam, że Harry trzyma w ręku jakieś zdjęcie i mu się przygląda. Po chwili westchnął cicho i delikatnie się uśmiechnął.<br />
Zaciekawiona, podeszłam do niego.<br />
-Co jest? – zapytałam.<br />
-Nic, nic. – mruknął i już chciał odłożyć zdjęcie, kiedy wyrwałam mu je z ręki.<br />
Fotografia przedstawiała jego i Tomlinsona, robiących jakieś głupie miny. Nawet ich nie znając można się było domyślić, że wspaniale się dogadują.<br />
-Chodzi o Lou? – szepnęłam.<br />
-Tak… to znaczy nie… to znaczy… tak… - jąkał się, co chwile zmieniając decyzję. – Odkąd pojawiła się Ronnie, mam wrażenie, że tracę przyjaciela… Nie mam jej ani jemu tego za złe, ale… to takie dziwne uczucie, jeżeli kiedyś się świrowało wspólnie, a teraz siedzisz sam. – powiedział ze smutkiem.<br />
Nie zastanawiając się nawet przez chwilę, przytuliłam Loczka.<br />
-Harry, wiem, że pewnie cię to nie pocieszy, ale w końcu i tak ułożycie sobie życie po swojemu. – mruknęłam. – Musisz być świadom, że to kiedyś nastąpi. Louie ma prawo do tego, by być szczęśliwym.<br />
Chłopak westchnął.<br />
-Wiem. – mruknął. – Dobra, to ja… zajmę się tymi zdjęciami. – dodał cicho.<br />
Pokiwałam głową i bez słowa odeszłam. Harry pewnie nie chciał bym na siłę go pocieszała. Jednak ja nie chciałam go też oszukiwać, mówiąc, że Lou rzuci Ronnie i wróci do niego. Być może było to okrutne dla Stylesa, ale taka była prawda. Oboje byli dla siebie stworzeni.<br />
Usiadłam obok Nialla.<br />
Spojrzał na mnie.<br />
-Co z Harrym? – zapytał.<br />
Przez pewien czas nie odpowiedziałam.<br />
-Louis. – szepnęłam tylko. Nie musiałam nic więcej mówić, on domyślił się o co chodzi.<br />
<br />
Louis<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Szliśmy ośnieżonymi ulicami Londynu, rozmawiając o czym tylko się dało. Ja opowiadałem Ronnie o chłopakach i o naszych wszystkich odwałach, ona natomiast mówiła mi o swoich przyjaciołach i rodzinie. Nieraz też żartowaliśmy, żeby poprawić sobie humor. Zwykle mówiliśmy o właśnie takich błahych rzeczach, jednak nieraz rozmowa schodziła na poważne tematy jak to, co chcemy robić w przyszłości. Zadawaliśmy sobie też dużo pytań, żeby lepiej się poznać. <br />
W pewnym momencie przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Zaproponowałem, żebyśmy poszli do jakieś restauracji, bo trochę zgłodniałem. Ronnie od razu się zgodziła.<br />
Weszliśmy do budynku i usiedliśmy przy stoliku i złożyliśmy zamówienie. Było to danie, którego nazwy nawet nie potrafiłem wymówić, ale smakowało obłędnie.<br />
Po skończonym posiłku, spojrzałem szatynce w oczy.<br />
-Może nie znamy się za długo, ale… wiedz, że naprawdę mi się podobasz. – na twarzy Ronnie pojawił się delikatny uśmiech.<br />
-Ty też nie jesteś mi obojętny. – odparła.<br />
Poczułem, że żołądek podchodzi mi do gardła. Tak bardzo denerwowałem się przed powiedzeniem czegoś, co czułem już po kilku spotkaniach z nią, że byłem pewny, że nawet zapomniałem jak się nazywam<br />
„Weź się w garść Lou!” krzyczały moje myśli, ale jakoś tak nie mogłem ich posłuchać… A może nie chciałem? Nie ważne.<br />
Wziąłem głęboki oddech.<br />
-Chciałabyś być moją dziewczyną? – zapytałem bardzo szybko.<br />
Ronnie zastanowiła się przez sekundę, co dla mnie było wiecznością i obdarzyła mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem.<br />
-Bardzo bym chciała.<br />
-Naprawdę?<br />
Nie mogłem uwierzyć, że się zgodziła. W mojej głowie miałem tylko te najczarniejsze scenariusze, podczas których trzaśnie mnie w twarz i po prostu wyjdzie. Jednak niepotrzebnie się denerwowałem, bo wszystko poszło gładko, a przede mną dziewczyna, w której można powiedzieć, zakochałem się od pierwszego wejrzenia.<br />
-Naprawdę. – potwierdziła.<br />
Wyszczerzyłem się, podniosłem się z krzesła i pocałowałem ją. Już teraz wiedziałem, że znaczy dla mnie bardzo wiele.<br />
<br />
Skylar<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Kończył się luty. Nawet się nie zorientowałam kiedy była już końcówka marca. Dużo się wydarzyło. Parę, która okradała ludzi, zamknięto na kilkanaście lat, więc przynajmniej mieliśmy pewność, że nikogo więcej, bynajmniej jak na razie, nie okradną.<br />
A poruszając kwest ślubu, to pozostało tylko półtora miesiąca, więc trzeba było na poważnie wziąć się do roboty. Pomimo, że lokalem miał być dom Roberta, to i tak reszty nie było mało. Mieliśmy już załatwionych kelnerów, więc została tylko ekipa przygotowująca dekoracje itp. Jedną sobotę spędziłyśmy z mamą właśnie na chodzeniu po firmach i dopytywaniu się o oferty. W końcu jednak wybrałyśmy najkorzystniejszą dla nas i po uzgodnieniu wszystkich najdrobniejszych szczegółów, wróciłyśmy do domu, by zając się resztą.<br />
Nie miałam zbytnio czasu, by spędzać go z Niallem, jednak ten to rozumiał. Wiedział, że ślub, to nie lada przygotowań, więc nie przeszkadzał i byłam mu za to wdzięczna.<br />
Co do gości weselnych, to lista poszerzyła się o jedną osobę, a mianowicie Ronnie. Mama nie miała nic przeciwko, a przecież nie mogłam jej nie zaprosić, skoro teraz już była dziewczyną Lou.<br />
Pewnego dnia ja, Lexie oraz Ronn postanowiłyśmy kupić sukienki, natomiast chłopaki wybrali się do sklepu z garniturami. Trzeba było przyznać, nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żeby przekładać to z tygodnia na tydzień.<br />
-To co? Ten na prawo? – zapytała Ronn. – na wystawie są jakieś sukienki. Możemy wejść, a niech akurat będzie coś ciekawego?<br />
Lexie spojrzała na nią zdezorientowana.<br />
-A my tu już czasem nie byłyśmy?<br />
-Nie, na pewno nie. – zapewniłam. – Przecież pamiętałabym.<br />
Blondynka zaczęła się śmiać.<br />
-Ta, ty i pamiętanie.<br />
Zmrużyłam oczy jak żmija.<br />
-Chodź, Ronnie. Zostawmy ja tutaj. – wzięłam szatynkę pod rękę i z miną a’la „Foch forever” na Lexie ruszyłam do budynku.<br />
-No weźcie! – darła się blondynka. – czekajcie na mnie! – zaczęła biec w naszą stronę, ale w swoich szpilkach miała trochę utrudnione zadanie.<br />
W pewnym momencie zatrzymałyśmy się, żeby dziewczyna mogła nas dogonić i razem weszłyśmy do sklepu.<br />
Widząc śliczną liliową sukienkę, podbiegłam do niej szybko. Jednak tak szybko, jak podbiegłam, również odbiegłam, bo cena była strasznie wysoka. Pokazałam dziewczyną dyskretnym ruchem głowy, byśmy już wyszły. Dzięki Bogu zrobiły to, o co je prosiłam.<br />
Wstąpiłyśmy jeszcze do kilku sklepów, a po udanych zakupach wróciłyśmy do domu. Ronnie wybrała sobie śliczną błękitną sukienkę, ja liliową, natomiast Lex szmaragdową, która idealnie do niej pasowała.<br />
<br />
---<br />
Pomimo tego, że pod poprzednim postem nie było 23 komentarzy, stwierdziłam, że dodam kolejny :)<br />
Tym razem nie będę już Wam mówić ile ma być komentarzy, bo jest to bez sensu. Chciałabym, żebyście z własnej woli komentowali, a nie pod przymusem. Jednak proszę Was o jedno, niech każdy kto czyta wyrazi swoją opinię chodź jednym słowem. Dla Was to nie jest tak dużo, a nawet nie wiecie jaki mam zaciesz, jak widzę, że ich przybywa. A poza tym bardzo, ale to bardzo chciałabym poznać Waszą opinię, bo dzięki będę mogła się sugerować, co poprawić, albo czego unikać ;p Tak więc jeszcze raz proszę <3<br />
No dobra, to na tyle ;D<br />
Kocham Was ♥<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-26456146084753521932012-05-31T20:25:00.002+02:002012-05-31T20:25:17.516+02:00Rozdział 30<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Słońce wlewające się przez okno mojej sypialni, świeciło mi w oczy. Przymrużyłam powieki i spojrzałam na mały zegarek znajdujący się na szafce przy łóżku. Dochodziła dziesiąta.<br />
Westchnęłam.<br />
No tak. Nie ma tak dobrze, trzeba pomału wstawać.<br />
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Niall obejmuje mnie w tali. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie wczorajszej nocy. Jednym słowem było wspaniale.<br />
Spróbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, jednak nic z tego.<br />
Delikatnie chwyciłam jego dłoń, chcąc ją „przełożyć” w inne miejsce, co zakończyło się powodzeniem. Już chciałam wstać, kiedy poczułam, jak blondyn ciągnie mnie do siebie, co sprawiło, że znowu leżałam na wyrku wpatrując się w jego oczy, które kochałam w nim najbardziej.<br />
-Chcę iść do łazienki. – mruknęłam, ale chłopak i tak mnie nie puścił. – Niall…<br />
-Kocham cię. – szepnął i pocałował namiętnie w usta.<br />
-Ja ciebie też. – nie pozostałam mu dłużna. – Ale to i tak nie zmienia faktu, że muszę iść do łazienki. – westchnęłam, czym wywołałam śmiech Irlandczyka.<br />
-No dobrze, idź. Ale zaraz do mnie wróć. – zastrzegł.<br />
-Obiecuję.<br />
Wstałam, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam do toalety. Wzięłam szybki prysznic, po czym wysuszyłam włosy. Następnie zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam w ubrania, które zabrałam ze sobą. Już po chwili gotowa, wyszłam z łazienki.<br />
-Ślicznie wyglądasz. – powiedział blondyn.<br />
Spuściłam wzrok.<br />
-Dzięki. – delikatnie się uśmiechnęłam. – A ty co? Nie zamierzasz wstać? – zapytałam.<br />
-Jak na razie moje łóżko jest za wygodnie. – westchnął, a ja przewróciłam teatralnie oczami.<br />
-Dobra, w takim razie ja idę zadzwonić do mamy, żeby jej powiedzieć, że wcześniej wróciliśmy, a jak wrócę, masz już być na nogach. – zastrzegłam<br />
Chłopak spiorunował mnie wzrokiem.<br />
Posłałam mu całuska w powietrzu i wyszłam. Od razu skierowałam się do kuchni. Byłam tak głodna, że postanowiłam streścić się do minimum. Wyjęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer rodzicielki i nadusiłam zieloną słuchawkę. Kobieta odebrała już po dwóch sygnałach.<br />
-Halo?<br />
-Cześć mamo… wiesz tak się złożyło, że jestem już w domu<br />
-Ale…?<br />
-Wytłumaczę ci jak wrócisz. – obiecałam.<br />
-To ja zaraz będę. – powiedziała bardzo szybko.<br />
-Mamo, wyluzuj. Nie rezygnuj ze swoich planów tylko dlatego, że moje się schrzaniły. – mruknęłam. Tak na serio prawda była inna. Po prostu nie chciałam, żeby rodzicielka zorientowała się, że mój chłopak był tu całą noc. Mogłaby nie oszczędzić dociekliwych pytań.<br />
-Jesteś pewna? – zapytała tylko.<br />
-Jasne. – odparłam. – Dobra, wiesz, ja muszę kończyć. Właśnie robię śniadanie.<br />
-Dobrze, to do zobaczenia.<br />
-Okey, pa. – rozłączyłam się.<br />
Sekundę później zabrałam się już za przygotowywanie posiłku. Dziś postanowiłam postawić na naleśniki. Nie było z nimi zbyt wiele roboty, a były smaczne.<br />
Gdy robiłam już ciasto, usłyszałam, jak Niall schodzi głośno po schodach.<br />
Już po chwili pojawił się w kuchni.<br />
-Co, łóżko już cię nie kocha? – zapytałam z uśmiechem.<br />
-Słyszałem, jak mówisz, że właśnie robisz śniadanie. – wyszczerzył zęby. – Oooo, naleśniki! Wiesz jak cię kocham!<br />
-Wiem, wiem – powiedziałam.<br />
Już po chwili posiłek był gotowy. Zjedliśmy swoje porcje i z pełnymi brzuchami ruszyliśmy do salonu.<br />
-To jakie plany na dzisiaj? – zapytał.<br />
Wzruszyłam ramionami.<br />
-Może po prostu posiedzimy nic nie robiąc? – zaproponowałam.<br />
Chłopak chyba przystał na moją propozycję, bo objął mnie ramieniem.<br />
Nie przyszło nam jednak zbyt długo pobyć samym, bo już po chwili po domu rozległ się głos dzwonka.<br />
-Otworzę. – mruknęłam i ruszyła w kierunku drzwi.<br />
Nadusiłam na klamkę, a moim oczom ukazał się Lou, Liam, Zayn i Harry.<br />
-Heloł Bejb. – przywitał się Tomlinson. – Tak sobie pomyślałem, ze pewnie znając was, to nie wymyślicie nic kreatywnego i będziecie siedzieć cały dzień. Zgadłem? – marchewkowy zajrzał do domu, a gdy zobaczył Nialla leżącego się na kanapie, przybił piątkę z Hazzą. – dziesięć punktów dla mnie!<br />
Przewróciłam teatralnie oczami.<br />
-Tak więc przyszliśmy wam potowarzyszyć. – wyszczerzył się Zayn. – jest Lexie?<br />
-Nie…jak chcesz, to zadzwoń do niej. Powinna już być na nogach. – powiedziałam, a mulat pospiesznie wykonał moje polecenie. – Wejdźcie. – odsunęłam się, żeby ich wpuścić.<br />
Przestąpili przez próg, a następnie udali się prosto do salonu, gdzie rozsiedli się wokół Nialla.<br />
-Hej, a gdzie ja usiądę? – zapytałam, widząc, że każdy centymetr kwadratowy kanapy jest zajęty.<br />
-Jest jeszcze fotel. – wyszczerzył się Hazza. Spiorunowałam go wzrokiem. – na który ja się przesiądę. – dodał szybko.<br />
-Lepiej. – uśmiechnęłam się do niego i cupnęłam koło mojego chłopaka.<br />
Przez jakąś godzinę cały czas rozmawialiśmy. Kiedy dołączyła do nas Lexie, zaczęliśmy planować, co moglibyśmy dziś robić. Szczerze? Łatwiej jest wymyślić cos latem. Teraz już wszyscy mieli dość rzucania się śnieżkami i przemakania do suchej nitki. Niestety również w kinach nie grano nic ciekawego. Wyglądało na to, że ten dzień będzie raczej jednym z tych nudnych.<br />
Oglądanie filmu przerwał nam dzwonek telefonu Louisa. Szatyn spojrzał na wyświetlacz, zmarszczył czoło, a następnie wstał i ruszył do kuchni.<br />
Uniosłam jedną brew.<br />
-A temu co? – zapytałam.<br />
-A kto go tam wie. – mruknął Liam. – Jak wróci, to pewnie się dowiemy. – wzruszył ramionami.<br />
Powróciliśmy do oglądania telewizji.<br />
Lou nie wracał już przez dobre piętnaście minut. Zwykle nie był fanem długich rozmów telefonicznych, więc trochę mnie to dziwiło.<br />
Jednak już po chwili Tomlinson pojawił się przy nas.<br />
-Nie uwierzcie… - zaczął.<br />
-Co? – zapytałam.<br />
Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi. Byliśmy święcie przekonani, że coś się stało.<br />
-Ronnie, dzwoniła…<br />
-Lou i właśnie w to mamy nie uwierzyć? – westchnął Harry.<br />
-Nie o to chodzi! Dzwoniła tu, z Londynu i powiedziała…<br />
-To one nie są jeszcze w górach? – zrobiłam zdziwioną minę.<br />
-No właśnie do tego dążę! Moglibyście mi nie przerywać? – warknął.<br />
-Już się uciszamy. – obiecałam.<br />
Tomlinson westchnął.<br />
-Kurczę, nie wiem od czego zacząć… Dobra, od początku… Pamiętacie jak w dzień wyjazdu poszedłem się z nią pożegnać? – zapytał, a my pokiwaliśmy głowami. – No wiec wtedy powiedziałem jej, dlaczego wyjeżdżamy… że ta babka nas wywaliła twierdząc, że zamówiliśmy tylko na tydzień… Jak się okazało, parę minut później poszła również do domku Ronnie i powiedziała im to samo! Że rzekomo na tej jej liście są zakwaterowane do tego dnia! A one są na sto procent pewne, że tak jak my zamawiały domek na dwa tygodnie. – zakończył swój monolog.<br />
Wszyscy wpatrywaliśmy się na niego z niedowierzaniem.<br />
-To… to może jakiś przypadek? – zapytała Lexie.<br />
Szatyn pokręcił przecząco głowa.<br />
-Nie sądzę… Dobra, jest jeszcze coś, co powinniście wiedzieć. Jak Ronnie wróciła wczoraj do domu i opowiedziała mamie tą historie, ta powiedziała, że właśnie ostatnio chodzą słuchy, że jest takie małżeństwo, które w pewnym sensie okrada ludzi. No bo wiesz, płacisz za dwa, oni wynajmują ci na tydzień. I tak cały czas. Tylko nigdy nikt nie wie, gdzie są. Raz tam, potem gdzie indziej. To dlatego nie można ich złapać. – wyjaśnił. – Są winni ludziom masę kasy. I uwierzcie, to nie tylko nam.<br />
-Trzeba z tym iść na policję. – mruknął Harry.<br />
-Tylko… Hmm.. jest jeszcze jedna, istotna sprawa… Nikt nie wie, gdzie są pieniądze. – powiedział Lou.<br />
-Trudno i tak byśmy ich nie mieli. Chce tylko mieć pewność, że oni już nie wrobią nikogo więcej. – odparł Loczek.<br />
Czyli wyglądało na to, że jednak mamy plany na dziś.<br />
<br />
______<br />
Już 30 O_o Maaasaaakra xD<br />
-No to zbliżamy się do końca.. Jeszcze jakieś 2-4 rozdziały i epilog, który już skończyłam i powiem Wam szerze, że mi się podoba xD Taa, a skromność to moja największa cecha xD hahah ;D<br />
-Mam nadzieję, jak skończę tego, to kolejny równie przypadnie Wam do gustu <3<br />
-Dooobra, teraz podbijam stawkę o 1 xD Dacie radę z 23 komentarzami? ;D Byłabym baaardzo wdzięczna, bo chcę poznać Waszą opinię o tym rozdziale ;D (Wiem, wiem, pisałam to pod poprzednią notką, ale powtórzę, proszę, aby jedna osoba nie pisała kilku komentarzy ;p)<br />
-To na tyle ;D Kocham Was <3<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-34659615771826866322012-05-28T20:43:00.002+02:002012-05-28T20:43:24.290+02:00Rozdział 29<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span> Droga zleciała bardzo szybko, bo każdy z każdym rozmawiał. Nie obyło się również bez podgłaszania radia na maksa i wtórowaniu wokalistom. I przyznam szczerze, że jakbyśmy taką zwariowaną grupką wlecieli do jakiegoś programu typu x-Factor, jurorzy dostali by zawału. Ze śpiewem nie było tak źle, gorzej z tym, żeby się zgrać. Każdy miał swój rytm, więc gdy nieraz leciała jakaś szybko piosenka, połowa z nas śpiewała ją dużo wolniej. Taa… nie chcielibyście tego usłyszeć.</div>
<div class="MsoNormal">
Podjechaliśmy pod mój dom, żeby wysadzić mnie i Lexie.</div>
<div class="MsoNormal">
Już chciałam wychodzić, kiedy Niall mnie zatrzymał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Później do ciebie wpadnę. – szepnął mi do ucha.</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się delikatnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Będę czekać. – obiecałam i wysiadłam z samochodu. Sekundę później auto odjechało. </div>
<div class="MsoNormal">
Wraz z Lexie ruszyłyśmy do domu. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłyśmy było odstawienie toreb.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sky, tu leży jakiś liścik. – poinformowała mnie moja przyjaciółka, wskazując małą karteczkę na stole kuchennym.</div>
<div class="MsoNormal">
Chwyciłam wiadomość i przeczytałam. Jak się okazało mama zostawiła ją, gdybym w razie wróciła wcześniej (co za przewidywalność!), żebym wiedziała, że jest u Roberta. No, to wychodziło, że miałam cały dom dla siebie. Stwierdziłam, że o zmianie planów poinformuję ją jutro. Było już dość późno, więc nie chciałam, by teraz jeszcze wracała przez cały Londyn, co z pewnością gotowa byłaby zrobiła, byle tylko dowiedzieć się, dlaczego wróciliśmy wcześniej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chcesz gorącej herbaty? - zapytałam blondynkę, na co ta ochoczo pokiwała głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Nastawiłam wodę i usiadłam przy stole kuchennym naprzeciwko Lexie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Twoja mama wie, że będziesz wcześniej? – spojrzałam na nią.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, dzwoniłam do niej jeszcze w górach.</div>
<div class="MsoNormal">
-I co ona na to? – zapytałam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Twierdzi, że mogliśmy się o to kłócić. Przecież to, że ona niedosłyszała, czy coś, nie znaczy, że od razu my musimy na tym tracić. – mruknęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Taa, tylko kłóć się z takim rozwydrzonym babsztylem. – westchnęłam. - Jaki ci przywali baseballem, to się zdziwisz. No wiesz, takie staruszki są niepozorne.* – dodałam, a moja przyjaciółka wybuchnęła śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle po domu rozległ się dzwonek komórki blondynki.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna przyłożyła aparat do ucha.</div>
<div class="MsoNormal">
-Halo? …Tak… Właśnie przyjechałyśmy… Jestem u Sky… No, ale… no dobrze… zaraz będę. – westchnęła Lexie i rozłączyła się. – Muszę już iść. – mruknęła. – Mama twierdzi, że „nie będę się szwendać po nocach” – zacytowała, robiąc cudzysłów w powietrzu. Następnie szybko ubrała się w kurtkę i spojrzała na mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Do jutra? </div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne. – uśmiechnęłam się.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondynka wyszła z domu.</div>
<div class="MsoNormal">
-No tak, czyli zostałam sama. – mruknęłam sama do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
Wstałam i skierowałam się do pokoju z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu, dopóki Niall nie przyjdzie. W sumie, to mogłabym się rozpakować, ale postanowiłam, że zostawię to na jutro. Włączyłam telewizor. Przez dłuższą chwilę skakałam po kanałach, aż w końcu zatrzymałam się na jakimś filmie, który z początku wydawał mi się normalny, ale po chwili zorientowałam się, że jest to horror. Spojrzałam na tytuł. Z racji tego, że słyszałam już od paru osób, że nie jest on najstraszniejszy, postanowiłam go zostawić. </div>
<div class="MsoNormal">
Akcja pomału się rozkręcała. Jakaś mała dziewczynka wbiegła do domu, który na pozór wyglądał normalnie. Jednak jak się już chwilę później okazało, był to dom tortur, gdzie na każdym kroku ktoś obcinał komuś głowę piłą mechaniczną albo coś w tym rodzaju. Powiem tylko tyle, że wbrew zapewnieniom znajomych, wyglądało to dość strasznie.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczynka uciekła po schodach na górę w nadziei, że tam będzie spokojniej. I miała rację. Szła cichym korytarzem. Wokół panowała tylko ciemność. </div>
<div class="MsoNormal">
-Uciekaj, mała! – darłam się do ekranu. – zaraz coś tu wyskoczy!</div>
<div class="MsoNormal">
W napięciu czekałam, aż jakaś dziwna istota wyleci przed dzieckiem, kiedy nagle ktoś złapał mnie za ramię.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęłam się krzyczeć jak opętana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sky, spokojnie. To tylko ja. – powiedział Niall i już chciał mnie pocałować, kiedy go odepchnęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idioto! Wystraszyłeś mnie! – wydzierałam się. – Przez ciebie prawie serce mi stanęło!</div>
<div class="MsoNormal">
Zauważyłam jak na twarzy mojego chłopaka pojawia się ledwo zauważalny uśmieszek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bardzo zabawne! – krzyknęłam, skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam głowę.</div>
<div class="MsoNormal">
Wiedziałam, że to po części też moja wina, bo przecież to ja nie zamknęłam drzwi. Jednak to nie zmienia faktu nie powinien mnie tak straszyć! </div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak usiadł obok mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-No weź! – przytulił mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie odzywam się do ciebie. – warknęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, że właśnie to zrobiłaś? – zauważył blondyn.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na niego.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wcale nie. – mruknęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak uniósł jedną brew.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przeszkadzasz mi w obrażaniu się na ciebie! – krzyknęłam z wyrzutem, a Niall się zaśmiał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przepraszam. – odparł. – teraz mi wybaczysz?</div>
<div class="MsoNormal">
-NIE! – wydarłam się.</div>
<div class="MsoNormal">
Na twarzy Irlandczyka pojawiło się zdezorientowanie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale… właśnie w takich momentach dziewczyna odpowiada: Tak, wybaczę ci, kocham cię! – mruknął.</div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem i ja się uśmiechnęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hazza wciągnął cię w oglądanie tych swoich romansideł? – zapytałam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Skąd wyciągasz takie wnioski? – zrobił zdziwioną minę.</div>
<div class="MsoNormal">
Parsknęłam śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hmmm... tak jakoś – odparłam i pocałowałam chłopaka na spóźnione powitanie.</div>
<div class="MsoNormal">
-No, ale przyznaj. Nie chciałbyś mieć takiego naprawdę romantycznego chłopaka? – spytał uśmiechając się.</div>
<div class="MsoNormal">
-No nie wiem. – powiedziałam. – A co bym mogła robić z takim naprawdę romantycznym chłopakiem? – uniosłam jedną brew.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na przykład tańczyć w świetle księżyca. – podsunął, a następnie wstał i wyłączył telewizor. </div>
<div class="MsoNormal">
Podszedł do radia i pogrzebał chwilę w płytach leżących koło niego. Gdy znalazł odpowiednią, wsadził ją do odtwarzacza. Już po chwili po domu rozniosła się cicho delikatna muzyka <klik>. </div>
<div class="MsoNormal">
Niall podszedł do mnie i wyciągnął rękę.</div>
<div class="MsoNormal">
-W prawdzie nie mamy tutaj księżyca, ale… mogę prosić? – zapytał.</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak jedną ręką chwycił moją dłoń, a drugą położył na mojej talii.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę kołysaliśmy się w rytm melodii.</div>
<div class="MsoNormal">
-I jak? Odpowiada ci taki romantyczny chłopak? – zapytał patrząc mi w oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak najbardziej. – odparłam utrzymując z nim kontakt wzrokowy. – kocham cię.</div>
<div class="MsoNormal">
Wpił się moje usta, zanim zdążyłam jeszcze cokolwiek powiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie pozostałam mu jednak dłużna. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne. W pewnym momencie przestaliśmy tańczyć, żeby bardziej się skupić na poprzedniej czynności. </div>
<div class="MsoNormal">
Nawet się nie zorientowałam, kiedy Niall przyparł mnie do ściany, nie przerywając całowania. Wplotłam dłonie w jego włosy. Poczułam, jak przechodzą mnie dreszcze, gdy dotknął moich pleców. </div>
<div class="MsoNormal">
Zaczął całować mnie po szyi. </div>
<div class="MsoNormal">
Jęknęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondyn zaśmiał się cicho, jednak już po chwili powrócił do wcześniejszej czynności.</div>
<div class="MsoNormal">
Tak bardzo go pragnęłam, wiedział to i zgrabnie wykorzystywał…</div>
<div class="MsoNormal">
To właśnie tej nocy pierwszy raz kochałam się z Niallem Horanem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
*Zapożyczone z rozmowy mojej i @CallMeMsHoraan xD STARUSZKI
– NINJA! ;D Hahaha ;D</div>
<div>
____</div>
<div>
-No i jest kolejny ;D Już 29! :o</div>
<div>
-Wydaję mi się, że chyba nie jest najgorszy ;p Ale to do Was należy ocena ;p</div>
<div>
-Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, to tu macie mój ask <a href="http://ask.fm/Niallerx3" target="_blank"><klik></a></div>
<div>
-Dacie radę z 22 komentarzami? :) (Tylko niech jedna osoba nie pisze kilku komentarzy ;p To taka mała prośba ode mnie ;p)</div>
<div>
-Dooobra, to na tyle ;p Do następnego <3</div>
<div>
<b>KOCHAM WAS <333</b></div>
<div>
<br /></div>
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-4989775793727000282012-05-25T20:57:00.002+02:002012-05-25T20:57:25.210+02:00Rozdział 28<br />
<i>Skylar</i><br />
Siedziałam w swoim pokoju i przeglądałam różne stronki plotkarskie. Jak zwykle nie było nic wartego uwagi. No bo kogo niby obchodzi to, że któraś z gwiazdek popu powiększyła sobie biust? Na pewno nie mnie. Postanowiłam zająć się czymś innym.<br />
Zamknęłam laptopa, odłożyłam go na półkę, po czym ruszyłam do drzwi. Zeszłam na dół, a następnie skierowałam się do salonu.<br />
Chłopaki siedzieli na kanapie i oglądali jakiś reality – show.<br />
-Gdzie Lexie? – zapytałam.<br />
Niall odwrócił głowę w moją stronę.<br />
-Robi obiad. – wyszczerzył się.<br />
Przez chwilę zastanawiałam się, co go tak cieszy, jednak już po chwili zrozumiałam. No tak, moja przyjaciółka przygotowuje jedzenie. Wszystko jasne.<br />
Odwróciłam się napięcie i ruszyłam do Lexie.<br />
Blondynka majstrowała coś przy wielkim garnku.<br />
-Nie utop się. – powiedziałam, gdy ta wsadziła połowę głowy do naczynia.<br />
Dziewczyna zaśmiała się.<br />
-Najwyżej mnie wyłowisz. – puściła mi oczko.<br />
-Jasne. – odparłam z sarkazmem i usiadłam na krześle. W pewnym momencie spojrzałam na kalendarz. Gdy uświadomiłam sobie, który dzisiaj jest, o mało nie spadłam z krzesła. I to dosłownie. – Ogarniasz to, że niedawno przyjechaliśmy, a tak naprawdę minął już tydzień? – zapytałam zdziwiona. – Niedługo będziemy musiały wracać do szkoły. – mruknęłam ze smutkiem.<br />
-Nic mi nie mów. – westchnęła. – A to dopiero luty! Do wakacji jeszcze tak dużo czasu. – powiedziała przygnębiona.<br />
Przez chwilę panowała całkowita cisza.<br />
-Co sądzisz o Ronnie? – zapytałam.<br />
-Jest całkiem fajna. – uśmiechnęła się. – szkoda tylko, że Lou nie przyprowadza jej tu częściej. Przydałoby się nam towarzystwo jakiejś dziewczyny. Mieszkanie z pięcioma facetami to nie lada wyczyn. – mruknęła, a ja się zaśmiałam.<br />
-Nie jest aż tak źle.<br />
-No, w sumie to nie… Ale nie zaprzeczysz, że jeśli Ronnie by tu częściej przychodziła, byłoby fajnie. – powiedziała.<br />
-No jasne, że tak. – uśmiechnęłam się. – wiesz, mam pewne podejrzenia dlaczego jej zbyt często tutaj nie ma. – odparłam tajemniczo.<br />
-Jakie? – blondynka uniosła jedną brew.<br />
-Jeszcze Harry mógłby poczuć się zazdrosny, a wtedy w złości mógłby wywalić Lou z pokoju, a nawet domku. A przecież wiesz, jak Karotkowy lubi ciepło. – powiedziałam ściszonym głosem.<br />
-Tak, to bardzo prawdopodobne! – potwierdziła z poważną miną, ale nie wytrzymała zbyt długo, bo już po chwili parsknęła śmiechem.<br />
Nagle po domu rozległ się odgłos dzwonka.<br />
-Ja otworzę. – powiedziałam.<br />
Wstałam i ruszyłam do drzwi.<br />
Na zewnątrz stała jakaś kobieta, co trochę mnie zdziwiło.<br />
-Czy zastałam panią… - spojrzała na kartkę, którą trzymała w ręku. – Skylar Thomas?<br />
-Tak. – powiedziałam. – Coś się stało? – zapytałam.<br />
-Wczoraj mieliście państwo opuścić ten domek i oddać mi klucze. A z tego, co wiem, jeszcze do mnie nie dotarły.<br />
Zatkało mnie.<br />
-Ale… ale jak to? Przecież mamy ten domek zarezerwowany na jeszcze kolejny tydzień. – zapewniałam<br />
-Na mojej liście macie do wczoraj. – odparła kobieta. – Gdy dzwoniono do mnie z rezerwacją, było ustalone, że ten domek będzie państwu wynajęty na tydzień i ani dzień dłużej.<br />
Przyglądałam jej się zdezorientowana.<br />
-To ja może… zawołam koleżankę, która zamawiała… Lexie! – krzyknęłam.<br />
Już po chwili blondynka stała obok mnie.<br />
-Tak? – zapytała.<br />
-Ta pani twierdzi, że rezerwowałaś domek tylko na tydzień.<br />
-Yyy… nie? Od samego początku mówiłyśmy, że bierzemy go na dwa tygodnie, więc właśnie na tyle go zamówiłam. – odparła dziewczyna.<br />
-Coś mi się nie wydaję. – mruknęła kobieta.<br />
-Ale tak było. Pani nie może… - próbowała powiedzieć Lexie, ale właścicielka jej przerwała.<br />
-Słuchaj, cukiereczku. Nie będziesz mi tu mówić, co ja mogę, a czego nie. Sprawa jest prosta, jeżeli się dziś nie wyniesiecie i nie oddacie mi kluczy maksymalnie do wieczora, zadzwonię po policję. – warknęła, odwróciła się napięcie i ruszyła do swojego samochodu.<br />
Zamknęłam drzwi.<br />
-No to fajnie. – westchnęłam. – jesteś pewna, że zarezerwowałaś ten domek na dwa tygodnie? – spojrzałam na moja przyjaciółkę.<br />
-Tak! Przecież nie zapomniałabym o czymś takim. – powiedziała.<br />
Przymknęłam powieki. No tak, miały być fajnie, a wyszło jak zwykle.<br />
Nagle przy moim boku zmaterializował się Niall.<br />
-Coś się stało? – zapytał.<br />
Spojrzałam na niego.<br />
-Tak jakby…Przed chwila była tu właściela i powiedziała, że mamy się jeszcze dzisiaj wynieść, zgodnie z jakąś tam jej listą, domek zamawialiśmy tylko na tydzień. – mruknęłam. – postraszyła nas nawet policją. – zmarkotniałam.<br />
Tak bardzo chciałam, żeby było fajnie. Mieliśmy spędzić dwa tygodnie wszyscy razem, przed powrotem do szkoły, czyli szarej rutyny.<br />
No, ale co zrobić? To był jej domek, ona tu rządziła, więc nie mogliśmy się z nią kłócić.<br />
-No to wychodzi na to, że trzeba się spakować. – mruknęłam i podreptałam do swojego pokoju.<br />
Wyjęłam walizkę z szafki, oraz szybko wszystko do niej powkładałam. Po chwili dołączył do mnie Niall, robiąc to samo, tyle że poszło mu to dużo szybciej.<br />
Usiadłam na brzegu łóżka.<br />
-Szkoda, że musimy już wracać. – westchnęłam.<br />
-Niestety. – odparł blondyn. – Ale to dziwne, nie sądzisz? Przecież Lexie trzy razy nam mówiła, że na pewno zamawiała domek na dwa tygodnie… Raczej nas nie okłamała… A może ta baba coś bierze, że już nie pamięta niektórych rzeczy? – zapytał, na co ja się zaśmiałam.<br />
-Skoro tak, to niech to jak najszybciej odstawi. – powiedziałam poważnie.<br />
Nagle usłyszałam, jak Lexie woła, że mamy się pospieszyć.<br />
Znieśliśmy nasze walizki na dół.<br />
-Gdzie Lou? – zapytałam, rozglądając się.<br />
-Poszedł pożegnać się z Ronnie. – poinformował mnie Harry. – powinien zaraz być.<br />
Pokiwałam głową i usiadłam na kanapie w salonie.<br />
Czekaliśmy jakieś dziesięć minut, aż wreszcie Tomlinson się zjawił.<br />
-Powiedziałem jej, że wyjeżdżam… - mruknął.<br />
-I co ona na to? – zapytał Liam.<br />
-No właśnie, nie uwierzycie! – krzyknął, diametralnie zmieniając wyraz twarzy na szczęśliwy. – Jak się okazało też mieszka w Londynie! Fakt, prawie na drugiej stronie miasta, ale sam to! Powiedziała, że ona i jej przyjaciółki zostają jeszcze na tydzień, ale gdy tylko wróci, odezwie się do mnie i będziemy mogli się spotkać! Nawet nie wiecie, jaki jestem szczęśliwy! Myślałem, że gdy wrócimy, to będzie koniec! A tu taka niespodzianka!<br />
Uśmiechnęłam się szeroko.<br />
Uświadomiłam sobie, że jest to jedyna pozytywna rzecz w tym dniu.<br />
-To wspaniale. – powiedziałam.<br />
-Wiem! – wyszczerzył się.<br />
-To co? Jedziemy? – zapytał Harry.<br />
Pokiwaliśmy głowami.<br />
Wstałam, wzięłam swoją walizkę oraz wyszłam z domu. Reszta poszła za moim przykładem.<br />
Szybko zapakowaliśmy torby i usadowiliśmy się w samochodzie. Ja siedziałam na samym końcu z Niallem.<br />
-A wie ktoś może, gdzie mieszka ta babka? – zapytał Lou.<br />
-Yyy… poczekaj… gdzieś tu mam adres. – Lexie zaczęła grzebać w swojej torbie. – O! Mam!<br />
Podała Tomlisonowi karteczkę.<br />
-Dooobra, trzymajcie się ludziska, jedziemy! Kierunek – Londyn!. – powiedział Karotkowy i ruszył z podjazdu<br />
My natomiast pogrążyliśmy się w rozmowie, żeby tylko czas nam szybciej zleciał.<br />
<br />
----<br />
-No i jest kolejny :)<br />
Nie wyszedł taki, jaki bym chciała, ale mam nadzieję, że choć trochę się Wam podobał ;D<br />
-Sądzę, że ten blog, to przegrana sprawa... Pamiętacie, jak mówiłam, a raczej pisałam, że chcę założyć bloga z Harrym? Wydaje mi się, że jakoś tamta historia jest lepsza... Tak więc, poradźcie mi. Porzucić tego bloga i zacząć tego z Hazzą, czy napisać na tego jeszcze ze 2-3 rozdziały oraz epilog i dopiero wtedy zacząć pisać kolejnego? Pomóżcie...<br />
-Byłabym wdzięczna za Wasze komentarze :D Nawet nie wiecie, ile one dla mnie znaczą, sprawiają, że na mojej twarzy pojawia się wielki banan ;p I nie, nie liczy się dla mnie tylko jakaś głupia cyferka, lecz Wasza opinia ;D<br />
-Doobra, to chyba na tyle ;p<br />
<b> KOCHAM WAS <333</b><br />
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-22377455430861362422012-05-19T16:53:00.000+02:002012-05-19T16:53:21.535+02:00Rozdział 27<br />
<div class="MsoNormal">
Drugi dzień
naszego wyjazdu w góry dobiegał końca. Było już dość późno, więc wszyscy
rozeszli się po swoich pokojach. Zostałam sama z Niallem, więc wzięliśmy dwa
bujane fotele, koce i usiedliśmy na balkonie. Później mój chłopak skoczył
jeszcze po herbatę, żebyśmy mogli się rozgrzać.</div>
<div class="MsoNormal">
No nie powiem, było
bardzo miło. Po raz pierwszy od przyjazdu mieliśmy czas tylko dla siebie. Mimo,
że na dworze strasznie mroziło i czułam, że zamarzam, nie zamieniłabym tej
chwili na żadną inną.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę panowała
zupełna cisza.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na niebo. </div>
<div class="MsoNormal">
-Pięknie, co nie? -
zapytał Niall.</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się
delikatnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zawsze, gdy
patrzyłam w gwiazdy, miałam nadzieję, że jedną z nich jest Jonathan. Że
spogląda na mnie z góry i się uśmiecha. - mruknęłam już bliska płaczu. Ten
temat zawsze tak na mnie działał. Jednak mówienie o nich sprawiało mi jakąś
taką ulgę. - żałuję, że nie ma go przy mnie. - powiedziałam, a w moich oczach
zebrały się łzy.</div>
<div class="MsoNormal">
Zrzuciłam z siebie
koc i podeszłam do barierki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, że dziś mija
dokładnie jeden rok od jego śmierci? – szepnęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Usłyszałam jak blondyn wstaje z fotela. Już po chwili był
przy mnie, przytulając mnie mocno do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem. – mruknął.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego on odszedł?
– zapytałam cicho. – Przecież miał przed sobą jeszcze całe życie! –
powiedziałam z żalem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Widocznie ten Ktoś
na górze miał dla niego inne plany. – odparł, czym wywołał mój płacz.</div>
<div class="MsoNormal">
Od śmierci Jonathana
miałam wrażenie, że Stwórca z jakiegoś powodu mnie nienawidzi. Po kolei
zabierał mi najważniejsze osoby w moim życiu. Tak, jakby chciał mnie ukarać za
coś, czego nie zrobiłam. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że gdy miałam
czternaście lat, moja babcia zmarła na raka, a kilka lat temu to samo przytrafiło
się Jonathanowi?</div>
<div class="MsoNormal">
Powoli przestawałam
wierzyć. „No bo po co?” – myślałam wtedy. Jednak pewnej nocy przyśnił mi się
sen, w którym mój braciszek schodził z nieba po schodach z chmur. Pamiętam
dokładnie, co wtedy powiedział.</div>
<div class="MsoNormal">
„Sky,
przestań! Musisz uwierzyć w Boga! Nie zadręczaj się, tam na górze czuję się
lepiej. Nie cierpię tak, jak tu podczas na górze. On nie miał nic wspólnego z
moją chorobą. Pomógł mi. Nie miej Mu tego za złe.”</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy tylko
wypowiedział ostatnie słowa, po prostu odwrócił się i ruszył do drzwi z małych,
puszystych obłoczków. Pamiętam, jak próbowałam za nim pobiec, ale z jakiegoś
nieznanego dla mnie powodu nie mogłam się ruszyć.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy się obudziłam,
miałam łzy w oczach. Wiedziałam już, co muszę zrobić. Pomimo, że był to tylko
sen, potraktowałam to wszystko na poważnie. </div>
<div class="MsoNormal">
Po raz pierwszy od
czterech miesięcy, poszłam do kościoła, a drodze powrotnej wstąpiłam na
cmentarz. I czułam się lepiej. Miałam wrażenie, że mój mały braciszek cały czas
jest ze mną, co dało mi siłę, by żyć dalej…</div>
<div class="MsoNormal">
Ze wspomnień wyrwał
mnie głos mojego chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodźmy już,
przemarzniesz.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie odpowiedziałam. </div>
<div class="MsoNormal">
Chciałam tu zostać.
Spróbować jakoś uczcić śmierć Jonathana. Nie miałam teraz głowy do tego, by iść
spać. Nie byłam nawet do końca przekonana, czy udało by mi się zasnąć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sky? – odchylił
mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. – Słyszysz mnie?</div>
<div class="MsoNormal">
Pokiwałam delikatnie głową.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idź, zaraz przyjdę.
– zapewniłam cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak przez chwilę się wahał, ale już po sekundzie
odwrócił się napięcie i ruszył do domku. Pewnie widział po moim wyrazie twarzy,
że chcę zostać sama.</div>
<div class="MsoNormal">
Jeszcze raz
spojrzałam na niebo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobranoc braciszku.
– szepnęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Jedna z gwiazd zamigotała, co upewniło mnie w poprzednim
przekonaniu. </div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam.</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Louis<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, Louis
wyglądasz dobrze. – zapewniało mnie z uśmiechem moje odbicie.</div>
<div class="MsoNormal">
Pokręciłem przecząco głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Moje drugie ja się wkurzyło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Słuchaj mnie
uważnie ciemna maso, bo drugi raz powtarzać nie będę! Nawet jeżeli coś nie
będzie idealnie, to przecież Ronnie ma cię lubić za osobowość, a nie wygląd! –
krzyknął Lou numer dwa.</div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, jakoś tak
cię nie lubię. – mruknąłem i wyszedłem z łazienki kierując się ku drzwiom
wyjściowym.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak już po chwili odrzuciłem tą myśl i ruszyłem pędem do
lustra.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale na pewno dobrze
wyglądam? – zapytałem z nadzieją.</div>
<div class="MsoNormal">
Moje odbicie wywróciło oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idź już!</div>
<div class="MsoNormal">
-Okey, okey. –
odparłem i opuściłem pomieszczenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przy wejściu
napotkałem Harrego, który siedział jakieś dwa metry od toalety i czytał gazetę.</div>
<div class="MsoNormal">
Odłożył pisemko i
spojrzał na mnie z uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Długo tu jesteś? –
zapytałem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wystarczająco
długo, by wszystko słyszeć! – zaczął się śmiać jak głupi. – Gadasz sam ze sobą?</div>
<div class="MsoNormal">
Zastanowiłem się przez chwilę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, no bo wiesz,
czasami trzeba porozmawiać z kimś inteligentnym. – zastrzegłem i ruszyłem do
wyjścia, zostawiając Loczka ze zdezorientowaniem na twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy zamykałem drzwi,
usłyszałem jeszcze krzyk Hazzy:</div>
<div class="MsoNormal">
-JA JESTEM
INTELIGENTNY! </div>
<div class="MsoNormal">
Zaśmiałem się cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne, Harry. –
mruknąłem.</div>
<div class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Brnąłem przez
śnieg, byle tylko jak najszybciej dotrzeć do domku Ronnie, bo właśnie stamtąd
mieliśmy ruszyć do miejsca, w które planowałem ją zabrać.</div>
<div class="MsoNormal">
Szczerze? Kompletnie
nie wiedziałem, co powiem. Podobała mi się, a to sprawiało, że gdy tylko o niej
pomyślałem miałem nogi jak z waty, więc co będzie jak ją zobaczę?</div>
<div class="MsoNormal">
Wiedziałem, że nawet
gdybym się zbłaźnił, to jej by nie zraziło. Już na pierwszy rzut oka było
widać, że nie jest tym typem dziewczyny, według której randka musi przebiegać
idealnie od początku do samiutkiego końca. Jednak nawet, gdy tak o tym
myślałem, nic nie sprawiało, że poczułem się lepiej.</div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymałem się przed
małym domkiem z liczbą dwa. </div>
<div class="MsoNormal">
Wziąłem głęboki oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
„Spokojnie, Lou.” –
pomyślałem w duchu, jednak nic to nie dawało.</div>
<div class="MsoNormal">
Zastanawiałem się, co
powiem. Może jakiś żart? Tia, jasne..</div>
<div class="MsoNormal">
Uniosłem rękę, żeby
zapukać, jednak już po chwili ją opuściłem.</div>
<div class="MsoNormal">
„Dalej!” – krzyczały moje myśli.</div>
<div class="MsoNormal">
Teraz już
postanowiłem ich posłuchać.</div>
<div class="MsoNormal">
Delikatnie zapukałem.</div>
<div class="MsoNormal">
Już po chwili drzwi
się otworzyły, a w nich stanęła Ronnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cześć, Lou. –
uśmiechnęła się delikatnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Odwzajemniłem ten gest. Byłem zbyt zdenerwowany, żeby coś
powiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili jednak postanowiłem wziąć się w garść. </div>
<div class="MsoNormal">
-Gotowa? –
wyszczerzyłem się, na co szatynka tylko pokiwała głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Widać było, że jest nieśmiała. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co powiesz na
gorącą czekoladę? – zapytałem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bardzo chętnie. –
uśmiechnęła się.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaczekałem tylko, aż dziewczyna ubierze kurtkę, a następnie
pogrążeni w rozmowie, ruszyliśmy do miejsca, w którym byliśmy wczoraj. </div>
<div class="MsoNormal">
To wszystko mógłbym
określić jednym zdaniem: JESTEM NA TAK! </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
___________</div>
<div class="MsoNormal">
-Po pierwsze baaaaaaaaaardzo Was przepraszam, że taki krótki. Następny będzie dłuższy, obiecuję! ;D</div>
<div class="MsoNormal">
haha ;D</div>
<div class="MsoNormal">
- Mam nadzieję, że rozdział chodź trochę się Wam podoba ;p </div>
<div class="MsoNormal">
-Doooobra, jeszcze tylko jedna sprawa, zapraszam Was do udziału w sondzie. Chciałabym się mniej więcej zorientować, ile osób czyta te moje wypociny ;p</div>
<div class="MsoNormal">
-No to na tyle ;p Kocham Was <33333</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-52351846749259096192012-05-12T18:18:00.001+02:002012-05-12T18:18:23.114+02:00Rozdział 26<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdy tylko nastał ranek, zerwałam się na równe nogi, by jak najszybciej zacząć nowy dzień.<br />
Otworzyłam okno na oścież, bo w pokoju śmierdziało wszystkim… dosłownie. Wczoraj wieczorem, gdy tylko Liam wrócił z jedzeniem, wszyscy zrobili napad na cztery ściany moje i Nialla. Żarcia było dwa razy więcej niż nas, więc właśnie stąd ten zapach. Już wcześniej posprzątaliśmy część bałaganu, ale i tak paczki po chipsach walały się po podłodze.<br />
Westchnęłam cicho widząc to wszystko.<br />
No tak, nabałaganili, a teraz ja to muszę sprzątać. Typowe.<br />
Szybko się ogarnęłam i wzięłam za uprzątanie bałaganu. Pozbierałam wszystkie paczki po chipsach, zmiotłam podłogę a następnie ją umyłam.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Podczas gdy ja starałam się chociaż trochę doprowadzić dom do porządku, mój chłopak jeszcze smacznie spał. Postanowiłam coś z tym zrobić.<br />
-Nialler. – szepnęłam cicho, by później móc chociaż przysiądź, że próbowałam go obudzić normalnie. Widząc, że chłopak nie reaguje, postanowiłam przystąpić do środków specjalnych. – NIALL! – wydarłam się na całe gardło. Byłam pewna, że teraz to już obudziłam cały domek.<br />
Blondyn, gdy tylko został brutalnie zerwany z łóżka, tak się wystraszył, że spadł na podłogę z głośnym hukiem. Na chwilę zniknął mi z oczu, ale już po chwili po drugiej stronie wyrka wyłoniła się rozczochrana czupryna Irlandczyka oraz mordercze spojrzenie skierowane w moją stronę.<br />
Zaczęłam się śmiać.<br />
-Bardzo zabawne. – warknął blondyn i zaczął się zbierać z podłogi.<br />
-Oj kochanie. Nie denerwuj się. – powiedziałam, na co chłopak ponownie zgromił mnie wzrokiem. Żeby jeszcze bardziej go zdenerwować, posłałam mu całuska.<br />
Twarz Nialla złagodniałą, co poniekąd trochę mnie zdziwiło.<br />
-Wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać. – odparł z uśmiechem.<br />
-Jestem tego świadoma. – wyszczerzyłam się.<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
***<br />
Gdy tylko wszyscy się ogarnęli, zrobiłyśmy z Lexie śniadanie. Oczywiście jeszcze zanim doniosłyśmy tackę z kanapkami na stół, całość zniknęła, bo każdy był tak głodny, że w oka mgnieniu wziął swoją porcję. W efekcie musiałyśmy zrobić jeszcze raz tyle, bo jak się okazało, najadły się tylko trzy osoby. Ta, tak to jest, gdy ma się na wykarmieniu pięciu facetów.<br />
Później, gdy wszyscy się już najedli (a trwało to dość długo), stwierdziliśmy, że przejdziemy się do takiego jakby budynku, którego wspólnie miały cztery domki. Znajdowała się tam kręgielnia, bilard itp.<br />
Wyszliśmy z domu, wcześniej zamykając drzwi. Do budynku nie mieliśmy jakieś sto metrów, więc dzięki Bogu nie zamarzliśmy na śmierć.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdy weszliśmy do środka, momentalnie zrobiło mi się ciepło. I w sumie to był jedyny plus całej tej sali. Obiecane atrakcje na pierwszy rzut oka nie były wcale takie fajne. Najlepszym pomysłem wydały nam się kręgle. <span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
Pospiesznie zostawiliśmy kurtki na wieszakach i spojrzeliśmy na wielki plan stojący na środku sali. Kręgielnia była na samym końcu budynku, do której już po sekundzie ruszyliśmy.<br />
Totalne pustki, to za mało powiedziane. Widać większość lokatorów z czterech sąsiednich domów, raczej nie korzystało z atrakcji. Była tylko grupka dziewczyn, które stały przy wypożyczalni butów, najwyraźniej przez nikogo nie obsługiwanej.<br />
W pewnym momencie poczułam jak ktoś szarpie mnie od tyłu za rękaw. Obróciłam się pospiesznie, żeby już zacząć się wydzierać, ale dostrzegłam, że jest to Lou, który przyglądał mi się z wyczekiwaniem.<br />
-Yyy… Coś nie tak? – zapytałam.<br />
Już chciał odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Miał zmartwiony wyraz twarzy, więc nawet go nie znając, można było zauważyć, że coś go trapi.<br />
-Ey, marchewkowy! – szturchnęłam go palcem, tym samym zwracając uwagę przyjaciół na naszą nieobecność. – Zaraz do was dojdziemy. – poinformowałam ich na co tylko skinęli głowami i ruszyli dalej.<br />
Spojrzałam na Tomlinsona z wyczekiwaniem.<br />
-Powiesz mi? – mruknęłam.<br />
Chłopak wziął głęboki wdech.<br />
-Widzisz tą grupkę dziewczyn? – zapytał, a ja pokiwałam głową. – zwróć uwagę na tę szatynkę. – odparł. – Ładna jest. – dodał rozmarzonym głosem.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem. Czyżby nasz marchewkowy zakochał się od pierwszego wejrzenia?<br />
-Pomóż mi, Sky! Co ja mam zrobić. – mruknął.<br />
-Po prostu do niej podejdź, Louis. – powiedziałam.<br />
-Ale jak? – zapytał błagalnie.<br />
-Wiesz lewa, prawa, lewa, prawa…<br />
Szatyn spojrzał na mnie poirytowany.<br />
-Bardzo zabawne. – warknął.<br />
-Louie, wyluzuj! Będzie dobrze, zobaczysz. - uśmiechnęłam się.<br />
-Mam taką nadzieję. - mruknął.<br />
-Będzie, będzie. Ja już to wiem. - zapewniłam.<br />
-Dzięki... To ja... idę... Albo czekaj! Weź coś zrób, żeby reszta tam nie stała! - poprosił.<br />
-A co ja ci zrobię? - zapytałam.<br />
-Bądź kreatywna. - puścił mi oczko.<br />
Westchnęłam.<br />
-Dobra... spróbuję. - mruknęłam, na co Tomlinson się uśmiechnął. - czekaj tu.<br />
Chłopak pokiwał głową.<br />
Ruszyłam do reszty.<br />
-Mam do was misję. - powiedziałam.<br />
Momentalnie wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.<br />
-Słuchamy. - Harry poruszył brwiami.<br />
Zaczęłam się śmiać.<br />
-No dobra, do rzeczy. - odparłam. - Naszemu Louiemu spodobała się dziewczyna z tej grupki. - wskazałam delikatnie głową w stronę kilku nastolatek. - i nagle zrobił się wstydliwy. No więc chodzi o to , by zagadać tamte, by marchewkowy mógł porozmawiać ze swoją wybranką na osobności. - wytłumaczyłam, chociaż nie byłam pewna, czy dostatecznie jasno jak dla moich przyjaciół. – Rozumiecie?<br />
Pokiwali głowami a juz po chwili Harry wystąpił do przodu.<br />
-Zejdźcie mi z drogi. To zadanie dla prawdziwego mężczyzny. - wypiął dumnie pierś.<br />
-Niech zgadnę, po prostu chcesz sobie z nimi pogadać? - Liam uniósł jedną brew.<br />
-Nie? Chce pomóc swojemu przyjacielowi. - upierał się Styles.<br />
-Ta, jasne. - powiedział Zayn. - Ale spoko, idź. I tak się zbłaźnisz. - mulat wybuchnął śmiechem.<br />
-Nie wrobisz mnie. - rzekł oskarżycielskim tonem Loczek i ruszył do dziewczyn.<br />
Odruchowo spojrzałam na tył spodni Hazzy. Nic nie było.<br />
-Yyy? - spojrzałam na Zayna.<br />
Mulat uśmiechnął się złowieszczo.<br />
-Niech nie będzie taki pewny siebie i się trochę poprzejmuje, że może jednak mówiłem prawdę. - wyszczerzył się.<br />
-Mogłeś go nie straszyć! Bo jeszcze się zamknie w sobie, a ja z nim do psychologa nie będę chodzić! - zastrzegłam, na co reszta wybuchnęła śmiechem.<br />
Zauważyłam, że Niall z uśmiechem wyciąga rękę w moim kierunku. Ujęłam ją i podeszłam do niego.<br />
Spojrzałam w kierunku dziewczyn. Harry odciągał uwagę reszty, a Lou rozmawiał z szatynką.<br />
Co jak co, ale wyglądali razem naprawdę słodko.<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span> <span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
Po skończonej grze w kręgle, stwierdziliśmy, że pójdziemy już do domu coś zjeść. Nie mogliśmy nigdzie znaleźć Lou, więc wróciliśmy bez niego.<br />
Właśnie przygotowywałam obiad, kiedy w drzwiach pojawił sie Tomlinson. Jeżeli szczęście miałoby przybrać ludzką formę, to była by nim skromna osoba marchewkowego.<br />
Uniosłam jedną brew, gdy zobaczyłam, że szatyn skacze z radości.<br />
-Mam się bać?<br />
Na twarzy Louisa pojawił się wielki banan.<br />
-UMÓWIŁA SIĘ ZE MNĄ! - wydarł się i zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec.<br />
-Ta laska z kręgli? - zapytał Liam.<br />
-TAK!<br />
-Yyy... a ty chociaż wiesz, jak ona ma na imię? - mruknął Payne.<br />
-WIEM! RONNIE! - krzyczał z entuzjazmem.<br />
Aż miło było patrzeć na jego szczęście.<br />
-Gratulacje. - uśmiechnęłam się.<br />
-Dzięki. - przytulił mnie, a gdy się od niego oderwałam, wróciłam do przyrządzania posiłku.<br />
W tym samym czasie podszedł do mnie Niall.<br />
-Co, teraz ciebie wysłali z pytaniem kiedy będzie obiad? - mruknęłam mieszając makaron.<br />
Blondyn spojrzał na mnie zdezorientowany.<br />
-Yyy... Nie? - odparł. - Widać, że ta dziewczyna mu się spodobała. Też sądzisz, że Lou nie da nam teraz?<br />
-No coś ty! Będzie tylko o niej mówił milion razy dziennie! Ale to przecież nie jest nic nadzwyczajnego! - machnęłam ręką, czym wywołałam śmiech Irlandczyka. - Ale chyba zależy ci na jego szczęściu.<br />
-No jasne, że tak. To przecież mój kumpel. - odparł.<br />
-W takim razie damy radę. - uśmiechnęłam się. - Tylko jestem ciekawa, co będzie jak wrócimy do Londynu. Raczej wątpię, by pojechała z nami, a związek na odległość nie ma szans przetrwać. - zauważyłam.<br />
-No nieźle. Lou umówił się z nią dopiero na pierwszą randkę, a my tu już planujemy ich przyszłość. - westchnął NIall. - A co jeśli na tym ich spotkaniu ona powie, że nie lubi marchewek? Czy to wszystko zepsuje? Bo raczej wątpię, by Lou był potem na odwyku karotkowym tylko dlatego, że Ronnie nie będą pasowały marchewki. - powiedział, czym wywołał mój śmiech.<br />
-Będzie dobrze. - wyszczerzyłam się. - Zawsze jest.<br />
<br />
__________<br />
Rozdział z dedykacją dla <a href="http://yourreasontobe5.blogspot.com/" target="_blank">Kingi</a> <3 Już ty wiesz, dlaczego ;D<br />
Przepraszam Was, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu, weny, a w dodatku miałam totalnego dołka... Podziękujmy mojemu tacie -,-<br />
Mam nadzieję, że rozdział chodź trochę się Wam podoba :) Starałam się, żeby nie był zbytnio nudny ;p<br />
Mam też do Was prośbę ;D Jeżeli czytacie, proszę skomentujcie chodź jednym słowem. Każdy komentarz sprawia, że na mojej twarzy pojawia się wyszczerz od ucha do ucha ;D<br />
Dooobra, to na tyle ;D<br />
Do nn <333<br />
<br />
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-71007948938662664032012-05-04T21:04:00.000+02:002012-05-04T21:04:29.266+02:00Rozdział 25<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Miesiąc po świętach minął zaskakująco szybko. Być może dlatego, że kończyło się pierwsze półrocze i wszyscy wszystko poprawiali, włącznie ze mną i Lexie. Niestety przez to całe zamieszanie, nie miałam zbyt dużo czasu dla Nialla. Jednak blondyn to rozumiał i nieraz sam motywował mnie do nauki.<br />
Duże się zmieniło.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jakiś czas temu Robert wprowadził się do nas, zostawiając swoją wielką wille, w której później miał się odbyć ślub i wesele. Próbowałam namówić mamę, żebyśmy to my przeprowadzili się tam, bo przecież nasze mieszkanie nie było zbyt duże, jednak rodzicielka się nie ugięła. Twierdziła, że do czasu ceremonii mogłabym coś „przypadkowo” podpalić, co dość często mi się zdarzało.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Oczywiście mama zgodziła się na to, by Niall mi towarzyszył. Stwierdziła, że jeżeli chcę, to mogę zaprosić Lexie oraz resztę chłopaków. Gdy tylko powiedziałam o tym mojej przyjaciółce, cieszyła się jak głupi do sera… No tak… przecież teraz będzie miała pretekst, żeby kupić sobie jakąś fajna sukienkę. <span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Co do naszego wyjazdu w góry, dzień wcześniej miałyśmy się spakować i pojechać do chłopaków i tam przenocować. Stwierdziliśmy, że oszczędzi nam to czasu, bo gdy tylko wstaniemy będziemy mogli ruszać<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
Poczułam, że ktoś mnie delikatnie szturcha. Nawet nie zareagowałam, mając nadzieję, że ten ktoś odpuści i sobie w końcu pójdzie. Jednak moje nadzieje były nikłe. Osoba zaczęła mnie szturchać jeszcze bardziej.<br />
W odruchu desperacji otworzyłam oczy.<br />
Nade mną stał Louis przyglądając mi się.<br />
-O, nie śpisz już? – zapytał, udając zdziwionego.<br />
-Tia, nie śpię… I zgadując ty nie masz z tym nic wspólnego?<br />
-Ależ skąd! – machnął ręką.<br />
Zaśmiałam się.<br />
-Bo widzisz, tylko ja, inteligentny Louis, pomyślałem o tym by wczoraj ustawić budzik. Znając życie obudzilibyśmy się koło dwunastej. A przecież dzisiaj jedziemy w góry! – wykrzyknął uradowany, budząc przy tym śpiącą obok Lexie. – O, kolejna z głowy. – uśmiechnął się.<br />
Przewróciłam teatralnie oczami, ale już po chwili odwzajemniłam ten drobny gest.<br />
-Dobra, w takim razie jak idę budzić resztę. W razie jakby najpierw coś trzasnęło, a potem wleciałbym do tego pokoju zdyszany jakbym przebiegł sto mil, nie martwcie się. Pewnie Harry będzie chciał mnie zabić, za dość niemiłą pobudkę. – powiedział takim tonem, jakby to była normalka.<br />
-Będziemy mogły przechować cię w szafie. – zaproponowałam. – A w razie nalotu Hazzy na ten pokój, powiemy, że cię tu nie ma.<br />
-Och, zawsze cię lubiłem. - Louie przyłożył dłoń do piersi, po czym zniknął za drzwiami.<br />
Zaczęłam się śmiać.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Po niecałych dwóch godzinach, byliśmy zwarci i gotowi do wyjazdu. Wszystkie walizki były już dawno w naszym małym busie, którego gdzieś załatwił Liam. Dzięki Bogu. Tak byśmy za nic w świecie się nie pomieścili, a teraz każdy siedział wygodnie.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Punktualnie o dziesiątej rano opuściliśmy zaśnieżone ulice Londynu, by udać się do naszego domku, do którego były niecałe trzy godziny drogi.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
-Ile jeszcze? – zapytał Liam. – Przecież powinniśmy już dawno być!<br />
-Jakieś pół godziny. – mruknęła zaspana Lexie.<br />
-Ale ty to powtarzasz już od jakiegoś czasu! – powiedział chłopak.<br />
Wszyscy zaczęli się śmiać. Tylko nie Louis.<br />
-Hej, co ci? – spytałam przyjaciela.<br />
-Ziiimnoooo! – wydarł się.<br />
-Fakt, trochę mrozi…<br />
-Trochę? – westchnął Tomlinson, a już za sekundę znieruchomiał i zaczął mówić poważnym głosem. – Proces zamarzania smarków rozpocznie się za jeden procent, dwa procent, trzy procent…<br />
-Louie, wiesz co to takie małe i zielone? Pożeracz mózgu. A jak sądzisz co on u ciebie robi? No pomyśl. – zachęcił Harry. – GŁODUJE! – wydarł się na całe gardło, ale Pan Marchewka nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.<br />
-Cztery procent, pięć procent…<br />
-Hey, ludzie, chyba dojeżdżamy! – krzyknęła uradowana Lexie. – Rozpoznaje ten domek!<br />
Wszyscy zaczęli wyglądać przez okno.<br />
-Niezły jest. – powiedział Zayn.<br />
Zaparkowaliśmy busa na małym parkingu i wyszliśmy z niego.<br />
-STO PROCENT! – wydarł się Louis, zwracając tym samym uwagę przechodniów. – Ziiimnooo!<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
-Trzymaj się, przyjacielu! Wujek Harry radzi ci tak: zepnij pośladki, nie będziesz wypuszczał ciepła! – powiedział poważnie Styles, ale widząc, że Tomlinson próbuje, zaczął się śmiać.<br />
-Harry! To działa! – oznajmił uradowany, na co wszyscy wybuchneli śmiechem.<br />
-Dobra, ogarnijcie się. – odparłam z uśmiechem – Bo jeszcze nas nie wpuszczą.<br />
-Jak zarzucę swoją grzywą, to kierowniczka będzie tak oczarowana, że na pewno nas wpuści. – oświadczył Loczek z przekonaniem.<br />
Ruszyliśmy do drzwi i zapukaliśmy. Podobno pani, która miała nam wypożyczać domek, miała już tam być.<br />
Bardzo się zdziwiliśmy, kiedy otworzył nam jakiś gruby facet po czterdziestce.<br />
-Słucham?<br />
-Czy zastaliśmy panią Macy Stone? – zapytała Lexie<br />
-To moja żona. Niestety zachorowała, więc nie mogła przyjechać. Jestem tu za nią.<br />
-No, Harruś, dlaczego nie zarzucasz swoją grzywą? – Tomlinson szepnął na tyle cicho, że mężczyzna z pewnością go nie słyszał. -Au!<br />
Wzrok wszystkich skierował się na tą dwójkę idiotów.<br />
-Oj, przepraszam. To była twoja noga? – Styles posłał mu promienny uśmiech, na co Karotkowy tylko zmrużył oczy jak żmija.<br />
Ledwie co powstrzymałam śmiech.<br />
Odwróciłam się ponownie do faceta.<br />
-Tak więc tu są klucze. – mężczyzna podał je nam. – Jakbyście czegoś potrzebowali, to w kuchni jest telefon stacjonarny, a obok niego leży mój numer, więc możecie dzwonić. No to ja już idę. – mruknął i wymijając nas, ruszył do swojego samochodu.<br />
My natomiast szybko zabraliśmy nasze walizki i wpakowaliśmy się do domku, bo na dworze było cholernie zimno.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Pokoje były nawet fajne. Dwuosobowe, ale byłam pewna, że zmieściłyby się w nich przynajmniej cztery osoby. Już na samym początku każdy podobierał się w parę z każdym. Ja byłam z Niallem, Lexie z Zaynem, a pozostała trójka, czyli Liam, Louie i Harry razem. <span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Popołudnie minęło nam bardzo szybko, bo musieliśmy wszystko poukładać i jakoś się ogarnąć. <br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Pod wieczór, Liam zaproponował, że pójdzie po jakieś jedzenie do sklepu, który znajdował się jakieś sześćset metrów od naszego domku.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdy tylko ubrał na siebie trzy kurtki i obwinął się szczelnie szalikiem Lexie, wziął głęboki oddech.<br />
-Idę na śnieżycę! – powiedział hardo. – Jakbym nie wrócił za pół godziny, szukajcie mnie po drodze.<br />
I wyszedł.<br />
A potem wrócił.<br />
Zdziwiłam się, jak przez te kilka minut, mógł zostać tak bardzo obsypany.<br />
-A może chciałby mnie ktoś wyręczyć? – zapytał uśmiechając się zachęcająco do każdego<br />
-To ty byłeś głodny! – zawołał Harry.<br />
Payne westchnął głośno.<br />
-Dobra, tylko wypowiem mój testament. - wyszukał wzrokiem mojego chłopaka. – Tobie, Niallu Horanie, zapisuje…<br />
-Idź już! – wydarł się Zayn.<br />
-No dobra, dobra. – mruknął, otwarł drzwi i już po chwili zniknął za nimi.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
-Biedny. Czeka go czysta śmierć.<br />
-On? Biedny? – zapytał Niall. – Znając go, teraz narzeka na śnieżycę, a za chwilę będzie śpiewał „Poprzez białe śniegi…”.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
____</div>
<div>
No i jest 25 rozdział :) Może nie taki, jaki chciałam, żeby był, ale zawsze ;D</div>
<div>
Mam nadzieję, że chodź trochę Wam się podoba :)</div>
<div>
Dooobra, nie będę Was więcej zanudzać ;p </div>
<div>
Paa <3333</div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-68194815180786240152012-04-29T19:38:00.002+02:002012-04-29T19:38:34.340+02:00Rozdział 24<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<i>Skylar</i></div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdy święta minęły nastał czas na sylwestra, którego spędziliśmy we wspólnym gronie. No nie powiem, nawet ja jako przeciwniczka alkoholu, trochę wypiłam. Chwilę przed północą, wszyscy wyszliśmy na ogród. Chłopaki przygotowywali fajerwerki, a gdy wybiła godzina dwunasta, zaczęliśmy sobie składać życzenia, a następnie puszczać sztuczne ognie. Było naprawdę pięknie. Niebo mieniło się różnymi kolorami. Gdy skończyły nam się „zapasy” wróciliśmy do domu, by dalej świętować nowy rok.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jednak dobre rzeczy trwają krótko. Po świętach trzeba było wracać do tej monotonności, którą była szkoła. Niestety. Jednak cały czas pocieszałam się tym, że miało to potrwać tylko miesiąc, bo już potem zaczynały się ferie, co znowu wiązało się z naszym wyjazdem w góry. Czyli jednym słowem, zapowiadało się świetnie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***</div>
<div class="MsoNormal">
Pierwszą lekcją po dość długiej przerwie, była historia. I uwaga tu mamy złą wiadomość. Tiaa, nie ma to jak dowiedzieć się o rzekomej zapowiedzianej kartkówce, w jej dniu. </div>
<div class="MsoNormal">
Usiadłyśmy z Lexie w naszej stałej ławce, oczekując najgorszego, a mianowicie przyjścia nauczycielki. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dzień dobry, klaso! – krzyknęła już na korytarzu.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy wstali.</div>
<div class="MsoNormal">
Jeżeli można było być uzależnionym od szkoły, to z pewnością ona była. Potrafiła zrobić kartkówkę, spiąć tyłek i już na następnej lekcji ją oddać, byle tylko mogła zrobić kolejną. Cudnie, nieprawdaż? </div>
<div class="MsoNormal">
Klasa monotonnie odpowiedziała ciche „Dzień dobry”, po czym ponownie usiadła w swoich ławkach. </div>
<div class="MsoNormal">
-Pamiętamy o dzisiejszej wrednej kartkóweczce? – zapytała przesłodzonym głosem tak, jakby sprawiało jej to radość, że z pewnością nikt nie pamiętał.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozdała kartki na stołach.</div>
<div class="MsoNormal">
Jedyne słowa, które cisnęły mi się na usta, gdy to zobaczyłam, to: CO TO DO JASNEJ CHOLERY JEST?!</div>
<div class="MsoNormal">
Powiem tak, trudne, to z pewnością za lekkie określenie dla tamtych pytań. </div>
<div class="MsoNormal">
Psorka przez chwilę patrzyła, czy nikt nie próbuje ściągać, ale już po chwili odpuściła, zajmując się przepisywaniem jakiegoś schematu na tablicę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Teraz albo nigdy. – szepnęłam do Lexie. </div>
<div class="MsoNormal">
Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, kiedy otwarła całą książkę i zaczęła z niej wszystko spisywać. Ja cały czas patrzyłam, czy nauczycielka się nie odwraca. Jednak chyba nie miała na to najmniejszej ochoty.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy blondynka wszystko spisała, żeby nie ryzykować uwagi za pomoce dydaktyczne, zamiast z książki, zaczęłam od niej ściągać, co nie było takie trudne, bo moja przyjaciółka podsunęła mi kartkę pod sam nos. </div>
<div class="MsoNormal">
Po zakończonej „misji”, odetchnęłam głęboko. </div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na Lexie. </div>
<div class="MsoNormal">
Wpatrywała się w jakiś niewidzialny punkt, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Mimo woli też się uśmiechnęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***</div>
<div class="MsoNormal">
-Niezła akcja. – powiedziałam do niej, gdy tylko opuściłyśmy salę. – Jak sądzisz będzie piąteczka?</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeszcze pytasz? Spisałam wszystko idealnie, słowo w słowo. – zaśmiała się. – Czy mi się zdaję, czy teraz nasz ukochany angielski? – zapytała poruszając brwiami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mylisz się. – wyszczerzyłam zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
Angielski, jedyna lekcja, na której można robić co się chce, a nauczycielka ma to wszystko w nosie. Jedyne co ją interesuje, to te jej kolorowe pisemka, które cały czas czyta. Żebyście mieli wizualne wyobrażenie tego co się tam dzieje, to powiem tyle. Gdyby psorka wpisywałaby uwagi, to brzmiałyby one następująco: „David rzuca kaktusem” albo „Jasmine odpala traktor na lekcji”. </div>
<div class="MsoNormal">
Połowa angielskiego minęła dość szybko. Głównie omawiałyśmy nasz wyjazd w góry. Wpłaciliśmy już pieniądze, więc mieliśmy wszystko zaklepane. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle Mark, siedzący pod oknem, wydarł się:</div>
<div class="MsoNormal">
-Wychowawczyni idzie! Właśnie wysiada z samochodu!</div>
<div class="MsoNormal">
W klasie zrobiło się ogólne zamieszanie, nawet większe niż te, które panuje zazwyczaj. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Otóż nasza wychowawczyni jest dość… cóż… wredna… Co ja gadam?! To jest przecież sto procent czystego zła! Potrafiła wrzeszczeć na nas przez trzy godziny lekcyjne.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idzie tu! Zaraz będzie przy moim oknie! </div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy zaczęli się rozglądać z przerażeniem, jakby sądzili, że nauczycielka może się przeteleportować i pojawić się tu lada moment.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mark, dlaczego tu jest taki hałas? – usłyszałam jej głos.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak zrobił się blady.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zamknąć wszystkie okna i pouszczelniać drzwi! Nie sądzę, że damy radę się długo bronić, w końcu dostanie się do szkoły głównymi drzwiami, ale chociaż spróbujmy! – krzyknął.</div>
<div class="MsoNormal">
Ta, oto nasza przeciętna lekcja angielskiego.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***</div>
<div class="MsoNormal">
Po skończonych lekcjach udałyśmy się do domu. Dziś nie widziałam się z Niallem, bo chłopak zaczynał lekcje dopiero godzinę po skończeniu moich. Jednak obiecał, że gdy tylko będzie miał wszystko z głowy, wpadnie do mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi. Zeszłam na dół, żeby sprawdzić kto to, chociaż na sto procent byłam pewna, że to mama.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie myliłam się.</div>
<div class="MsoNormal">
Rodzicielka usiadła na krześle w kuchni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak tam w pracy? – zapytałam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nic mi nie mów. Szef był znowu w złym humorze, więc oberwało się wszystkim pracownikom. – mruknęła. – Nie masz nic przeciwko temu, żeby Robert dzisiaj wpadł na obiad? </div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne, że nie. – uśmiechnęłam się.</div>
<div class="MsoNormal">
Facet mamy ostatnio bywał u nas coraz częściej. I powiem szczerze, polubiłam go. Nie był nadętym gburem, jak to sobie go wyobrażałam, ale wyluzowanym gościem, który naprawdę kochał moją mamę.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Otworzę. – powiedziałam.</div>
<div class="MsoNormal">
Na zewnątrz stał Niall, uśmiechając się słodko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cześć skarbie. – pocałował mnie na powitanie, po czym wszedł do domu.</div>
<div class="MsoNormal">
-To my idziemy na górę. – poinformowałam moją mamę, która tylko kiwnęła głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruszyliśmy po schodach do mojego pokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
Zamknęłam za sobą drzwi, po czym wraz z moim chłopakiem usiadłam na łóżku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co się stało twojej mamie? – zapytał Niall.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na niego zdezorientowana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Yy.. Nie.. A dlaczego?</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo gdy wszedłem, była strasznie smutna. – powiedział.</div>
<div class="MsoNormal">
-To przez pracę… Ostatnio ciągle szef ma do niej jakieś pretensje. – mruknęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Irlandczyk pokiwał głową.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co z tym ślubem? Macie już wstępną datę? </div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba coś w połowie maja. – odparłam. – A dlaczego pytasz?</div>
<div class="MsoNormal">
Blondyn się uśmiechnął.</div>
<div class="MsoNormal">
-No bo wiesz, jak nie będziesz miała z kim iść, to mógłbym iść z tobą. – poruszył brwiami.</div>
<div class="MsoNormal">
-No jasne. Przecież jesteś moim chłopakiem. – wyszczerzyłam się. – Ale musze cię ostrzec. Moja rodzina jest strasznie żenująca. Nie zdziwiłabym się, gdyby moja babcia w połowie wesela wyjęła sztuczną szczękę i zostawiła na talerzu. – wzdrygnęłam się na wspomnienie imienin wujka.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondyn zaczął się śmiać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteś pewny, że chcesz tam iść? – zapytałam. – Wiesz, jeszcze możesz się wycofać. </div>
<div class="MsoNormal">
-Zniosę wszystko. – odparł. – Gdybyś mieszkała z czterema facetami, też byś się uodporniła.</div>
<div class="MsoNormal">
Wybuchnęłam śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Aż tak źle?</div>
<div class="MsoNormal">
-Czasami… - wyszczerzył się. – Ale gdyby nie ta czwórka idiotów, nigdy nie poznałbym ciebie. </div>
<div class="MsoNormal">
Widząc moje zdezorientowanie, zaczął tłumaczyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na końcu wakacji Zayn i Harry urządzili imprezę. Ktoś zgłosił, że jest za głośno i przyjechała policja. Kazała się uciszyć, co w każdym razie nie poskutkowało, bo już po pół godziny ponownie zawitali w naszych skromnych progach. Postawili ultimatum. Powiedzieli, że nie dostaniemy grzywny, jeżeli będziemy uczyć w twoim liceum. Harry, Louis i Liam się zgodzili. Tylko ja i Zayn nie byliśmy do tego przekonani. Sądziliśmy, że już lepiej zapłacić tą kasę i mieć święty spokój. Jednak zostaliśmy przegłosowani, więc nie mieliśmy wyboru. – wzruszył ramionami. – A resztę już chyba znasz. – uśmiechnął się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czyli powinnam być im wdzięczna? – zapytałam. – Bo bez ich pomocy i ja nie spotkałabym ciebie, co byłoby największym błędem mojego życia. </div>
<div class="MsoNormal">
Na twarzy chłopaka zamajaczył uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale już po sekundzie nasze usta złączyły się w pocałunku.</div>
<div style="font-style: italic;">
______</div>
<div>
Tak, wiem. Słaby. Zresztą jak zwykle ;< Ostatnio mam wrażenie, a raczej wiem, że ten blog, to totalne dno ;/ Gdy czytam te innych osób, to stwierdzam, że mój wymięka na przedbiegach. Zastanawiam się nad odejściem od pisania, bo po co to robić, skoro wcale mi to nie wychodzi?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
<div>
</div>
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-68695374494816292252012-04-26T18:06:00.000+02:002012-04-26T18:06:45.203+02:00Rozdział 23<br />
<i>Skylar</i><br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt. Nie wyobrażałam sobie tego, jak się zachowam, gdy przyjedzie Niall. Gdybym tylko wtedy dała mu wytłumaczyć, teraz nie miałabym tego dziwnego uczucia.<br />
Usłyszałam jak jakiś samochód parkuje.<br />
Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła, a w oczach zbierają się łzy. Miałam ochotę uciec stąd jak najszybciej, byle tylko tu nie zostać. Bałam się tego, co teraz nastąpi.<br />
Szczęk otwieranych drzwi.<br />
Spojrzałam w tamtą stronę, żeby upewnić się kto to, chociaż byłam na sto procent pewna, że to On.<br />
Nagle w otwartych drzwiach stanął Niall. Gdy tylko mnie zobaczył, stanął jak wryty. Pewnie spodziewał się tego, że Zayn i Lexie też tu będą.<br />
Z początku ja też nie wiedziałam, co zrobić. Jednak już po sekundzie wstałam, podeszłam do niego i tak po prostu przytuliłam.<br />
Nie chciałam nic mówić, było to zbędne. On wiedział, o co chodzi.<br />
Poczułam jak blondyn mnie obejmuje, jednocześnie przyciskając mocniej do swojej piersi.<br />
-Przepraszam. – szepnął w moje włosy.<br />
-Nie masz za co. – mruknęłam. – Kocham cię<br />
-Ja ciebie też. – usłyszałam tylko, bo już po chwili nasz usta złączyły się w pocałunku.<br />
Może jednak nie wszystko stracone?<br />
<br />
<i>Lexie</i><br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Spacerowaliśmy po ośnieżonym parku. Wokół nas biegały małe dzieci, które rzucały się białym puchem, albo lepiły bałwana.<br />
-Ciekawe, co tam u nich. – powiedział Zayn, mając na myśli Sky i Nialla.<br />
-Zostawmy ich. Muszą pobyć trochę sami. – odparłam.<br />
Mój chłopak przez chwilę się nie odzywał.<br />
-Mogłaś nic nie wspominać o nożu do sushi. Teraz mam tylko nadzieję, że nasz Irlandczyk jeszcze żyje… No bo wiesz, brakowałoby mi tego grania na gitarze o czwartej nad ranem i codziennie opustoszałej lodówki. – mruknął.<br />
Zaśmiałam się.<br />
-Wiesz, wczoraj wieczorem przeglądałam te oferty domków w górach. I znalazłam jedną, dość korzystną.– oznajmiłam zmieniając temat.<br />
-A Sky chociaż coś o tym wie? – zapytał.<br />
Pokiwałam głową.<br />
-Rozmawiałyśmy o tym. Twierdzi, że to świetny pomysł, ale musimy szybko zacząć się rozglądać, bo właśnie zaczyna się sezon narciarski i może być kiepsko. Na pewno się ucieszy na wiadomość, że praktycznie wszystko, oprócz wpłaty pieniędzy, jest już załatwione. – powiedziałam.<br />
-Drogo?<br />
-Nie. Z resztą, będzie nas siedmioro, więc jak się złożymy wyjdzie jeszcze taniej. – uśmiechnęłam się.<br />
-Pamiętasz o moim warunku, bez którego nie pojadę w góry? – wyszczerzył zęby.<br />
-Może. – odparłam. – Jednak nic nie obiecuję! Jak mnie wkurzysz, to będziesz spał na dachu! – zagroziłam.<br />
-Dlaczego z góry zakładasz, że cię wkurzę? – zapytał drocząc się ze mną. – A nawet gdyby, to przecież nie będziesz mogła się na mnie długo gniewać.<br />
-A skąd ty jesteś tego taki pewny?<br />
-Ja już to wiem. – wyszczerzył się i nachylił, by mnie pocałować.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Weszliśmy do pomieszczenia, po czym udaliśmy się do salonu. Najwidoczniej doszło do szczęśliwego zakończenia, ponieważ Niall i Sky siedzieli wtuleni w siebie i oglądali telewizję. Sądząc po minie Zayna, myślał, że chłopak już dawno został zabity nożem od sushi przez moją przyjaciółkę.<br />
Zaśmiałam się i usiadłam na fotelu, co już po chwili wykonał również mulat.<br />
-No, to co? Już jest wszystko okey? – zapytałam.<br />
Szatynka spojrzała na mnie i wyszczerzyła zęby.<br />
-Zdecydowanie.<br />
Teraz wyglądała już znacznie lepiej. Zmyła resztki makijażu i postawiła na naturalny wygląd, a do tego te radosne iskierki w jej oczach sprawiały, że wyglądała na najszczęśliwszą osobę na świecie.<br />
-To w takim razie może wrócić do nas na te resztę świąt? – spytał Zayn.<br />
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała.<br />
-No w sumie… to czemu nie? Walizki są w pełnej gotowości, bo wczoraj ich nie rozpakowałam, więc szybko pójdzie. – odparła i wyplątała się z objęć Nialla. – To ja zaraz wracam, bo muszę dorzucić kilka rzeczy. – mruknęła i ruszyła do swojego pokoju.<br />
Gdy tylko zniknęła z pola widzenia, Irlandczyk spojrzał na nas.<br />
-Dziękuję. – powiedział tylko. – Gdyby nie wy…<br />
-Nie dałaby ci dojść do głosu. – dokończyłam. Sky mówiła to samo.<br />
Blondyn pokiwał głową.<br />
- Mamy przecież dwa samochody , więc jak chcecie, to już jedzcie. My dojedziemy za chwilę – odparł.<br />
-Okey, to do zobaczenia na miejscu. – wstałam i pociągnęłam Zayna za sobą.<br />
Nie dziwiłam się Niallowi. Pewnie chcą mieć jeszcze chwilę czasu dla siebie, zanim trafią do tego domu wariatów.<br />
<br />
<i>Harry</i><br />
-Harold! Złaź na dół, ale mi to już! – usłyszałem krzyk Lou.<br />
Westchnąłem głośno.<br />
Ciekawe, co znów zepsuł?<br />
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się po schodach do kuchni.<br />
Tomlinson siedział na krześle, a gdy tylko zauważył, że wszedłem, wbił we mnie swój morderczy wzrok.<br />
-Tak? – zapytałem leniwie.<br />
-Co robiłeś wczoraj między dwudziestą trzecią a dzisiejszym rankiem?<br />
-Yyy… spałem? – odparłem zdziwiony.<br />
-Oj, chyba nie byłbym tego taki pewny! Bo widzisz, jeszcze wczoraj przed dwudziestą trzecią w naszej szafce była marchewka… A teraz jej nie ma. – powiedział.<br />
-Louis mówiłem ci, jak jedną zjesz, magiczny króliczek nie przyniesie ci następnej. – odparłem zażenowany.<br />
-NIE ZJADŁEM JEJ! To ty ją zjadłeś! – wydzierał się już nieźle wnerwiony Tomlinson.<br />
-Ja? Nawet ich nie lubię! – próbowałem się bronić przed postawionym mi „zarzutem”.<br />
-Taa! Każdy tak mówi! A potem znajdujesz kawałeczki marchewki pod łóżkiem tej osoby! – krzyknął.<br />
-Louis, czy ty się dobrze czujesz? – zapytałem spokojnie.<br />
-Tak, dobrze się czuję Haroldzie Edwardzie Milwordzie Styles!<br />
Nagle do kuchni wszedł Liam, zajadając nie co innego jak właśnie przysmak mojego przyjaciela.<br />
Teraz w niego Louie wlepił swój morderczy wzrok.<br />
-Payne, możesz mi powiedzieć, co robi OSTATNIA marchewka w twojej ręce?<br />
-Byłem głodny. – wzruszył ramionami i tak po prostu wyszedł z pomieszczenia.<br />
Tomlinson spojrzał na mnie przepraszająco, po czym rozłożył szeroko ręce.<br />
-Haroldzik! No chodź tu do mnie.<br />
Zaśmiałem się.<br />
-Teraz to Haroldzik, a wcześniej po nazwisku! – powiedziałem.<br />
Lou podszedł do mnie i wyściskał.<br />
-Następnym razem powiedź mi, jeżeli nie zjesz tej marchewki, dobrze?<br />
-MÓWIŁEM CI PRZECIEŻ! – wydarłem się.<br />
-Serio? – Tomlinson miał zaskoczoną minę.<br />
Już chciałem coś odpowiedzieć, ale drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stanęła Lexie z Zaynem.<br />
-Gdzie byliście? – zapytałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wcześniej ich tu nie widziałem.<br />
-Godziliśmy Nialla i Sky. – odparła. – Cel osiągnięty. – uśmiechnęła się. – zaraz tu będą.<br />
<br />
_________________________<br />
Hey ;D Ten też miałam dodać jutro, ale tak jakoś napisałam i nie mogłam się powstrzymać xD<br />
Doooobra, nie przedłużam i już kończę, bo piszę głupoty (standardzik xD) haha ;D<br />
Do nn <33<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-7827319672010499892012-04-23T20:57:00.002+02:002012-04-23T20:57:43.128+02:00Rozdział 22<br />
Nawet się nie zorientowałam, kiedy podszedł do mnie Zayn.<br />
Długo się wahał, tak jakby chciał powiedzieć coś ważnego i nie był przekonany czy robi dobrze.<br />
Jednak już po chwili zaczął opowiadać mi o tym, co powiedział Niall.<br />
Byłam bardzo zaskoczona prawdą, nie chciałam w to wierzyć. Przecież mógł tak się tylko wytłumaczyć, żeby nie ponosić winy za to, co zrobił. Jednak Zayn przekonał mnie, że w tej kwestii akurat mówi prawdę.<br />
Byliśmy pewni jednego. Musieliśmy tam jechać i wszystko powiedzieć Sky. Miałam nadzieję, że nas, w przeciwieństwie do Horana, wysłucha.<br />
Było już dość późno, więc postanowiliśmy załatwić tą sprawę jutro od samego rana. Nie chcieliśmy, żeby ktoś się dowiedział o tym, ze jedziemy do Sky. A w szczególności nie Niall.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Poczułam, że ktoś mnie delikatnie szturcha. Otworzyłam jedno oko, jak to miałam w zwyczaju i zobaczyłam stojącego nade mną Zayna.<br />
-Wstawaj. – szepnął mi do ucha.<br />
Nie miałam żadnego oporu, żeby się podnieść.<br />
Pospiesznie wykonałam poranną toaletkę i nawet nie zjadając śniadania, ruszyłam z Zaynem do samochodu.<br />
Gdy znajdowaliśmy się już w aucie, opowiedziałam mulatowi o planie, na którego wpadłam wczoraj. Żeby go wykonać potrzebowaliśmy tylko dobrych chęci i wyrzutów sumienia pewnej osoby.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
-Cześć Nicole. – powiedziałam do dziewczyny, która nam otworzyła.<br />
-Co wy tu robicie? – warknęła. – W ogóle co wam przyszło do głowy, żeby przyjeżdżać do mnie o tej porze?<br />
Wzięłam głęboki oddech.<br />
-Nie wiem, czy jesteś tego świadoma, ale sprawiłaś, że Niall i Sky praktycznie ze sobą zerwali.<br />
Na twarzy dziewczyny pojawił się mały triumfalny uśmieszek.<br />
-No i to jest powód, żeby nawiedzać mnie z samego rana? – jej codzienny, wredny ton powrócił.<br />
-Tak. – warknęłam – musisz to odkręcić.<br />
-Niby jak? – zapytała Moore patrząc na mnie jak na idiotkę.<br />
-O to się nie martw. My już mamy plan. – wyręczył mnie Zayn.<br />
-A dlaczego niby miałabym wam w tym pomóc?<br />
Poczułam, że robi mi się gorąco. Walczyłam sama z sobą, byle tylko nie uderzyć jej w twarz.<br />
-Słuchaj, Nicole. Nie chcę, żeby Skylar była nieszczęśliwa. Ty już dobrze wiesz, że Niall nigdy nie będzie z tobą, bo jest zakochany w mojej przyjaciółce, więc proszę cię, z łaski swojej nie utrudniaj. Jeżeli teraz tego nie odkręcisz, uwierz w przyszłości, jeżeli ty będziesz potrzebowała naszej pomocy, nie pomożemy ci. – powiedziałam.<br />
-Jakoś to przeżyję. – mruknęła.<br />
Przymknęłam oczy. Teraz byłam już prawie pewna, że nic z tego nie wyjdzie.<br />
-Nicole, proszę. – szepnęłam ze łzami w oczach.<br />
Przez chwilę dziewczyna była nieugięta, ale już sekundę później na jej twarzy pojawiło się zrozumienie.<br />
-Zrobię wszystko, co w mojej mocy. – odparła cicho.<br />
-Dziękuję.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jak się później okazało, Nicole nie jest taka wredna.<br />
Powiedziała mi, że nienawidziła Sky od początku tylko dlatego, że ona też była zakochana w Niallu, ale to moja przyjaciółka pierwsza zdobyła jego serce. Stwierdziła, że jeżeli ona nie może go mieć, nikt nie będzie mógł.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Zdecydowała się pomóc tylko dlatego, że samej jej kiedyś przytrafiła się taka sytuacja. Też widziała jej ukochanego chłopaka w objęciach innej. To właśnie stąd wzięła ten pomysł.<br />
Jednak pomimo tego wszystkiego, co zrobiła, byłam jej naprawdę wdzięczna.<br />
Teraz miałam tylko nadzieję, że jeżeli Sky nie uwierzy nam, to uwierzy chociaż Nicole<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Nadusiłam na dzwonek od mieszkania. Nie musiałam czekać zbyt długo. Już po chwili w drzwiach stanęła moja przyjaciółka i powiem szczerze, że wyglądała tragicznie. Tusz do rzęs był cały rozmazany, a włosy rozczochrane. W dodatku pod oczami miała straszne worki, jakby nie przespała całej nocy, co pewnie było prawdą.<br />
-Co wy tu robicie? – zapytała cicho – Co ona tutaj robi? – dodała, gdy dostrzegła Nicole.<br />
-Sky, jesteśmy tu z dość ważną sprawą. Chodzi o Nialla. – powiedziałam.<br />
-Nie mam ochoty o nim rozmawiać. – warknęła.<br />
-Proszę, wysłuchaj nas. Uwierz, nie pożałujesz. – odparłam.<br />
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała, ale już po chwili cofnęła się do domu, aby nas wpuścić.<br />
Weszliśmy do mieszkania i ruszyliśmy za Sky do salonu, po czym usiedliśmy na kanapie.<br />
-O co chodzi? – zapytała rzeczowo.<br />
Spojrzałam na nią.<br />
-Ta cała sytuacja z Niallem… To nie tak jak myślisz. – zaczęłam, a szatynka przewróciła oczami.<br />
-Tak, a teraz będziecie mi wmawiać jakieś bajeczki, bylebym tylko uwierzyła?<br />
-Nie…Sky... Nicole powie ci jak było. Jej chyba powinnaś uwierzyć. – mruknęłam.<br />
Zauważyłam jak szczęka mojej przyjaciółki zaciska się na samo imię Moore.<br />
Blondynka wzięła głęboki oddech.<br />
-Skylar, to ja go pocałowałam. Nie on mnie… Gdy zaczęłam opowiadać o mojej rodzinie,… rozpłakałam się, on mnie przytulił… a potem tak jakoś go pocałowałam. – zaczęła.<br />
-Po co? – zapytała cicho moja przyjaciółka. – Tak bardzo zależy ci na tym, żebym była nieszczęśliwa?<br />
-Nie,… to znaczy wtedy tak… Sky, przepraszam cię. To, co zrobiłam, było naprawdę głupie. I proszę, nie obwiniaj za to Nialla, bo to nie jego wina… Powiem ci tylko, że szczęściara z ciebie. – Nicole uśmiechnęła się delikatnie.<br />
Skylar przyglądała jej się.<br />
-Czyli Niall… - zaczęła.<br />
-Nie, nie zdradził cię. – dopowiedziała Moore.<br />
Moja przyjaciółka spuściła wzrok.<br />
-Co ja zrobiłam? – szepnęła. – Nie dałam mu szansy wytłumaczyć się.<br />
Nagle zaczął dzwonić jakiś telefon. Zayn wyjął aparat z kieszeni, spojrzał na wyświetlacz i odebrał.<br />
-Halo?... Tak, wyjechaliśmy dość wcześnie…Tak…Jesteśmy u.. Skylar… Okey.<br />
Po chwili się rozłączył i schował komórkę.<br />
-Już tu jedzie. – mruknął.<br />
Sky spojrzała na mnie zaszklonym wzrokiem, po czym delikatnie się uśmiechnęła.<br />
-Dziękuję. Gdyby nie ty… nie poznałabym prawdy, bo pewnie nie dopuściłabym go do głosu… - odparła.<br />
Przytuliłam przyjaciółkę.<br />
-No, to ja będę się zbierać. – mruknęła Nicole – Sky, jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. – dodała po czym wstała i wyszła.<br />
Spojrzałam na szatynkę.<br />
-Dobra, to my idziemy się przejść. – powiedziałam. – Tylko proszę cię o jedno. Jest już w miarę wszystko w porządku, więc jak Niall przyjedzie, nie rzucaj w niego nożami od sushi.<br />
Sky się zaśmiała.<br />
Teraz byłam na sto procent pewna, że wszystko się ułoży.<br />
<br />
-------<br />
-Hey :D Miałam dzisiaj nie dodawać, ale tak jakoś mnie natchnęło ;p<br />
-Co do nowego bloga, o którym pisałam kilka notek wcześniej, to:<br />
<br />
<ul>
<li>Jeszcze go nie założyłam. Na razie piszę go tak tylko dla siebie, a gdy po napisaniu kilku rozdziałów, stwierdzę, że jest wystarczająco dobry, to najprawdopodobniej go opublikuję (Jednak nie sądzę, by było to wcześniej niż po zakończeniu tego bloga)</li>
<li>Główna bohaterka nie będzie z Niallem, lecz z Harrym ;D</li>
<li>Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;D </li>
</ul>
-Zapraszam Was na:<br />
<br />
<ul>
<li><a href="http://dont-wanna-be-without-you.blogspot.com/">dont-wanna-be-without-you.blogspot.com</a> <---blog, który piszę wraz z Najimi :) Byłybyśmy wdzięczne za Wasze komentarze ;D</li>
<li><a href="http://words-will-be-just-words.blogspot.com/">http://words-will-be-just-words.blogspot.com</a> <--- blog Najimi ;D</li>
</ul>
-Co do końca tego bloga, to nie bójcie się, jeszcze trochę pomęczę Was moimi wypocinami xD<br />
-Byłabym wdzięczna za komentarze, bo chciałabym poznać Waszą opinię ;D<br />
-Ale się rozpisałam! Dobra, już nie zanudzam ;D Do nn! <33<br />
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-18208693367732382912012-04-20T17:30:00.002+02:002012-04-20T17:30:41.438+02:00Rozdział 21<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Niall</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Siedziałem całkiem sam w pokoju obserwując jak padający delikatnie śnieg pomału przysypuje okolice. Jakieś dzieciak gonił drugiego z białym puchem w rękach. Już po chwili obaj się przewrócili.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaśmiałem się cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
Od razu przypomniała mi się Sky i nasza bitwa na śnieżki.</div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie mogłem uwierzyć, że wszystko schrzaniłem. Nie, to Nicole wszystko schrzaniła. Po co ja tam do niej szedłem?! Przecież to było logiczne, że stanie się coś złego. </div>
<div class="MsoNormal">
Przymknąłem oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Usłyszałem pukanie do drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Proszę. – mruknąłem.</div>
<div class="MsoNormal">
Do pomieszczenia wszedł Zayn i usiadł na łóżku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Słuchaj, nie będę się na ciebie wydzierał, że spieprzyłeś sprawę, bo chyba już to wiesz, a jeżeli nie, to Harry ci to przed chwilą uświadomił. – powiedział spokojnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie zwracałem na niego najmniejszej uwagi. Nadal byłem pogrążony w swoich myślach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Musisz mi tylko coś obiecać. – dodał.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałem na niego. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co niby? – zapytałem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Powiedz, jak było naprawdę. Z Nicole. Sądzę, że to nie ty tu zawiniłeś. – mruknął.</div>
<div class="MsoNormal">
Skierowałem wzrok ponownie na widoki za oknem. </div>
<div class="MsoNormal">
Wziąłem głęboki oddech i zacząłem opowiadać. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jak tylko spotkaliśmy się parku, ona zaproponowała, żebyśmy poszli do jej domu, który znajdował się niedaleko. Było mi cholernie zimno, więc od razu się zgodziłem... Gdy byliśmy już wewnątrz mieszkania, Nicole zaczęła mnie przepraszać… Mówiła, że skłamała tylko dlatego, że tak naprawdę chciała mieć chłopaka… Nie rozumiałem, o co jej chodzi. No bo po co niby miała by próbować skłócić mnie i Sky, skoro wiedziała, że za nic w świecie bym jej nie zostawił?... Potem powiedziała jeszcze, że tak naprawdę nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości, bo jej rodzice zawsze byli w pracy, a jak tylko wracali do domu, to praktycznie w ogóle z nią nie rozmawiali… I wiesz?... Zrobiło mi się jej żal. Tak po prostu wzbudziła we mnie poczucie winy!... Przytuliłem ją. Twierdziłem, że nawet ona nie powinna być smutna w święta. Nie sądziłem, by coś to dało, ale warto było spróbować… Potem ona uniosła głowę i tak po prostu mnie pocałowała... Zaskoczyła mnie tym, więc minęło dość dużo czasu, zanim ją od siebie odepchnąłem... Gdy już jednak to zrobiłem, zacząłem do niej krzyczeć rzeczy typu „Co ty zrobiłaś?”, ale ona nie odpowiedziała. Stała tam i po prostu patrzyła na mnie… Wtedy znowu wezbrało we mnie poczucie winy, ale nie ugiąłem się.. wyszedłem… - skończyłem mój długi monolog.</div>
<div class="MsoNormal">
Odwróciłem wzrok w stronę mojego przyjaciela.</div>
<div class="MsoNormal">
Zayn cały czas mi się przyglądał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego nie powiedziałeś tego Harremu? – zapytał. </div>
<div class="MsoNormal">
-A ty sądziłeś, że w ogóle dałby mi dojść do głosu?</div>
<div class="MsoNormal">
Brunet spuścił wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sky musi poznać prawdę. – powiedział rzeczowo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie uwierzy mi. Będzie myślała, że wciskam jej jakieś bajeczki wyssane z palca. – mruknąłem, a moich oczach zebrały się łzy. – Co, jeśli już nigdy nie będzie jak dawniej? Nawet jeżeli mi uwierzy, może ponownie mi nie zaufać. – szepnąłem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Skylar</div>
<div class="MsoNormal">
Chodziłam po całym pokoju i chowałam do walizki wszystkie swoje rzeczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy w pokoju pojawiła się Lexie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wyjeżdżasz? – zapytała ze smutkiem.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na nią, pokiwałam głową, po czym wróciłam do przerwanej czynności.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna usiadłam na moim łóżku i przyglądała mi się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie namówię cię, żebyś została? </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. – odparłam tylko. – Może to zabrzmi dziecinnie, ale nie chcę mieszkać w tym samym domu, co on.</div>
<div class="MsoNormal">
Dorzuciłam ostatnią rzecz do torby. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, by upewnić się, że wszystko spakowałam. Gdy już się upewniłam, tak bez niczego przytuliłam Lexie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Może chociaż ty będziesz miała udane święta. – szepnęłam a po moim policzku spłynęła łza.</div>
<div class="MsoNormal">
Odsunęłam się od blondynki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Masz czym wracać? Jakby co, powiem Zaynowi, żeby cię odwiózł. – zaproponowała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, nie trzeba. Już zamówiłam taksówkę… Ale… dzięki. – uśmiechnęłam się lekko i wzięłam walizkę do ręki. </div>
<div class="MsoNormal">
Ruszyłam do drzwi wyjściowych od pokoju, które już po chwili otworzyłam. </div>
<div class="MsoNormal">
Zeszłam schodami na dół, ostatni raz pożegnałam się z Lexie i resztą chłopaków. Już chciałam wychodzić, kiedy usłyszałam kogoś wołającego moje imię.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sky, zaczekaj. – Niall zbiegał po schodach.</div>
<div class="MsoNormal">
Długo się nie zastanawiając, jak najszybciej wyszłam z domu.</div>
<div class="MsoNormal">
Już po chwili blondyn był przy mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sky…! Proszę, pogadajmy. – powiedział.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mamy o czym. – warknęłam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak to nie mamy? – zapytał zdezorientowany. </div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymałam się gwałtownie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Widziałam jak całujesz się z Nicole, nic więcej wiedzieć mi nie potrzeba. </div>
<div class="MsoNormal">
Ponownie ruszyłam i brnęłam przez śnieg, byle tylko jak najszybciej dostać się do taksówki.</div>
<div class="MsoNormal">
-To nie tak… Daj mi wytłumaczyć. – błagał, ale ja już wchodziłam do samochodu. </div>
<div class="MsoNormal">
Gdy tylko kierowca zapakował moją walizkę do bagażnika, ruszyliśmy, zostawiając Nialla samego.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>***</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Droga ciągnęła mi się niemiłosiernie, być może dlatego, że przed oczami miałam ciągle przelatujące wspomnienia. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie mogłam uwierzyć, że tak z dnia na dzień wszystko się schrzaniło. Przez niego. A przecież mi tyle obiecywał. Że mnie kocha, że nigdy nie zostawi dla jakieś innej. Zaufałam mu. </div>
<div class="MsoNormal">
Jakaś samotna łza spłynęła mi po policzku, po czym za jej śladem poszły kolejne. Po prostu się rozkleiłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam aparat i spojrzałam na wyświetlacz. Niall. Pospiesznie nadusiłam czerwoną słuchawkę. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam mieć nic z nim wspólnego. Teraz najbardziej pragnęłam, żeby dyrektor pozwolił mi się przepisać na jakieś inne zajęcia muzyczne.</div>
<div class="MsoNormal">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdy dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam mężczyźnie, odebrałam swoje walizki i ruszyłam do domu. </div>
<div class="MsoNormal">
Pospiesznie odkluczyła mieszkanie i weszłam do środka. </div>
<div class="MsoNormal">
Dzięki Bogu mama była u Roberta, więc nie musiałam się martwić o jakieś zbędne pytania dotyczące tego, dlaczego wróciłam tak wcześnie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Lexie<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Odkąd Sky wyjechała Niall siedział cały czas w swoim pokoju. W ogóle nie wychodził. Z nikim nie rozmawiał. Nic. Żadnego znaku życia. Widać było, że zależy mu na Sky, ale nie mogłam mu wybaczyć tego, że tak bardzo ją zranił. Moja przyjaciółka nie miała zbyt wielkiego szczęścia do facetów. Poprzedni koleś, z którym chodziła już po dwóch dniach z nią zerwał, bo nie chciała iść z nim do łóżka. Według mnie zrobiła dobrze, ale ona i tak później cały czas płakała. Musiało upłynąć dużo łez, żeby przekonała się, że nie był tego wart. </div>
<div class="MsoNormal">
Miałam nadzieję, że ona i Niall jakoś się zejdą, bo naprawdę do siebie pasowali.</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
_________</div>
<div class="MsoNormal">
No i jest kolejny ;D Masakra, to już 21 O_o Pomału zbliżamy się do końca ;p</div>
<div class="MsoNormal">
Dobra, już nie przynudzam xD</div>
<div class="MsoNormal">
Do nn <3</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-88748392963709863042012-04-20T17:04:00.002+02:002012-04-20T17:04:20.590+02:00Rozdział 20<br />
Trzask zamykanych drzwi.<br />
Odwróciłam głowę, w nadziei, że ujrzę wracającego Nialla. Jednak myliłam się. To tylko Lexie i Zayn.<br />
Westchnęłam.<br />
Od momentu kiedy wyszedł minęło już ponad pół godziny. A przecież Nicole miała rzekomo tylko go przeprosić. A więc co robił tak długo?<br />
Moja przyjaciółka usiadła koło mnie na kanapie.<br />
-Coś się stało? – zapytała z troską.<br />
-Nie, nic. – wysiliłam się na lekki uśmiech.<br />
Dziewczyna jeszcze przez chwilę mi się przyglądała, ale już po chwili zaczęła tępo wpatrywać się w ekran telewizora.<br />
-Gdzie Niall? – odezwał się Zayn, który właśnie przejął pilota.<br />
Opowiedziałam im wszystko od momentu wczorajszego „napadu” Nicole na dom chłopaków.<br />
Oczywiście pominęłam wszystkie swoje zmartwienia na temat tego, że Moore nie ma żadnych skrupułów i może posunąć się do wszystkiego. Pewnie i tak by mnie zignorowali.<br />
***<br />
Minęło kolejne pół godziny. Coraz bardziej zamartwiałam się o Nialla. Próbowałam dzwonić, ale nic z tego. Chłopak zostawił telefon w domu.<br />
-Chcesz się przejść? – zapytała Lexie, chcąc pewnie odwrócić moją uwagę od długo nie wracającego blondyna – Tak wszyscy razem w szóstkę. Jest jeszcze za wcześnie jak na Wigilię, a jestem pewna, że gdy wrócimy, Niall będzie już w domu. – powiedziała z entuzjazmem.<br />
-Jasne, możemy. – przybrałam radosny ton. Wolałam już to, niż nic nie robienie.<br />
Szybko ruszyłam na górę, do pokoju mojego i Lexie. Pospiesznie się przebrałam w jakieś ciepłe rzeczy, bo na dworze było strasznie zimno.<br />
Gdy skończyłam, zeszłam na dół, gdzie reszta czekała już na mnie zwarta i gotowa.<br />
***<br />
Śnieg padający delikatnie na dworze nadawał Wigilii pewien urok, którego nie dało się opisać słowami. Pamiętam, że zawsze jako mała dziewczyna, tak wyobrażałam sobie wymarzone święta. Masa białego puchu, by można urządzić bitwę na śnieżki oraz przyjemny zapach wszystkich tych wspaniałych potraw, które mama przyrządzała na Wigilię, rozchodzący się po całym domu.<br />
Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień.<br />
Pomimo, że były one tak odległe, pamiętałam je i to dokładnie. Cały czas przed oczami miałam obraz mnie samej i Jonathana, gdy to razem lukrowaliśmy pierniki wcześniej przez nas upieczone. Co prawda, nie były one idealne, ale wykonane przez nas, co czyniło je najwspanialszymi na świecie, pomimo tego, że niektóre były twarde jak krążki hokejowe.<br />
Usłyszałam krzyk gdzieś za sobą.<br />
Momentalnie się odwróciłam.<br />
Tak, tego mogłabym się spodziewać.<br />
Zayn i Harry próbowali za wszelką cenę wrzucić sobie śnieg za kołnierze kurtek. Kończyło się na tym, że cały czas się darli, bo biały puch był strasznie zimny.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
Dzięki tej piątce idiotów nawet każdy zły dzień stawał się tym lepszym. Czwórkę traktowałam jak braci, a Nialla kochałam całym swoim sercem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Był jak tlen, którego potrzebowałam do życia. Gdyby nie było tego pierwszego, niemożliwe byłoby to drugie.<br />
***<br />
Szłam przed siebie pogrążona w rozmowie z Lexie. Właśnie omawiałyśmy nasz wyjazd w góry. Byłam pewna, że mama się zgodzi. Nigdy nie była czemuś takiemu przeciwna. A z resztą i tak miałam już osiemnaście lat, więc tak naprawdę sama mogłam decydować za siebie.<br />
Po chwili, gdy omówiłyśmy już wszystko, rozmowa ucichła. Dziewczyna podreptała do Zayna. Chłopak, mimo licznych protestów mojej przyjaciółki, wziął ją na barana, na co ta zaczęła się śmiać. Z resztą, kiedy to ona się nie śmieje?<br />
Po chwili podszedł do mnie Liam i zaczął coś mówić. Tak szczerze, nie skupiałam się za bardzo na jego słowach. Przeszkadzały mi w tym moje myśli, które chaotycznie poruszały się po mojej głowie.<br />
Zaczęłam przyglądać się oknom różnych budynków, żeby obejrzeć jak w tym roku właściciele je ozdobili.<br />
Niektóre mieniły się tysiącami kolorów, inne jednak połyskiwały czerwienią małych lampek.<br />
Zatrzymałam się. To, co zobaczyłam już sekundę później sprawiło, że moje serce rozpadło się na tysiąc kawałeczków. A był to Niall całujący się z Nicole.<br />
Gdy tylko reszta zauważyła, czemu tak się przyglądam, również stanęli jak wryci.<br />
Nagle poczułam, że Lexie mnie obejmuje.<br />
Moje oczy wypełniły się łzami, które już po chwili spływały po moich policzkach.<br />
To nie możliwe! Przecież Niall by mi tego nie zrobił. Kochałam go, a on kochał mnie. Ale jednak, to co widziałam nie było tylko przywidzeniem, ale czystą realią.<br />
Wyplątałam się z objęć blondynki i ze łzami cieknącymi mi po policzkach, puściłam się biegiem w bliżej mi nie określonym kierunku.<br />
***<br />
Siedziałam w parku na ławce. Pomimo, że było strasznie zimno, nie odczuwałam tego. Nie reagowałam na bodźce zewnętrzne.<br />
Wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt.<br />
Łzy napełniły moje oczy po raz kolejny.<br />
Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Cały czas łudzę się, że może to jest tylko cholerny sen, z którego lada chwila się wybudzę i znów będę szczęśliwa. Szczęśliwa z Niallem.<br />
Nie rozumiałam tego, dlaczego ludzie, których najbardziej kochamy, nieraz sprawiają nam największe cierpienie.<br />
<br />
Harry<br />
Cała nasza piątka siedziała w salonie w totalnej ciszy. Sky jeszcze nie wróciła. Lexie próbowała się do niej dodzwonić, ale za każdym razem jakiś niewidzialny kobiecy głos mówił „Abonent czasowo niedostępny. Prosimy spróbować ponownie”.<br />
Wszyscy się martwiliśmy. Widać było, że Skylar bardzo mocno to przeżyła. Z resztą kto by nie przeżył, gdyby był w takiej sytuacji?<br />
A myślałem, że znam Nialla. Nigdy w życiu nie posądziłbym go o coś takiego. Zwykle był lojalny wobec wszystkich swoich dziewczyn. Nigdy nie kończył związków. To zwykle laski z nim zrywały, bo rzekomo Niall nie poświęcał im zbyt dużo czasu.<br />
Usłyszałem jak otwierają się drzwi.<br />
Obejrzałem się za siebie, by sprawdzić kto to.<br />
Moim oczom ukazała się sylwetka naszego Irlandczyka.<br />
Nie panując nad emocjami, wstałem gwałtownie i podbiegłem do niego.<br />
-Niall, ty idioto, czy ty w ogóle wiesz, co zrobiłeś? – krzyknąłem.<br />
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.<br />
-Ale o co…<br />
-Sky widziała ciebie i Nicole jak się całujecie!<br />
Na twarzy chłopaka pojawiło się zrozumienie.<br />
-Daj mi wytłumaczyć. – próbował powiedzieć, ale momentalnie mu przerwałem.<br />
-Tu nie ma co tłumaczyć. W ogóle jak mogłeś zrobić jej coś takiego w święta? Powiem ci tylko jedno – zniszczyłeś Wigilię nie tylko jej, ale nam wszystkim! – wrzasnąłem.<br />
Horan patrzył na mnie z poczuciem winy.<br />
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich zapłakana Skylar. Spojrzała na Niall zaszklonymi oczami, po czym pobiegła szybko na górę, zostawiając nas samych. Lexie zerwała się z fotela i ruszyła za nią.<br />
Spojrzałem na Nialla.<br />
-Zadowolony? – warknąłem i odeszłam zostawiając blondyna samego.<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-49099539600433442822012-04-20T17:03:00.003+02:002012-04-20T17:03:46.261+02:00Rozdział 19<br />
Otworzyłam oczy i spojrzałam na mały zegarek znajdujący się na szafce nocnej. Było już trochę po dziesiątej. Nieprzytomna wyszarpnęłam z pod głowy poduszkę i rzuciłam najmocniej jak potrafiłam w śpiącą obok Lexie.<br />
-Mamo, jeszcze pięć minut. – zaczęła mamrotać.<br />
Na mojej twarzy zamajaczył uśmiech.<br />
-Lexie, trzeba wstawać. – powiedziałam cicho. – zostało nam jeszcze trochę do zrobienia, a przecież dzisiaj jest Wigilia.<br />
Blondynka otworzyła jedno oko.<br />
-Nienawidzę, gdy w takich kwestiach masz rację. – mruknęła.<br />
Spojrzałam na nią nieprzytomnie.<br />
-Ja też nie. – odparłam na co dziewczyn się zaśmiała.<br />
Powoli podniosłam się z łóżka, wzięłam jakieś ciuchy, kosmetyczkę i podreptałam do łazienki. Moja przyjaciółka zdążyła chyba na nowo zasnąć, bo gdy wróciłam, Lexie nawet się nie ruszyła.<br />
-Chyba muszę sięgnąć po drastyczne środki. – powiedziałam głośno.<br />
Blondynka zerwała się z łóżka z prędkością światła.<br />
Zaśmiałam się.<br />
Ostatnim razem, gdy to powiedziałam, dziewczyna obudziła się, gdy wrzuciłam ją do mojego basenu. Ale hej! Nie patrzcie tak na mnie! I tak wtedy byłyśmy spóźnione, a innego sposobu nie wiedziałam.<br />
Lexie szybko się ubrała i delikatnie umalowała, po czym zeszłyśmy na dół.<br />
Jak się okazało, wszyscy domownicy już dawno by6li na nogach, bo krzątali się po kuchni, szykując sobie śniadanie.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć coś do picia. Chwyciłam sok pomarańczowy oraz jakąś szklankę z szafki. Chciałam nalać sobie napoju, ale już sekundę później poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w szyję.<br />
-Dzień dobry. – przywitał się cicho Niall.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem i okręciłam głowę, żeby pocałować blondyna, który muszę przyznać, był chyba miło zaskoczony.<br />
<br />
Lexie<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jak się później okazało, nie było wcale tak wiele do zrobienia. Tylko ostatnie poprawki, więc nie zajęło nam to zbyt dużo czasu.<br />
Gdy skończyliśmy i wszystko było dopięte na ostatni guzik, Zayn zaproponował im spacer. Oczywiście od razu się zgodziłam, bo musiałam się przewietrzyć. <span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span> ***<br />
Przemierzaliśmy ośnieżone ulice pogrążeni w rozmowie. Po chwili temat zszedł na ferie zimowe, które czekały nas już za niecałe półtora miesiąca.<br />
Tak wiem, to dziwne żeby o kolejnej przerwie, nawet jedna się nie skończyła.<br />
-To co zamierzacie robić z Sky? – zapytał mulat.<br />
Wzruszyłam ramionami.<br />
-Same nie wiemy. Moja mama wspominała o wyjeździe do Grecji, ale jeszcze nic nie wiadomo. Gdyby jednak się udało, ubłagałabym ją, żebyśmy wzięły Skylar z nami. Osobiście jednak uważam, że nic z tego nie wyjdzie, bo rodzice mają dużo pracy i strasznie ciężko o urlop. – powiedziałam. – A wy?<br />
-Zero planów, sam spontan. – odparł, a ja się roześmiałam.<br />
Już nie raz byłam świadkiem spontanicznych decyzji tych chłopaków i powiem szczerze, niektóre były… dziwne? Tak, dziwne to doskonałe określenie.<br />
Zastanowiłam się przez chwilę.<br />
-A może wykombinować coś i załatwić jakiś domek w górach? – zapytałam.<br />
Na twarzy Zayna pojawił się szeroki uśmiech.<br />
-Jasne, ale… mam jeden warunek. – oznajmił rzeczowo.<br />
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.<br />
-Jaki? – uniosłam brew.<br />
-Mam pokój razem z tobą. – powiedział tonem nie wnoszącym sprzeciwu.<br />
Zaśmiałam się, podeszłam do niego i zawiesiłam ręce na jego szyi.<br />
-Oj, kotku. Aż tak ci na tym zależy? – zapytałam z uśmiechem.<br />
Chłopak chwycił moją twarz w obie dłonie i mnie pocałował.<br />
-Taka odpowiedź wystarczy?<br />
Zastanowiłam się przez chwilę, cały czas patrząc Zaynowi prosto w oczy.<br />
-Może. – powiedziałam tajemniczym tonem a mulat się zaśmiał.<br />
Już po chwili ponownie ruszyliśmy przed siebie.<br />
<br />
Skylar<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jak to zwykle bywało w Wigilię, w telewizji leciały jakieś same bezsensowne filmy. Pewnie producenci mieli na uwadze to, że praktycznie każda rodzina zajmowała się jeszcze przygotowaniami, więc nie trudzili się zbytnio z doborem „repertuaru”.<br />
Siedziałam wtulona w Nialla. Za bardzo nie skupiałam się na filmie, no bo nie oszukujmy się, nie było na czym.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Spojrzałam na twarz chłopaka. Jedno oko miał już zamknięte, a drugie podążało za przykładem pierwszego.<br />
-Nialler. – szepnęłam cicho.<br />
Blondyn automatycznie się otrząsnął i spojrzał na mnie.<br />
Parsknęłam śmiechem.<br />
-Jak długo spałem?<br />
-A co z tego durnego filmu pamiętasz? – zapytałam.<br />
-Czołówkę. – wyszczerzył zęby.<br />
Zaśmiałam się.<br />
-Masz odpowiedź. – oznajmiłam.<br />
Nagle usłyszeliśmy dźwięk sms’a.<br />
Irlandczyk chwycił w dłoń swoją komórkę, spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył czoło.<br />
-To od Nicole. – mruknął<br />
-O co chodzi? – zapytałam.<br />
Chłopak przeleciał wzrokiem wiadomość.<br />
-Pisze, że chce się spotkać i przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie.<br />
-Pójdziesz?<br />
-Nie wiem. – wzruszył ramionami. – W sumie, to nie mam nic do stracenia. A przeprosić powinna, bo o mało co nie doprowadziła nas do kłótni.<br />
Wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt. Pomimo, że wiedziałam, że blondyn mnie nie zostawi dla Nicole, to i tak miałam jakieś dziwne przeczucia.<br />
Sky, uspokój się! – krzyknęło moje wewnętrzne ja. – Przecież Niall powiedział ci, że kocha tylko ciebie!<br />
Westchnęłam.<br />
-Ale przecież dzisiaj jest Wigilia. – powiedziałam.<br />
-Załatwię to szybko. Słowo harcerza! – przyłożył dłoń do serca.<br />
Spojrzałam na niego z rozbawieniem.<br />
-Byłeś harcerzem? – zapytałam.<br />
-Nie wiedziałaś? Przewodniczyłem małymi zuchami! – wypiął dumnie pierś.<br />
-O, czyli siedzi tu ze mną czołowy harcerz!<br />
-No a jak! – wyszczerzył się.<br />
Przewróciłam teatralnie oczami, ale już po chwili się uśmiechnęłam.<br />
-Niedługo wrócę. – zapewnił chłopak i pocałował mnie na pożegnanie. Następnie wstał i wyszedł.<br />
Ja natomiast cały czas siedziałam i oglądałam ten durny film<br />
<br />
<div>
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-5798806964478868962012-04-20T17:03:00.000+02:002012-04-20T17:03:00.689+02:00Rozdział 18<br />
Niall<br />
Wyjrzałem zza bałwana, stojącego na naszym podwórku i zacząłem się rozglądać. Nie widziałem nikogo z przeciwnej drużyny.<br />
Pewnie spytacie dlaczego ukrywam się za bałwanem? Otóż dlatego, że w chwilach nudy wymyśliliśmy, że urządzimy bitwę na śnieżki. Ja byłem z Louisem, Hazza z Lexie, a Liam z Zaynem i Sky. Nie oszczędzaliśmy się. Raz Malik dostał z takiej kuli śniegu, że przewrócił się na wielką górkę białego puchu.<br />
Odwróciłem głowę do tyłu, by uchwycić wzrok Louisa. Tomlinson chował się z dość dużym drzewem. Widać mu było tylko oczy.<br />
Pokiwałem głową.<br />
Szatyn przygarbił się i ostrożnie ruszył w moją stronę. Jednak gdy znajdował się kilka metrów od mojego bałwanowego „schronu”, oberwał z potężnej kuli śniegu. I wtedy to się zaczęło…<br />
Wszystkie drużyny wybiegły z kryjówek, chcą jak najszybciej wyeliminować przeciwników. Zobaczyłem jak Lexie chowa się za małym bezlistnym krzaczkiem. Zaśmiałem się cicho i rzuciłem.<br />
-Ej! – wydarła się blondynka. – ja tu próbuję to wszystko bezpiecznie przeczekać!<br />
Wybuchnąłem śmiechem.<br />
Wraz z Louisem atakowaliśmy teraz grupę Liama. Z początku starałem się nie rzucać w Sky, ale gdy poczułem śnieżkę wycelowaną przez nią na twarzy, zmieniłem zdanie.<br />
Skończyło się na tym, że byliśmy porządnie przemoknięci i mieliśmy śnieg w różnych dziwnych miejscach. Taa, domyślcie się gdzie.<br />
Gdy na „polu bitwy” ucichło, podszedłem do Sky.<br />
-Mogłaś rzucać w pozostałe pięć osób, ale rzucałaś we mnie! – powiedziałem z udawanym wyrzutem. <br />
Dziewczyna wyszczerzyła zęby.<br />
-Mogę ci to wynagrodzić. – powiedziała.<br />
Uniosłem brew.<br />
-Serio?<br />
Pokiwała głową i wpiła się moje usta. Po chwili jednak odsunęła się z delikatnym uśmiechem.<br />
-I jak, nadal czujesz się poszkodowany? – zapytała.<br />
-Zdecydowanie nie. – wyszczerzyłem się.<br />
Szatynka zaśmiała się.<br />
<br />
Skylar<br />
-Sky, zejdź na dół! – usłyszałam krzyk mamy.<br />
Westchnęłam i odłożywszy czytaną książkę, ruszyłam schodami do salonu.<br />
Rodzicielka siedziała na sofie i przeglądała jakiś katalog.<br />
-Słucham? – zapytałam.<br />
-Usiądź. – poleciła, a ja zrobiłam to posłusznie.<br />
Mama przysunęła gazetkę bliżej do mnie. Od razu rozpoznałam, że są w niej suknie ślubne.<br />
-Powiedz szczerze. Która ładniejsza? Ta, czy ta? – wskazała na dwie.<br />
Zastanowiłam się przez chwilę.<br />
Pierwsza była dość prosta. Nie było w niej nic szczególnego. Mama od zawsze lubiła nie wyróżniać się w tłumie, ale przecież tego dnia miała przecież błyszczeć!<br />
Druga natomiast wyglądała jak z bajki. Była dość długa i delikatna. Jednak sądzę, żę robiłaby spore wrażenie, gdyby tylko jakoś ładnie uczesać włosy i dobrać fajny welon.<br />
-Zdecydowanie ta. – powiedziałam z uśmiechem wskazując na drugą.<br />
-Też tak sądziłam. – odparła kobieta, odwzajemniając drobny gest.<br />
Gdy chciałam już wstać, mama zatrzymała mnie.<br />
-Jeszcze jedno. Co do tych świąt…<br />
O nie! Na śmierć zapomniałam powiedzieć rodzicielce o swoich planach! A przecież został już tylko tydzień! No cóż, a więc musiałam to zrobić teraz.<br />
-No właśnie, jeżeli jesteśmy już przy tym, to Niall na święta zaprosił mnie i Lexie do domu chłopaków. – wymamrotałam.<br />
Specjalnie pominęłam ten fragment, w którym to właśnie ja mówiłam, jak bardzo nie chcę spędzać świąt Bożego Narodzenia z facetem mamy.<br />
-Ale Robert już tak się cieszył, że będzie mógł cię lepiej poznać i…<br />
Nie dokończyła, bo jej przerwałam.<br />
-Będzie jeszcze wiele okazji.<br />
Kobieta zastanowiła się przez chwilę.<br />
-A poza tym będziecie mogli pobyć trochę sami.– dodałam, by ostatecznie ją przekonać.<br />
Mama chyba jednak przyjęła tą propozycję za korzystną, bo już po chwili odparła:<br />
-Jasne. Przecież nie mogę ci zabronić spędzania czasu z przyjaciółmi.<br />
-Dziękuję. – pocałowałam kobietę w policzek.<br />
<br />
***<br />
Kolejny tydzień minął na obchodach sklepów z prezentami wraz z Lexie. Musiałyśmy znaleźć jakiś upominek dla każdego, co nie było łatwym zadaniem. W końcu jednak uporałyśmy się ze wszystkim i dla każdego miałyśmy coś specjalnego.<br />
Gdy nadszedł dzień przed Wigilią, Niall i Zayn przyjechali po mnie. Gdy zapakowałam wszystkie walizki do auta, ruszyliśmy pod mieszkanie Lexie.<br />
Po jakimś czasie byliśmy już pod domem chłopaków.<br />
Gdy weszłam do salonu, uderzył mnie zapach… wszystkiego. I to dosłownie. Jak widać lokatorzy próbowali sporządzić jakieś jedzenie, byle tylko wyrobić się do jutra. Najbardziej jednak rozśmieszyło mnie to, gdy Lou rzucił w Liama mięsem, na co Payne chwycił do ręki najbliżej leżącą marchewkę, krzycząc „Mam zakładnika!”. Mina Tomlinsona – bezcenna.<br />
Następnego dnia, gdy tylko wstaliśmy, od razu zabraliśmy się do przygotowywania reszty rzeczy. Gdy już prawie skończyliśmy, rozległ się dzwonek.<br />
-Otworzę! – krzyknęłam i ruszyłam do drzwi.<br />
Na zewnątrz stała Nicole, w swoim różowym płaszczyku. Nie powiem, jej wizyta zdziwiła mnie i to bardzo.<br />
-Ja to mam jednak szczęście. Liczyłam, że cię tu spotkam. – powiedziała bełkotliwym głosem.<br />
Była pijana i ledwo trzymała się na nogach.<br />
Po chwili jakby uświadomiła sobie, po co tu naprawdę przyszła.<br />
-Nienawidzę cię! Jesteś żałosna! Daruj sobie te gierki, Niall nigdy nie będzie twój! – zaczęła się wydzierać. – Skończ już to udawać! Dlaczego to robisz? Nie widzisz, że on zasługuje na kogoś lepszego?! Na przykład na mnie!<br />
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Wymawiała słowa z taką szybkością, że ledwie co zdążyłam się połapać, o czym mówi.<br />
-Nicole, uspokój się…<br />
-Nie zamierzam być spokojna! Ty mu tylko zniszczysz życie! – krzyczała.<br />
Nagle poczułam, że ktoś staje za mną. To był Niall, który teraz też przyglądał się dziewczynie.<br />
-Sky, o co chodzi? – zapytał cicho.<br />
Już miałam zamiar coś powiedzieć, ale Moore mnie uprzedziła.<br />
-Powiedz jej, że kochasz tylko mnie! - darła się jak opętana.<br />
-Co ty do cholery… - próbował powiedzieć blondyn.<br />
-Nie pamiętasz, jak ostatnio szliśmy na spacer? Jak świetnie się razem bawiliśmy? – pytała go dziewczyna, robiąc przy tym minę niewiniątka.<br />
Niall spojrzał na nią jak na jakąś ułomną.<br />
-Nigdzie z tobą nie byłem! Prawie cię nie znam! – powiedział zażenowany.<br />
-Nie kłam! Przecież mówiłeś, że mnie kochasz.<br />
Spojrzałam na chłopaka.<br />
-To prawda? – zapytałam cicho.<br />
- Ja nic takiego nie mówiłem! – tłumaczył się Irlandczyk.<br />
Spojrzałam najpierw na Nialla a potem na Nicole, po czym westchnęłam głośno. Wycofałam się pospiesznie i szybko udałam się do pokoju gościnnego. Ostatnie, co zdążyłam usłyszeć, to jak Moore mówi coś bliżej nieokreślonego do Horana. Nie wsłuchiwałam się. Nie miałam na to najmniejszej ochoty.<br />
Usiadłam na kanapie i zaczęłam wpatrywać się w jakis niewidzialny punkt.<br />
Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Już po chwili koło mnie siedział Niall.<br />
Spojrzałam na niego smętnym wzrokiem.<br />
-To, co mówiła Nicole, to…? – zapytałam nie kończąc. Sądziłam, że zorientuje się, że chodzi o rzekomy spacer i wyznanie miłości.<br />
-Sky, to nie prawda. Powiedziałem jej, że ma nie oszukiwać samej siebie. Ona chce rozbić to, co nas połączyło. – odparł z troską. – Nic do niej nie czuję. Uwierz mi.<br />
-Chcę, ale… boję się najgorszego. No bo w sumie, to taka Nicole ma wszystko. Jest ładna i ma dzianych rodziców. A ja? Przeciętna nastolatka z rozbitej rodziny… Nie mam się nawet co do niej porównywać. – mruknęłam.<br />
-Skylar, zrozum. Nawet jeżeli ona byłaby ostatnią dziewczyną na ziemi, nie umówiłbym się z nią. Nie jest w moim typie. A co do porównywania, to nawet nie musisz, bo jesteś od niej milion razy lepsza. – szepnął.<br />
Uśmiechnęłam się delikatnie.<br />
-Naprawdę? – zapytałam.<br />
-Jasne, że tak. Gdyby tak nie było, nie siedziałbym przecież tu teraz z tobą. – powiedział i mnie pocałował.<br />
Wielu rzeczy się bałam, ale jednego byłam pewna. Nicole nie stanowiła dla nas żadnego zagrożenia.<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-55182355741128044312012-04-20T17:02:00.002+02:002012-04-20T17:02:12.183+02:00Rozdział 17<br />
Kolejne dnie mijały na wspólnie spędzanym czasie z chłopakami i Lexie. Jednak najwięcej poświęcałam go Niallowi. Często gdzieś razem wychodziliśmy i rozmawialiśmy, by lepiej się poznać. Zwykle mówiliśmy o jakis błahych rzeczach, jednak nieraz rozmowa schodziła na poważne tematy jak to, co chcemy robić w przyszłości…<br />
Minął kolejny miesiąc. Nastał grudzień. Z dnia na dzień przybywało coraz więcej śniegu. Nie zdziwiłabym się, gdybym już niedługo musiała chodzić z łopatą do szkoły. Były też jednak pozytywy. Nic tak nie poprawiało człowiekowi humoru, jak przypieprzyć kulą śniegu Louisowi. Taa, pomińmy to, że potem zwykle leżało się głęboko w śniegu, bo pan Marchewka tak się właśnie odgrywał.<br />
Weszłam do sali od gitary, ponieważ w poniedziałki właśnie taka była nasza pierwsza lekcja. Oczywiście cieszyłam się jak głupia, bo gitarę prowadził mój chłopak (jak to fajnie brzmi!).<br />
Ruszyłam do „swojej” ławki. Na razie nie było nikogo, ale klasa była otwarta, żeby można było zostawić swoje instrumenty.<br />
Usiadłam na krześle, wyjęłam gitarę z futerału i zaczęłam brzdąkać bliżej nieokreśloną melodię. Tak bardzo skupiłam się na tym, co robię, że nawet nie zauważyłam, kiedy do sali wszedł ktoś jeszcze. Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy ten ktoś podszedł do mnie i mnie pocałował.<br />
-Hej, Sky. – powiedział Niall.<br />
Wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.<br />
Uśmiechnęłam się do niego.<br />
-Co brzdąkasz? – zapytał.<br />
-Sama nie wiem.. Przypomina mi to trochę pomieszanie wszystkiego, czego dotychczas się uczyliśmy. – odparłam.<br />
-Czyli robisz miksa? – zaśmiał się chłopak.<br />
-Zdecydowanie.<br />
Blondyn przez chwilę przyglądał mi się, po czym chwycił swoją gitarę i zaczął ją dostrajać.<br />
-Musiałbym w końcu kupić nową. – mruknął. – jednak sentyment nie pozwala mi tego zrobić. To pamiątka po moim zmarłym dziadku.<br />
Spojrzałam na niego.<br />
-Dostałeś ją od niego? – zapytałam.<br />
Pokręcił przecząco głową.<br />
-Mój tata… jednak wcale jej nie używał, więc oddał ją mi. Z początku jakoś mnie do tego nie ciągnęło, ale kiedy usłyszałem, jak gra mój dziadek, powiedziałem sobie, że też tak chcę. I próbowałem. Teraz jestem dość dobry…<br />
-No jasne, że tak! Jesteś niesamowity. – powiedziałam.<br />
Uśmiechnął się.<br />
-W takim razie musiałabyś usłyszeć jak grał mój dziadek. Nikt, kogo znam nie dorównywał mu talentem. – odparł.<br />
Uśmiechnęłam się do niego.<br />
-Myślę, że byłby z ciebie dumny.<br />
-Może. – mruknął i zaczął ponownie stroić gitarę tym razem z większą ostrożnością.<br />
***<br />
Lekcja minęła dość szybko. Być może dlatego, że był to mój ulubiony przedmiot.<br />
Gdy wyszłam z klasy podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Gdy na nią spojrzałam, zorientowałam się, że jest to Nicole, najpopularniejsza dziewczyna w szkole.<br />
-Wiem co kombinujesz. – syknęła na tyle cicho bym tylko ja to usłyszała – jeżeli sądzisz, że przymilając się do Nialla, zyskasz lepsze stopnie, to się grubo mylisz.<br />
-O co ci chodzi? – zapytałam, ale dziewczyny już tu nie było.<br />
Przez chwilę wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt nad głowami innych uczniów. Co, jeśli właśnie wszyscy tak to widzą? Że spędzam czas z Niallem tylko dlatego, żeby dostać dobre oceny? A co jeśli dowiedzą się o tym, że jesteśmy razem? Te wszystkie pytania błądziły w mojej głowie.<br />
Westchnęłam i ruszyłam pod salę od historii.<br />
***<br />
Weszłam do domu. Dzięki Bogu lekcje dziś nie trwały zbyt długo. Inaczej nie wytrzymałabym w tej szkole! I to wszystko przez nauczycieli! No bo kto normalny robi nam niezapowiedziany sprawdzian powtórkowy z dwóch klas? No kto?! Ja się pytam! Jeżeli dożyję do kolejnych urodzin to będzie cud!<br />
Ruszyłam na górę. Gdy znalazłam się w moim pokoju, odłożyłam plecak na stałe miejsce.<br />
I usiadłam na łóżku. Mój wzrok odruchowo padł na zdjęcie moje i Jonathana. Wstałam, podeszłam do ramki i chwyciłam ją do ręki. Tak bardzo chciałam cofnąć czas, żeby tylko więcej czasu spędzić z moim młodszym braciszkiem. Gdybym tylko wiedziała, co wydarzy się potem, nie wściekałabym się na niego za takie drobnostki jak to, że nie wychodząc z mojego pokoju, nie zamknął za sobą drzwi. Byłabym inna…<br />
Westchnęłam i odłożyłam ramkę na komódkę.<br />
Dźwięk smsa przedarł się przez ciszę panującą w moim pokoju. Wzięłam komórkę do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Niall. Kliknęłam podgląd i cała treść ukazała się moim oczom.<br />
<br />
Co powiesz na łyżwy? Za pół godziny podjechałbym pod twój dom ;)<br />
<br />
Odpisałam tylko krótkie „jasne ;)”.<br />
***<br />
Gdy tylko samochód pojawił się pod moim domem, wyszłam z mieszkania i pobiegłam do auta (oczywiście nie obyło się bez gleby w śniegu).<br />
-Hey. – przywitał się chłopak.<br />
-Cześć. – uśmiechnęłam się i pocałowałam blondyna w usta.<br />
Irlandczyk już po chwili ruszył.<br />
***<br />
Gdy tylko wypożyczyliśmy łyżwy od razu udaliśmy się na lód. Z początku cały czas traciłam równowagę, ale już po chwili jeździłam bez żadnego zawahania, podobnie jak i Niall.<br />
Po chwili rozmowy temat naszedł na przyszłego męża mojej rodzicielki<br />
-Masakra jakaś. Mama chcę, żebyśmy święta spędziły u Roberta. Fakt, zaakceptowałam gościa, ale nie żeby od razu zajmował przy stole miejsce mojego taty. – mruknęłam ze smutkiem.<br />
Niall przez chwilę się nie odzywał.<br />
-To może ty i Lexie wpadniecie na święta do nas? Mamy dużo miejsca, wszyscy się pomieszczą. – zaproponował.<br />
Zatrzymałam się gwałtowanie.<br />
-Mówisz na serio? – zapytałam.<br />
-Jak najbardziej. – wyszczerzył się.<br />
Uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.<br />
-Dziękuję. – powiedziałam. – Jeżeli Lexie się zgodzi, to będziemy.<br />
-Dlaczego miałaby się nie zgodzić? No wiesz, Zayn tam będzie. – zaśmiał się.<br />
-No w sumie. – przyznałam z uśmiechem i jeszcze raz przytuliłam chłopaka.<br />
Pojeździliśmy jeszcze trochę, po czym Niall zaproponował, żebyśmy poszli na gorącą czekoladę. Byłam jak najbardziej za, bo pod koniec robiło mi się już strasznie zimno.<br />
Oddaliśmy łyżwy i wtuleni w siebie, ruszyliśmy przed siebie.<br />
***<br />
Usiadłam na łóżku i wyjęłam album fotograficzny, który niedawno zakupiłam. Miały się w nim znajdować zdjęcia moje, Lexie i chłopaków, żeby miała co wspominać, gdy tylko najdzie mnie taka ochota.<br />
Wyjęłam z koperty wywołane dzisiaj zdjęcia. Zaczęłam je przeglądać. Na jednym z nich był Lou leżący w śniegu, na kolejnym ja i Lexie podczas tak zwanej głupawki. Kolejne przedstawiało mnie i Nialla, wtulonych w siebie.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam wkładać fotografie do albumu.<br />
<div>
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-24733421539360124462012-04-20T17:01:00.002+02:002012-04-20T17:01:24.136+02:00Rozdział 16<br />
-Jasne, wchodźcie! – krzyknęłam.<br />
Każdy z nich po kolei zaczął mi składać życzenia, a następnie wszyscy wgramolili się do środka.<br />
Lexie zmierzyła mnie wzrokiem.<br />
-Pomimo, że to nie impreza urodzinowa MTV, to przecież nie możesz świętować w dresach! – zgoniła mnie. – Marsz mi na górę!<br />
Uśmiechnęłam się do niej. Moja przyjaciółka przywiązywała strasznie dużą uwagę do ciuchów. Gdy jakiś kolory chodź odrobinkę do siebie nie pasowały, przebierała się po raz kolejny, byle tylko wszystko wyszło perfekcyjnie.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Podreptałam do swojego pokoju, a Lexie ruszyła za mną. Gdy znalazłyśmy się w moim pokoju, usiadłam na łóżku/<br />
-I co zaskoczona? – zapytała z bananem na twarzy.<br />
-I to jak. – westchnęłam i uśmiechnęłam się do niej.<br />
-No, pokaż co tam masz. – powiedziała blondynka i podeszła do mojej szafy.<br />
Zaczęła przerzucać kolejne ciuchy. Nie zdziwiłabym się, gdyby teraz wszystko wyglądało jak po przejściu tornada.<br />
W końcu wyjęła jakieś czarne rurki i fioletową bluzkę. Rzuciła nimi we mnie.<br />
-Przebieraj się. – poleciła.<br />
Gdy tylko wykonałam zadanie, Lexie wzięła się za moje włosy. Nie kombinowała za bardzo. Wyprostowała mi je tylko i pozwoliła, by swobodnie opadały na ramiona.<br />
Dziewczyna cofnęła się, by zobaczyć efekt swojej pracy.<br />
-O wiele lepiej! – wyszczerzyła się. – A zajęło mi to tylko dwadzieścia minut. – pochwaliła się.<br />
Zaczęłam się śmiać.<br />
-Schodźmy już na dół. – powiedziałam. – nie chcę zastać porozbijanych wazonów.<br />
Zeszłyśmy do salonu.<br />
Gdy chłopaki mnie zauważyli, Harry wydarł się na cały regulator:<br />
-No nieźle Sky!<br />
Poczułam, ze na moich policzkach pojawiają się rumieńce.<br />
-Dziękuję. – mruknęłam i delikatnie się uśmiechnęłam.<br />
-Pizza już w drodze. – powiedział Zayn i wyszczerzył zęby do Lexie. Dziewczyna odwzajemniła ten gest. – Najlepszą osiemnastkę czas zacząć<br />
-Jesteście niemożliwi. – powiedziałam.<br />
-Niemożliwie fajni, chciałaś powiedzieć? – zapytał Louis.<br />
-No jasne, że tak! – krzyknęłam.<br />
<br />
***<br />
Kolejne pół godziny upłynęło nam w oczekiwaniu na pizzę. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu i gróźb Harrego, że jeżeli Louis nie zostawi jego włosów, to pozbędzie się wszystkich marchewek w domu. Taaa… Tomlinson chyba wziął sobie to do serca, bo później już siedział spokojnie.<br />
Gdy pizza dojechała, wszyscy usiedliśmy na dywanie, położyliśmy karton na ziemi i zaczęliśmy jeść. Kiedy tylko z kartonu zniknął ostatni kawałek, Liam zaproponował, żeby zrobić pojedynek na taniec. Jako pierwsi zgłosili się Zayn i Niall.<br />
Louis, jako komentator, stanął na środku pokoju z pilotem w ręku, służącym jako mikrofon.<br />
-Panie, panowie i Harry! – wydarł się Tomlinson. – Już dzisiejszej nocy, odbędzie się największy w tym kraju pojedynek taneczny! Uwaga, uwaga! W prawym narożniku ważący… a tam, pomińmy to! Jako pierwszy, Zayn Malik! – krzyknął Louie i usunął się ze „sceny”.<br />
Mulat wyszedł na środek i zaczął tańczyć, na co Lexie zaczęła mu kibicować.<br />
Gdy skończył, na środku ponownie pojawił się Louis.<br />
-To było dobre, Zayn! – krzyknął, a brunet wyszczerzył się. – Jednak nie spocznij na laurach, bo już za chwilę czeka nas występ taneczny Nialla!<br />
Louis ponownie zajął miejsce na kanapie koło Hazzy.<br />
Wywołany blondyn stał przez chwilę w bezruchu, ale już po sekundzie zaczął tańczyć taniec irlandzki. Gdy skończył, ukłonił się i zaczął się śmiać.<br />
-No, no to też było coś! – Tomlinson wstał i podszedł do mnie i Lexie. -A jak ocenia te występy jury? – zapytał.<br />
Ja i moja przyjaciółka spojrzałyśmy na siebie.<br />
-Remis! Jesteśmy sędziami bezstronnymi. – powiedziałam z powagą, ale już po chwili zaczęłam się śmiać.<br />
Lou przewrócił oczami.<br />
-Na drugi rok zmieniamy skład! – zagroził nam pilotem. – No dobra. Ktoś jeszcze chętny?<br />
Hazza zaczął się wyrywać.<br />
-Harold, uprzedzając twoje pytanie, nie, nie można zrobić pokazu striptizu! – powiedział Tomlinson.<br />
Stylesowi zrzedła mina.<br />
Wszyscy wybuchneli śmiechem.<br />
<br />
Lexie<br />
Wyszłam na balkon, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Było chłodno, ale nie na tyle, bym zmarzła.<br />
Nagle za sobą usłyszałam otwierające się drzwi. Nawet nie spojrzałam kto to. Domyślałam się.<br />
-Jak tam? – zapytał Zayn z uśmiechem.<br />
-Jeżeli Louis nadal próbuje wyprostować włosy Harremu, to ja tam nie wracam. – zastrzegłam a brunet się zaśmiał.<br />
Panowała cisza. Nie była jednak ona niezręczna. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w gwiazdy, które jaśniały na niebie.<br />
-Od dawna próbuję się przemóc by coś ci powiedzieć. Zawsze odkładałem to z dnia na dzień – zaczął chłopak, a moje serce przyspieszyło.<br />
Nie odzywałam się. Czekałam na to, co powie dalej.<br />
-Znam cię już od jakiegoś czasu i… - zawahał się. Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam, by go zachęcić. – z początku wmawiałem sobie, że lepiej nie, ale…<br />
-Ale co? – dopytywałam.<br />
-Lexie, poczułem do ciebie coś więcej. Nie chcę być tylko twoim przyjacielem. – wyszeptał. – Podobasz mi się i to cholernie.<br />
Te kilkanaście słów sprawiło, że w brzuchu poczułam motyle. Czułam się taka szczęśliwa, bo już od dawna miałam nadzieję, że mi to powie.<br />
Nie czekając zbyt długo, wpiłam się w jego usta.<br />
<br />
Skylar<br />
Rozejrzałam się wokoło. Nigdzie nie widziałam Lexie i Zayna. Dałabym sobie rękę uciąć, że jeszcze przed chwilą tu byli, a tera zapadli się pod ziemię?<br />
Jak na zawołanie koło mnie pojawiła się blondynka wraz z brunetem. Ich ręce były splecione. Uniosłam jedną brew.<br />
-Czyli wy…? – zapytałam z uśmiechem.<br />
Blondynka już chciałam odpowiedzieć, ale Zayn ją uprzedził.<br />
-Tak. – odparł i pocałował moją przyjaciółkę.<br />
Uśmiechnęłam się, i odeszłam by zostawić ich samych.<br />
***<br />
-Czas na prezenty! – wydarł się Louis.<br />
-Nie musieliście… - zaczęłam.<br />
-Ale chcieliśmy. – powiedział Liam z uśmiechem.<br />
Jako pierwszy podszedł do mnie Louie i wręczył mi starannie zapakowane „coś”.<br />
Szybko rozerwałam papier dekoracyjny i moim oczom ukazała się biała koszulka z czarnym napisem „Jem marchewki codziennie!”. Zaczęłam się śmiać.<br />
-Dzięki Louis. – powiedziałam z uśmiechem.<br />
Następnie podeszła do mnie Lexie i wręczyła mi srebrną bransoletkę z zawieszkami takimi jak: nutka, liczba siedem, wieża Eiffla i koniczynka.<br />
-Na szczęście. – odparła dziewczyna, gdy zobaczyła, że przyglądam się ostatniej zawieszce.<br />
-Jest śliczna. Dziękuję. – uściskałam przyjaciółkę, a ta zapięła mi bransoletkę.<br />
Kolejny był Liam. Wręczył mi niewielką paczuszkę. Otworzyłam ją. W środku znajdował się kubek z napisem „I <3 Liam”.<br />
-Kreatywne. – stwierdziłam z uśmiechem. – Dziękuję.<br />
-I love NY jest już przeżytkiem! – wyszczerzył się.<br />
-No jasne, że tak!<br />
Następnie podszedł do mnie Zayn i Harry, trzymając w ręku dość dużą torbę.<br />
-Czy jeżeli to otworzę, wszyscy nie wylecimy w powietrze, ani nie zostaniemy poszkodowani psychiczne? – zapytałam, żeby się upewnić.<br />
-Nie. – wyszczerzyli się.<br />
Przyjrzałam im się z uwagą, po czym zaczęłam grzebać w torbie.<br />
To co wyjęłam, sprawiło, że mnie zamurowało.<br />
Prezentem od dwójki przyjaciół była czerwona bielizna a do tego szpilki w tym samym kolorze.<br />
-Żartujecie sobie ze mnie? Ja i szpilki? Ja nawet na płaskich się ciągle wywracam! – powiedziałam.<br />
Chłopaki zaczęli się śmiać.<br />
-No co? Taka prawda! – odparłam, a po chwili dodałam. – Dziękuję. – wyszczerzyłam się i odłożyłam torbę na stole.<br />
Po chwili obok mnie pojawił się Niall, chwycił mnie za rękę i pociągnął do ogrodu. Gdy usiedliśmy na ławce, którą oświetlała jedynie zapalona obok lampa ogrodowa, w rękach blondyna nagle pojawiła się gitara.<br />
Chłopak zaczął grać, a już po chwili także śpiewać. Piosenka była cudowna. Słowa, które wypowiadał płynęły jakby prosto z jego serca.<br />
Po chwili uderzył ostatni raz w struny.<br />
-To było She’s The One. Piosenka, którą napisałem specjalnie dla ciebie. Wszystkiego najlepszego. – szepnął.<br />
-Dziękuję. – odparłam.<br />
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę.<br />
-Na tej nocy filmowej u nas, nie powiedziałem ci tego, co chciałem. – mruknął.<br />
Moje serce zaczęło bić mocniej. Ale nie z radości, lecz ze strachu. Przypomniało mi się jak w moim śnie zaczął tak samo.<br />
-Tak? – zapytałam.<br />
-Jesteś wyjątkowa, Sky. Wiedziałem to odkąd cię poznałem. I… zakochałem się w tobie. – powiedział cicho lecz pewnie. – Pamiętam to, co mówiłaś do mnie, jak byłem w szpitalu... Czy to nadal jest aktualne? – zapytał.<br />
Przyglądałam mu się przez chwilę, po czym delikatnie się uśmiechnęłam.<br />
-Jasne, że tak. – szepnęłam.<br />
Chłopak zbliżył swoje usta do moich i musnął je delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek. Już nie raz całowałam się z chłopakiem, ale teraz to było coś wyjątkowego. Coś magicznego. Oboje o tym wiedzieliśmy.<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-62924476923946683742012-04-20T17:00:00.001+02:002012-04-20T17:00:11.420+02:00Rozdział 15<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Pomimo, że było już dość późno, ja jeszcze nie spałam. Moje myśli cały czas powracały do dzisiejszego wieczoru, a konkretniej do Nialla. Do tego, jak razem się śmialiśmy i… jak prawie się pocałowaliśmy. Pomimo tego, że wydarzyło się to kilka godzin temu, nawet teraz, gdy to wspominam, moje serce przyspiesza.<br />
<br />
Zayn<br />
-Niall, do jasnej cholery przestań grać na tej gitarze! – wydarłem się na cały dom.<br />
Nasz Irlandczyk postanowił chyba, że musi odrobić straty, bo miał małą przerwę, więc teraz brzdąkał już od ponad trzech godzin. Jasne, nie przeszkadzało by mi to, gdyby nie byłaby właśnie czwarta w nocy! Tak, nie przesłyszeliście się! Czwarta!<br />
Dźwięki instrumentu ucichły.<br />
Uśmiechnąłem się pod nosem. Były dwie możliwości. Albo mnie posłuchał, albo któryś z chłopaków właśnie wpadł do jego pokoju i zrobiło mu awanturę, o zakłócanie ciszy nocnej. Jednak zakładałem, że to pierwsze z racji, że nie słyszałem odgłosów drącego się Nialla.<br />
<br />
Skylar<br />
Szłam dobrze znaną mi ulicą. Było już późno. Tylko zapalone lampy rzucały światło na chodnik.<br />
Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Wmawiałam sobie, że mam się nie oglądać, ale jednak po chwili to uczyniłam.<br />
Jakieś dziesięć metrów za mną, szedł mężczyzna cały ubrany na czarno. Gdy tylko ja się zatrzymałam, on zrobił to samo. Cały czas bacznie mi się przyglądał. Moje serce zaczęło walić. Miałam złe przeczucia. Chciałam krzyknąć, ale byłam pewna, że i tak pewnie nikt mnie nie usłyszy. Wszyscy już smacznie spali.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Ruszyłam przyspieszonym krokiem przed siebie. Byłam pewna, że w końcu mnie dogoni, ale musiałam chociaż spróbować uciec.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Nagle kroki za mną ucichły. Wstrzymałam oddech, wsłuchując się. Nic. Odwróciłam ostrożnie głowę. Też nic. Tak, jakby mężczyzna od tak zniknął.<br />
Odetchnęłam z ulgą, ale nie zwolniłam kroku. Od domu dzielił mnie tylko jeszcze jeden zakręt, ale pomimo tego wolałabym już w nim być.<br />
Gdy skręciłam, poczułam że na kogoś wpadam. Był to ten sam mężczyzna, który przed chwilą za mną szedł. Nie widziałam jego twarzy, bo zasłaniał ją kaptur.<br />
Mocno się zdziwiłam, gdy okazało się, że osobą, która za mną podążała był Niall Horan.<br />
-Ale mnie wystraszyłeś! Nie mogłeś od razu do mnie podejść? – zapytałam z urazem.<br />
Chłopak miał nieobecny wzrok.<br />
-Musimy porozmawiać – mruknął.<br />
-O co chodzi?<br />
Niall spojrzał mi w oczy, ale nie widziałam już w nich tego samego błysku.<br />
-Wczoraj nie dokończyłem tego, co chciałem ci powiedzieć. – zaczął.<br />
Przyglądałam mu się z wyczekiwaniem.<br />
-Tak? – zapytałam.<br />
Chciałam już usłyszeć to, co tak bardzo chciałam. Że mnie lubi… a może nawet coś więcej?<br />
-Nienawidzę cię. – powiedział tylko.<br />
Te dwa słowa sprawiły, że moje serce rozpadło się na tysiąc drobnych kawałeczków.<br />
-Ale przecież… - chciałam powiedzieć, ale mi przerwał.<br />
-To przez ciebie miałem ten wypadek. Mogłem tego nie przeżyć! Nie rozumiesz tego? Mówiłem, że nic się nie stało przy reszcie zespołu, ale tak naprawdę myślałem inaczej! – wykrzyknął mi w twarz.<br />
Łza spłynęła po moim policzku.<br />
Czyli jednak to prawda? Nienawidził mnie… Moje najgorsze przypuszczenia stały się rzeczywistością.<br />
-Przepraszam… - zaczęłam. Łzy cały czas spływały mi p policzkach.<br />
-Żałosna jesteś, wiesz? – mruknął i odszedł.<br />
-Niall, zaczekaj! – krzyczałam, ale blondyn nawet się nie obejrzał. – Niall…!<br />
Jednak to wszystko było na nic. Nie miał szans już mnie usłyszeć. Był już daleko.<br />
Nagle wizja mi się urwała. Obudziłam się… To nie było prawdziwe życie, tylko sen! Sen, który sprawił, że strużki potu spływały mi po karku. Tak bardzo obawiałam się, że pewnego dnia to od niego usłyszę, że myśli te przedostały się nawet do mojego snu…<br />
Spojrzałam na zegarek. Szósta trzydzieści. Zwykle wstawałam o siódmej, więc stwierdziłam, że teraz nie opłaca mi się już z powrotem kłaść.<br />
Wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic, żeby się orzeźwić. Następnie wróciłam do pokoju i szybko przebrałam się w uszykowane wczoraj ciuchy. Gdy wybiła wyznaczona godzina, wyszłam z domu i udałam się w kierunku domu Lexie.<br />
***<br />
-No chyba cię porąbało! – krzyknęła Lexie w drodze do szkoły.<br />
Spojrzałam na nią z uśmiechem.<br />
-Dlaczego?<br />
-Dziewczyno kończysz dziś osiemnaście lat i ty mi mówisz, że nie chcesz ich wyprawiać? – zapytała z niedowierzaniem.<br />
-Wiesz, że nie lubię tego typu imprez. – mruknęłam. – obiecaj mi, że nie zrobisz mi urodzin – niespodzianki niczym z MTV.<br />
-Ale… - próbowała powiedzieć blondynka.<br />
Zmierzyłam ją wzrokiem.<br />
-No dobrze. – mruknęła zrezygnowana.<br />
Uśmiechnęłam się pod nosem.<br />
<br />
Lexie<br />
Pierwszą lekcją dzisiaj była matematyka. Zwykle krzyczałabym w drodze do sali mniej więcej coś podobnego do „Za jakie grzechy?” albo „Boże, dlaczego mi to robisz?!”, ale nie dzisiaj. Ponieważ dziś właśnie na matematyce musiałam obmyślić jakiś sprytny plan, aby obejść zasadę i zorganizować Skylar osiemnastkę. Niestety nic, jak to w piątek bywa, nie przychodziło mi do głowy…<br />
Zaraz, zaraz… Lexie skup się! Przecież Sky powiedziała, że nie mam jej robić urodzin niczym z Sweet Sixteen! Ale nie wspominała nic o małej imprezce dla znajomych! Ha, moja błyskotliwość mnie poraża! Przybij piątkę, Lexie!<br />
Gdy tylko lekcja się skończyła wykręciłam się mojej przyjaciółce, że muszę pójść do pokoju nauczycielskiego, bo pani od historii rzekomo zabrała mój zeszyt i nadal go nie oddała.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Zapukałam do pokoju nauczycielskiego i lekko uchyliłam drzwi. Oczy wszystkich skierowane były na mnie. Odnalazłam wzrokiem Zayna i dałam mu dyskretny znak, by wyszedł na zewnątrz. Zrobił to, o co go poprosiłam.<br />
-O co chodzi? – zapytał z uśmiechem.<br />
<br />
Skylar<br />
Byłam sama w domu. Mama wyjechała w sprawach zawodowych. Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę. Być może uznacie to za dziwne, że właśnie tak spędzałam swoje osiemnaste urodziny, ale prawda była taka, że to właśnie najbardziej lubiłam. Rozsiąść się wygodnie i przenieść się na chwilę do innego świata.<br />
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.<br />
Odłożyłam książkę i wyszłam z pokoju, kierując się na dół.<br />
Przekręciłam zamek w drzwiach.<br />
Nawet nie zdążyłam się zorientować, a na mojej szyi uwiesiła się Lexie, składając mi najlepsze życzenia.<br />
Wyplątałam się z jej uścisku i dopiero teraz zobaczyłam, że za jej plecami stoją nasi nowi „nauczyciele”.<br />
-Lexie, czy ty mnie dokładnie zrozumiałaś. Mówiłam ci przecież, że nie chcę… - zaczęłam.<br />
-Urodzin na skalę krajową. – dokończyła. – tak, wiem. Nie chcę nic mówić, ale sześć osób, to chyba jednak nie jest tak dużo, nie uważasz? – zapytała unosząc brew.<br />
Pokiwałam z niedowierzaniem głową.<br />
-To co? Mamy tak tu stać, czy możemy wejść? – zapytała moja przyjaciółka uśmiechając się.<br />
Przewróciłam teatralnie oczami, ale już po chwili się wyszczerzyłam. Przecież robiła to wszystko tylko po to, bym miała fajne urodziny. Nie mogłam mieć jej tego za złe.<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-59191493325255364622012-04-20T16:59:00.003+02:002012-04-20T16:59:30.387+02:00Rozdział 14<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
-Romansidło, romansidło, kolejne romansidło… Harry czy ty nie oglądasz niczego innego? – zapytałam Stylesa.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzał na mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ej, te filmy są o prawdziwym życiu! I jest dużo akcji! Na przykład twoja matka może okazać się twoją siostrą. – powiedział zafascynowany.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęłam się śmiać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, a może jakąś komedię? – zapytałam wszystkich.</div>
<div class="MsoNormal">
-To nie ten pokrowiec. – powiedział Zayn. – W tym są tylko filmy Harrego. Weź ten niebieski.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mogłeś wcześniej? Przez pół godziny wertowałam filmy romantycznie. – powiedziałam i wzięłam błękitne pudełko, które już po chwili otwarłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Niall zajrzał mi przez ramię.</div>
<div class="MsoNormal">
-Może Jack i Jill? – spytał pozostałej szóstki. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jeżeli komedia, to jasne. – powiedział Louie z uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Wyciągnęłam płytę z pokrowca, podeszłam do DVD i wsadziłam film.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czekajcie! – krzyknął Niall.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzeliśmy na niego wyczekująco.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co to za film bez popcornu, co? – zapytał blondyn i pobiegł do kuchni.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy włączył się panel sterowania, Harry wybrał film, a gdy obraz się pojawił, zatrzymał, żeby poczekać na Nialla.</div>
<div class="MsoNormal">
-Znalazłem!– dobiegł nas krzyk z kuchni. - Czy ktoś wie jak uruchomić mikrofalówkę?</div>
<div class="MsoNormal">
Wstałam i ruszyłam do pomieszczenia. Chłopak opierał się o blat i próbował włączyć kuchenkę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Yyy… Niall. Najpierw musisz ją podłączyć do prądu. - powiedziałam z uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak zrobił to, co kazałam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Za wysoka technologia jak dla mnie. – mruknął.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęłam się śmiać.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę panowała cisza, którą już po chwili blondyn przerwał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, jednak śpiączka ma swoje plusy. – powiedział.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Jak mógł powiedzieć coś takiego? My martwiliśmy się o niego, a on teraz wyjeżdża z takim tekstem?</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego? – zapytałam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Można się dużo ciekawych rzeczy dowiedzieć. – uśmiechnął się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co masz na myśli? – dopytywałam patrząc na niego badawczo.</div>
<div class="MsoNormal">
-No wiesz, na przykład pewna dziewczyna może ci powiedzieć, że jej się podobasz. – odparł i podszedł bliżej mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie możliwe! Nie mógł przecież tego słyszeć! Przecież… ja żartowałam z tym, że w śpiączce osoba poszkodowana może cię usłyszeć! Takie rzeczy zdarzają przecież się w filmach, a nie w prawdziwym życiu!</div>
<div class="MsoNormal">
-O co chodzi? – zapytałam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Skylar, ja wszystko pamiętam… Pamiętam, jak mówiłaś mi o swoich uczuciach. Słyszałem twój głos. To właśnie dlatego się obudziłem. Po to, by powiedzieć ci, co ja czuję do ciebie. – powiedział i uśmiechnął się.</div>
<div class="MsoNormal">
-To… co czujesz? – zapytałam niepewnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Pomimo, że za wszelką cenę chciałam poznać odpowiedź, trochę się bałam co usłyszę. Co, jeżeli powie, że chce byśmy byli tylko przyjaciółmi, że nic dla niego nie znaczę? Że jestem tylko koleżanką?</div>
<div class="MsoNormal">
Wzięłam głęboki oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja… – powiedział i zbliżył się do mnie tak, że z łatwością mógł mnie pocałować.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle do kuchni wpadł Louis.</div>
<div class="MsoNormal">
-To co z tym popcornem? – zapytał</div>
<div class="MsoNormal">
Następnie spojrzał na mnie i na Nialla i uniósł jedną brew.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie przeszkadzajcie sobie. Ja tylko sobie poczekam na popcorn. – powiedział i wyszczerzył się.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondyn zgromił go wzrokiem. Tomlinson przez chwilę nawet nie zorientował się, że chłopak kieruje to do niego.</div>
<div class="MsoNormal">
Louie głośno westchnął.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie trzeba było się całować w miejscu publicznym. – mruknął i ruszył w kierunku wyjścia z pomieszczenia. </div>
<div class="MsoNormal">
Niall szybko porwał rolkę papierowych ręczników i rzucił nią w Louisa. Gdy tylko usłyszeliśmy oburzony krzyk Tomlinsona, zaczęliśmy się śmiać a po głośnym „dzyń” wydanym przez mikrofalę, rozłożyliśmy popcorn do kilu misek i zanieśliśmy do salonu.</div>
<div class="MsoNormal">
-No nareszcie! – krzyknął uradowany Harry. – wysłaliśmy Louisa na zwiady, ale został ciężko ranny na misji. – Styles uniósł brew.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czy ty coś sugerujesz? – zapytał Niall.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, no coś ty! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Ja i sugerowanie? – Lokowaty udawał, że się tłumaczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęłam się śmiać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, dobra oglądajmy już ten film, bo nas koniec świata nastanie. – powiedziałam, a wszyscy przystali na moją propozycję.</div>
<div class="MsoNormal">
Usiedliśmy z Niallem na sofie. Chłopak podał jedną miskę z popcornem Zaynowi i Lexie, drugą Louisowi, Harremu i Liamowi, a trzecią zostawił dla nas.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy wszyscy zajęli wygodnie miejsca, Styles włączył film.</div>
<div class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
-Harold, włącz pauzę! Siku mi się chcę! – krzyknął Louis.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie włączę. Już piąty raz o to prosisz! Chcemy w końcu obejrzeć ten film. – mruknął oburzony szatyn.</div>
<div class="MsoNormal">
-To co według ciebie mam zrobić? – Tomlinson spojrzał na niego.</div>
<div class="MsoNormal">
Harry wzruszył ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lej do słoika. – zasugerował.</div>
<div class="MsoNormal">
Pan Marchewka zmrużył oczy jak żmija.</div>
<div class="MsoNormal">
-Taa, bardzo mądre, Hazza.</div>
<div class="MsoNormal">
-Louis, czy ty masz coś z mózgiem? – zapytał Zayn.</div>
<div class="MsoNormal">
-Odwal się od mojego mózgu, ty świnko Peppo ty! – krzyknął Tomlinson.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn zrobił obrażoną minę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, ale jak mi zbieracze puszczą, to ja tego nie będę sprzątał. – mruknął i już po chwili wziął całą garść popcornu i wsadził ją sobie do ust.</div>
<div class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Po obejrzeniu tego i dwóch kolejnych filmów, stwierdziłyśmy z Lexie, że na nas pora. </div>
<div class="MsoNormal">
-Musicie już iść? – zapytał Zayn cały czas patrząc na moją przyjaciółkę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jest już późno. – mruknęła blondynka. Z jej miny można było wyczytać, że też z chęcią by jeszcze została. Może nie po to, by oglądać filmy, ale żeby pobyć z Zaynem.</div>
<div class="MsoNormal">
-No trudno. – westchnął mulat i przytulił Lexie na pożegnanie. </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna ruszyła do auta.</div>
<div class="MsoNormal">
Reszta się rozeszła. Został tylko Niall. Przyglądał mi się przez chwilę.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Niall</div>
<div class="MsoNormal">
-Do zobaczenia jutro w szkole. – powiedziałem z uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale teraz tak jakoś brakowało mi dowagi. Być może dlatego, że czułem na sobie spojrzenia pozostałej czwórki skierowane zza firanki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne. – odparła Sky i ruszyła w kierunku samochodu.</div>
<div class="MsoNormal">
Zamknąłem drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Niallu Horanie, jaki ty jesteś głupi. – mruknąłem sam do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Potwierdzam. – usłyszałem krzyk Tomlinsona z drugiego pokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
-Louis, chcesz jeszcze raz z papierowych ręczników? Nie? To się przymknij! – odkrzyknąłem i poczłapałem do siebie na górę.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Chwyciłem do ręki gitarę i zacząłem brzdąkać jakieś przypadkowe akordy. Z początku z niczym mi się nie kojarzyły, ale po chwili rozpoznałem, że jest to She’s The One. Piosenka, którą napisałem dla Skylar oraz którą miałem jej dzisiaj zagrać. Niestety nie wyszło. Jak zwykle z resztą.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-76442884473110891472012-04-20T16:58:00.002+02:002012-04-20T16:58:39.445+02:00Rozdział 13<br />
Po usłyszeniu tak długo wyczekiwanych przeze mnie słów, zrobiło mi się gorąco. Nie mogłam w to uwierzyć. Obudził się! Po tych wszystkich tygodniach spędzonych przy jego łóżku, wpatrując się w jego bezwładne cało, nareszcie będę mogła z nim porozmawiać, usłyszeć jego głos, śmiech, zobaczyć jego radosne oczy.<br />
-Jedźmy. – powiedziałam z uśmiechem.<br />
Wszystko już było dobrze. Nie miałam powodów, by nie być szczęśliwą.<br />
<br />
Zayn<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Gdy tylko Harry powiedział mi, że Niall się obudził, wiedziałem, co muszę zrobić.<br />
Szybko udałem się do gabinetu dyrektora. Wyjaśniłem, jaka jest sytuacja i że nie mogę zostać na kolejnych lekcjach. Mężczyzna zgodził się od razu.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Po zabraniu z pokoju nauczycielskiego wszystkich swoich rzeczy, ruszyłem szybkim krokiem do samochodu, który zaparkowany był przy głównym wyjściu. Reszta już tam na mnie czekała. Gdy tylko mnie zobaczyli, Lou odpalił auto, więc jak tylko wsiadłem do samochodu, Tomlinson ruszył z piskiem opon.<br />
<br />
Skylar<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Weszliśmy do szpitala, po czym szybko udaliśmy się do tak często w ostatnim czasie odwiedzanej przez nas, sali sto dwadzieścia dwa. Otworzyliśmy pospiesznie drzwi i weszliśmy.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Blondyn leżał na łóżku, wpatrując się w jakiś niewidoczny dla naszych oczu punkt. Gdy tylko nas zobaczył, na jego twarzy zamajaczył uśmiech.<br />
-Cześć. – wyszeptał.<br />
Szybko podeszliśmy do łóżka i usiedliśmy na ławeczce dla odwiedzających.<br />
Blondyn przebiegł wzrokiem po twarzach czwórki, jakby nie mógł żadnego z nich rozpoznać. Gdy jego wzrok spoczął na mnie, kąciki jego ust uniosły się wyżej, ale już po chwili odwrócił głowę.<br />
-Co ja tu tak właściwie robię? Nic nie pamiętam. Widzę wszystko jak przez mgłę, bez żadnych szczegółów. – zwrócił się do reszty.<br />
Louis zaczął opowiadać, jak uderzył w niego samochód i jak przez ponad miesiąc był w śpiączce.<br />
Gdy Tomlinson skończył, Niall spojrzał na mnie ponownie.<br />
-Jako prezent urodzinowy kupię ci oczy dookoła głowy. – uśmiechnął się.<br />
-Przepraszam, ja… - nie dokończyłam, bo mi przerwali.<br />
-Nic się nie stało.<br />
-Jak to nie? Byłeś w śpiączce…<br />
-Ale żyję. Nie zastanawiajmy się, co by było, gdyby. – powiedział powoli, ale pogonie.<br />
Uśmiechnęłam się delikatnie<br />
Nagle do pokoju wpadł lekarz, który przez ten cały czas udzielał nam informacji o Niallu.<br />
-Proszę o opuszczenie sali. Pacjent musi wypocząć. – powiedział.<br />
-Odpocząć? Przecież spał przez ponad miesiąc! – krzyknął Lou.<br />
Mężczyzna zmierzył go wzrokiem.<br />
Harry pokręcił głową z uśmiechem i położył rękę na ramieniu Tomlinsona.<br />
-Tak, chodźmy. – powiedział Styles.<br />
Wstaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia.<br />
***<br />
Niall miał zostać na obserwacjach na kilka dni, po których go wypuszczono. Wszystkie urazy wewnętrzne się już zagoiły, więc lekarz powiedział, że nie ma powodów, by został w szpitalu na dłużej. Chłopak tryskał energią. Zachowywał się jak nowonarodzony. Louis twierdził, że jeżeli on by tak długo spał, to też by taki był. Pomimo sarkastycznych uwag, wiedziałam, że w głębi cieszy się, że jego przyjaciel wreszcie się wybudził. Ja również.<br />
Gdy tylko Niall wyszedł ze szpitala, pełen życiowej energii, postanowił urządzić grilla, który poprzednio nam nie wyszedł ze względów oczywistych. Ja i Lexie miałyśmy się stawić w ich domu o dziewiętnastej.<br />
***<br />
-Tak się cieszę. – moja przyjaciółka skakała wokół mnie, gdy prostowałam włosy. – Wiesz, okazja by lepiej poznać Zayna. – poruszyła zabawnie brwiami. – A co do bliższego poznania, to kiedy zamierzasz powiedzieć Niallowi o swoich uczuciach?<br />
-Wiesz, tak jakby mu już powiedziałam. – odparłam.<br />
-Tak jakby? – Lexie założyła ręce na piersi.<br />
-Podobno jak ludzie są w śpiączce, to dużo, a nawet większość rzeczy słyszą. Wiec… wtedy mu powiedziałam.<br />
-To się nie liczy. – warknęła poirytowana blondynka.<br />
Zaśmiałam się.<br />
-Tobie na tym tak bardzo zależy? – zapytałam.<br />
-Po prostu chcę, być była szczęśliwa. – powiedziała moja przyjaciółka.<br />
Uśmiechnęłam się.<br />
-Wiesz, że cię kocham, nie? – zapytałam.<br />
-Skylar, włosy! – krzyknęła Lexie.<br />
Spojrzałam na nie. Prostownica na nich zaciśnięta robiła się coraz cieplejsza. Zdjęłam ją.<br />
-Niedługo będę łysa i szczęśliwa. – zauważyłam.<br />
Zaczęłyśmy się śmiać jak głupie.<br />
***<br />
Podjechałyśmy pod dom na wyznaczonej ulicy. Było straszne oberwanie chmury, więc nie byłam pewna czy ognisko nam wypali, przynajmniej teraz.<br />
Zapukałyśmy do drzwi, które już po chwili otworzył nam rozentuzjazmowany Liam.<br />
-Cześć! – wyszczerzył się.<br />
-Hej. – odpowiedziałyśmy z Lexie.<br />
-Wchodźcie. – powiedział i otworzył szczerz drzwi.<br />
Wkroczyłyśmy do domu.<br />
Od razu, nie wiadomo skąd, pozostała czwórka stanęła koło nas.<br />
Jako pierwszy głos zabrał Harry.<br />
-Z racji tego, że Matka Natura najwyraźniej nas nie lubi. – powiedział, po czym chwilę się zastanowił. – Co ja gadam? – zapytał sam siebie. – Nas nie da się nie lubić! – wykrzyknął z przekonaniem.<br />
-Taa, a Harrego największą zaletą jest skromność. – mruknął Lou.<br />
Hazza zmroził go wzrokiem<br />
Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.<br />
-Pozwól Louisie, że dokończę. – powiedział Styles. – Co wy na mały maraton filmowy? – spojrzał na nas.<br />
-Jasne. – odparłyśmy.<br />
Kątem oka dostrzegłam, że Lexie próbuje coraz bardziej zbliżyć się do Zayna. Chłopak nie pozostawał jej dłużny, bo cały czas patrzył się na nią i uśmiechał, gdy tylko ich spojrzenia się spotykały.<br />
Weszliśmy do salonu.<br />
Lexie i Zayn usiedli na kanapie i pogrążyli się w rozmowie. Nie ma co. Ta dwójka do siebie pasowała.<br />
Spojrzałam na Nialla. Chłopak wertował w pokrowcu na filmy. Było mi tak strasznie głupio teraz podejść do niego i tak normalnie zacząć rozmowę. Cały czas obwiniałam się za ten wypadek. Byłam pewna, że nie zapomnę go nigdy.<br />
Blondyn, jakby wiedząc, że myślę o nim, spojrzał na mnie i uśmiechnął się.<br />
-Pomożesz mi coś wybrać? – zapytał.<br />
-Pewnie. - powiedziałam.<br />
Usiadłam na kanapie obok niego. Byliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się ramionami.<br />
-Co tam macie? – spytałam i wzięłam od blondyna pokrowiec.<br />
Zaczęłam przerzucać kolejne płyty.<br />
-Tylko nie romansidło, proszę! – powiedział błagalnie. – ostatnio Harry ma na nie fazę. Jak to stwierdził: Nie ma nic dziwnego, że oglądam babskie filmy! – zacytował.<br />
Zaśmiałam się.<br />
-Jasne, jasne. A tak na prawdę to też wam się podobają, co nie? Ta chwila zwątpienia, gdy główna bohaterka nie wie którego z chłopaków wybrać! No nie mów, że tego nie lubisz? – droczyłam się z nim.<br />
-Bardzo zabawne. – powiedział z uśmiechem. – Gdybyś je oglądała codziennie, to też by ci zbrzydły. – mruknął.<br />
-Ha! Czyli jednak wcześniej ci się podobały?<br />
-Tego nie powiedziałem! – bronił się.<br />
-Ale to miałeś na myśli. – poruszyłam brwiami.<br />
-Wcale nie! – zaprzeczał z uśmiechem.<br />
Nagle głowa Louisa znalazła się pomiędzy nami.<br />
Patrzył to na mnie, to na Nialla.<br />
-Uuuuu… Harry, Harry! Mamy nową parę! – krzyknął szczęśliwy.<br />
-My nie… - próbował powiedzieć blondyn.<br />
-Taa, a ja nie jestem Louis! – powiedział Tomlinson.<br />
-No bo nie jesteś. Nie wiedziałeś, że gdy kiedyś spałeś, wypraliśmy ci mózg i nadaliśmy ci imię Louis? Tamto było zbyt… - powiedział Zayn.<br />
-Zbyt jakie? – dopytywał pan Marchewka z udawanym zaciekawieniem.<br />
-Nazywałeś się Gertruda i byłeś kobietą! – krzyknął Malik.<br />
-Bardzo zabawne! – Lou zrobił obrażoną minę.<br />
-Jak dla mnie tak! – powiedział Zayn.<br />
Już po chwili mulat oberwał z poduszki<br />
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać<br />
<br />
<br />
<br />N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-40259973153893074512012-04-20T16:57:00.005+02:002012-04-20T16:57:57.022+02:00Rozdział 12<br />
Gdy tylko zadzwonił dzwonek do drzwi, od razu zbiegłam na dół.<br />
-Hej Sky.<br />
-Cześć Liam. – przywitałam chłopaka z delikatnym uśmiechem. – Wchodź, ja tylko się przebiorę i możemy jechać.<br />
Payne wykonał posłusznie polecenie.<br />
Pobiegłam na górę do mojego pokoju. Włożyłam jakąś pierwszą lepszą koszulkę i ciepłą bluzę. Na stopy wcisnęłam Conversy a do kieszeni spodni wsunęłam telefon.<br />
Wyszłam z pokoju i udałam się na dół.<br />
Liam siedział na krześle w kuchni.<br />
-Jedziemy? – zapytał.<br />
Pokiwałam głową i razem wyszliśmy z domu.<br />
<br />
Niall<br />
Odległe pikanie i pospieszne kroki to nie były jedyne dźwięki, które do mnie dobiegały. Czułem się, jakbym to wszystko było tak daleko ode mnie. Nie miałem pojęcia co się dzieje, nie mogłem ruszyć nawet małym palcem. Usłyszałem szczęk klamki a później szelest. Ktoś wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowałem. Poczułem, jak czyjaś dłoń zaciska się na moim przegubie, nie mogłem nic zrobić!<br />
-Cześć Niall– odezwał się mój gość. Od razu ją rozpoznałem.<br />
Skylar pojawiła się tu jak za każdym razem. Chciałem krzyknąć. Dać jakikolwiek znak, że ją słyszę, ale na nic. Nie mogłem wydobyć z siebie głosu.<br />
Po chwili do otaczających mnie głosów dołączył kolejny. Męski. Liam.<br />
-Pójdę po herbatę.<br />
-Okej.<br />
Kolejne kroki. Trzask zamykanych drzwi.<br />
-Lekcje gitary nie są już takie same bez ciebie. – usłyszałem. – Wiem, że mnie teraz nie słyszysz, być może to lepiej…Raczej nie odważyłabym się powiedzieć ci tego prosto w oczy, ale… Podobasz mi się…<br />
<br />
Skylar <br />
Po wizycie u Nialla w szpitalu, Liam odwiózł mnie do domu. Pytałam czy może nie chce na chwilę wpaść, ale odmówił. Powiedział, że musi podjechać po Zayna pod szkołę.<br />
Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizor, kiedy moja mama usiadła obok mnie.<br />
-To twój chłopak? – zapytała prosto z mostu.<br />
-Kto taki?<br />
-Ten Liam, który dziś po ciebie przyjechał. – wytłumaczyła.<br />
-Nie, to kolega. – mruknęłam.<br />
Mama uniosła jedną brew.<br />
-Na serio. – zapewniłam.<br />
Rodzicielka pokiwała głową.<br />
Teraz mój czas na zadawanie pytań.<br />
-Jak tam Robert? – spojrzałam na mamę znacząco.<br />
-Przepraszam, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej. – wymamrotała.<br />
Westchnęłam.<br />
-Wiesz, mamo. Stwierdziłam, że nie będę się do tego mieszać. Jeżeli go lubisz, to i ja postaram się go polubić. – uśmiechnęłam się.<br />
Mama odwzajemniła ten gest.<br />
-Kocham cię, wiesz. – powiedziała.<br />
-Też cię kocham, mamo. – przytuliłam rodzicielkę. – A teraz opowiadaj. Kiedy ten ślub? – zapytałam.<br />
-Planujemy go na maj. Nie za zimno, nie za ciepło. W sam raz. Odbył by się w domu Roberta. Ma ogromną posiadłość! Czeka nas tyle do zrobienia!– mama cała promieniała.<br />
Chcąc, nie chcąc też się uśmiechnęłam.<br />
<br />
Louis<br />
Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakieś tam przypadkowo włączone programy. Nikt i tak się na nich nie skupiał, więc leciało co bądź. Chcieliśmy tylko zakryć niezręczną ciszę.<br />
Już od dawna w tym domu nie było wesoło. W tle nie grała gitara, z kuchni nie ulatywał dym przypalonej przez mnie przyprawy, a Zayn nie biegał po całym domu i nie szukał lusterka. Nic. Jakby ktoś ulotnił stąd całą dobrą energię. Poniekąd tak było. To właśnie dzięki temu blondynowi zawsze było pozytywne zamieszanie. Gdy zabrakło Nialla, zabrakło i tego.<br />
Tego czegoś, co sprawiało, że tak świetnie się nam razem śmiało i robiło kawały telefoniczne. Teraz siedzimy drętwo przed telewizorem i oglądamy reklamy udając zafascynowanych. Dostrzegacie różnicę? Bo ja tak i to ogromną.<br />
<br />
Skylar<br />
Wraz z Lexie weszłyśmy do szkoły. Jako pierwsze miałyśmy zajęcia dodatkowe, więc od razu ruszyłyśmy do innych klas. Sala w której miałam mieć gitarę, była otwarta, więc weszłam już do środka, bo do początku lekcji została może minuta. Usiadłam na krześle i zaczęłam wyjmować gitarę z futerału.<br />
Tak jak sądziłam, lekcja zaczęła się już po chwili. Jason, nowy nauczyciel wszedł ostatni tuż po uczniach.<br />
-Dziś zdajemy. – warknął.<br />
Wszyscy zaczęli powtarzać sobie chwyty. Ja, że zrobiłam już to dużo wcześniej, siedziałam teraz bezczynnie.<br />
Jason spojrzał na mnie.<br />
-Słyszałaś, co powiedziałem? – zapytał uśmiechając się.<br />
-Tak. Umiem wszystko.<br />
Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.<br />
-To skoro tak wszystko umiesz, zapraszam. Jesteś pierwsza. – mruknął.<br />
Wzięłam gitarę i krzesło. Usiadłam koło niego i zaczęłam grać. Już po pierwszym akordzie mi przerwał.<br />
-Źle. – skwitował.<br />
-Co? Jak źle? Przecież…<br />
-Jeżeli mówię, że źle, to tak jest. Może ten wasz poprzedni nauczyciel wam odpuszczał, ale ja nie. Dziś dostajesz jedynkę, możesz ją potem poprawić.<br />
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, wzięłam gitarę, krzesło i ruszyłam na swoje miejsce.<br />
***<br />
Lekcja minęła dość szybko, bo cały czas zdawaliśmy. Nikt nie dostał wyższej oceny niż trójka.<br />
Po dzwonku, gdy już miałam wychodzić z sali, Jason mnie zawołał.<br />
-Podejdź. – uśmiechnął się obleśnie.<br />
Wykonałam polecenie. Co jak co, ale nie chciałam dostać kolejnej jedynki za rzekome lekceważenie nauczyciela.<br />
-Słucham? – mruknęłam.<br />
-Pamiętasz, jak mówiłem, że możesz poprawić tą ocenę? – zapytał.<br />
Wyminął mnie i zamknął drzwi, po czym ruszył w moim kierunku.<br />
Moje serce przyspieszyło ze strachu.<br />
Położył rękę na moim biodrze.<br />
-Zostaw mnie. – powiedziałam stanowczo, chodź cicho.<br />
-Wiem, że tego chcesz. – mruknął z wrogim uśmiechem i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.<br />
Po raz pierwszy bałam się kogoś tak bardzo jak teraz. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Postanowiłam jednak coś zdziałać. Szybko go wyminęłam i pobiegłam do drzwi. Jednak nigdy nie byłam wyjątkowo szybka, więc już po chwili mnie złapał i chwycił za nadgarstki.<br />
-Zostaw…! – próbowałam się wyrwać, ale na nic.<br />
Zaczął mnie całować. Nagle poczułam, że jego dłoń wsuwa się pod moją bluzkę.<br />
Krzyknęłam.<br />
-Cicho… Zobaczysz, nie zaboli. – zaśmiał się cicho.<br />
-Co ja ci zrobiłam?!<br />
-Chcesz zdać? – zapytał szorstko.<br />
-Zostaw mnie! – krzyczałam.<br />
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Ból psychiczny, który teraz odczuwałam, był nie do zniesienia.<br />
Krzyknęłam jeszcze raz z nadzieją, że może ktoś usłyszy. Łudziłam się jednak na marne, bo te sale były dźwiękoszczelne z racji tego, że odbywały się tu lekcje gitary.<br />
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął Liam. Wykorzystując zdezorientowanie Jasona, szybko podbiegłam do Payne’a. Chłopak chyba zrozumiał w jakiej sytuacji się teraz znajduję, bo zasłonił mnie własnym ciałem.<br />
-Jason, można wiedzieć co ty do cholery robisz?! – zagrzmiał.<br />
Mężczyzna spojrzał na niego wrogo.<br />
-Twoja koleżaneczka sama tego chciała. – powiedział pewnie.<br />
-Dlaczego kłamiesz?! – krzyknęłam przez łzy.<br />
-Wyjdź z klasy. Zaraz do ciebie przyjdę. – usłyszałam szept Liama.<br />
Pokiwałam głową i czym prędzej wykonałam polecenie.<br />
***<br />
Liam wyszedł z klasy. Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami. Natychmiast mnie przytulił. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie wszedł. Była to przerwa na lunch, więc musiałabym spędzić z Jasonem całe pół godziny!<br />
Nagle o czymś sobie przypomniałam.<br />
-Przecież nie mogłeś mnie usłyszeć. Skąd wiedziałeś, że on właśnie... – nie dokończyłam.<br />
-Nie słyszałem ani nie wiedziałem.<br />
Spojrzałam na niego zdziwiona.<br />
-Miałem ci powiedzieć, że dzwonił lekarz ze szpitala. – powiedział.<br />
-Co jest? – zapytałam. – Coś z Niallem?<br />
Serce zaczęło mi bić mocniej. Co jeśli coś złego się stało?!<br />
-Tak, z nim… Skylar, on się obudził!<br />
<div>
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-6884252603836058092012-04-20T16:57:00.002+02:002012-04-20T16:57:16.865+02:00Rozdział 11<br />
-Jak to w śpiączce? – zapytał Lou.<br />
-Tak będzie dla niego lepiej. Musi odpocząć a jego organizm „naprawić” się. – powiedział lekarz. – No dobrze… to by było na tyle. Macie jakieś pytania?<br />
-Możemy go zobaczyć? – zapytał Zayn.<br />
-Tak, oczywiście. Sala numer sto dwadzieścia dwa. – powiedział mężczyzna. Jeszcze przez chwilę nam się przyglądał, ale już po chwili odszedł.<br />
W śpiączce. On jest w śpiączce… Ale żyje… Żyje i będzie żył… Biłam się z własnymi myślami. Z jednej strony cieszyłam się z zaistniałej sytuacji, bo przecież ludzie budzą się ze śpiączek, ale pytanie kiedy… no właśnie kiedy się obudzi?<br />
***<br />
Weszliśmy do pomieszczenia, w którym leżał Niall. Pokój był w białych barwach, co wywoływało uczucie smutku i nicości. Spojrzeliśmy na jedyne metalowe łóżko w tej sali, a właściwie na jego właściciela. Blondyn leżał spokojnie, a jego klatka piersiowa unosiła się rytmicznie. Wyglądał jakby spał, ale tak nie było.<br />
Podeszliśmy do chłopaka i przez chwilę wpatrywaliśmy się w jego bezwładne ciało.<br />
-Cześć Niall. – jako pierwszy odezwał się Zayn.<br />
-Kto mi teraz będzie chodził po zakupy, co? – zapytał cicho Lou.<br />
Reszta nic nie powiedziała. Bo w sumie, to po co mieliby mówić, skoro chłopak i tak nic nie zrozumie.<br />
-Przepraszam. – wyszeptałam do blondyna i zalałam się łzami. Wiedziałam, że mnie teraz nie słyszy, ale miałam potrzebę powiedzenia tego na głos, przy wszystkich. Czułam się winna i to cholernie.<br />
Chłopaki spojrzeli na mnie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. On jakoś się trzymali, albo przynajmniej starali zachować powagę, ale ja nie.<br />
Wyszłam szybkim krokiem z sali i puściłam się pędem w stronę wyjścia. Pragnęłam jak najszybciej opuścić szpital.<br />
***<br />
Po wejściu do domu zostałam zaatakowana przez mamę pytaniami, gdzie byłam tak długo i dlaczego nie dałam żadnego znaku. Opowiedziałam jej całą historię, oczywiście nie wspominając o tym, co czuję do blondyna. Rodzicielka smutno kiwała głową. Zawsze przejmowała się ludzkimi tragediami, nawet tymi najmniejszymi. To właśnie po niej to miałam.<br />
-Gdzie jest Robert? – zapytałam zniesmaczona.<br />
-Och… poszedł. – wyjąkała mama.<br />
Spojrzałam na przez dłuższą chwilę, ale nie miałam zamiaru, bynajmniej nie dzisiaj, ubiegać się o powody.<br />
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju.<br />
<br />
Lexie<br />
Gdy tylko dowiedziałam się, co wydarzyło się po szkole, postanowiłam, że odwiedzę Skylar. Było mi jej strasznie szkoda. Niall jej się podobał. Sama nie wiem, co bym zrobiła, gdyby to samo przytrafiło się Zaynowi…<br />
Zapukałam do drzwi mojej przyjaciółki. Otworzyła mi pani Thomas.<br />
-Dzień dobry. Jest Sky? – zapytałam.<br />
Kobieta pokiwała głową i uśmiechnęła się delikatnie.<br />
-Wchodź.<br />
Wykonałam posłusznie polecenie.<br />
-Może ty do niej jakoś przemówisz. Odkąd przyszła do domu cały czas siedzi w pokoju. Próbowałam wejść, ale jest zamknięta na klucz. Słyszałam nawet, że płacze. A to wszystko od momentu, gdy powiedziała mi o tym nauczycielu gitary. – powiedziała zmartwiona. – chyba go lubiła. – dodała.<br />
Lubiła? To nawet mało powiedziane, pomyślałam.<br />
-Tak, Niall jest miły. – uśmiechnęłam się, ale skarciłam się w duchu, bo już chciałam powiedzieć, że BYŁ miły. <br />
Ruszyłam w kierunku schodów, na które już po chwili się wspięłam.<br />
Zapukałam do drzwi mojej przyjaciółki.<br />
-Zostaw mnie. – usłyszałam tylko.<br />
-Skylar, to ja. Otwórz, proszę. – oświadczyłam.<br />
Chwila ciszy.<br />
Najwyraźniej ją przekonałam, bo już po chwili drzwi się otwarły, a w nich stanęła moja przyjaciółka z podpuchniętymi oczami i czerwonym nosem.<br />
-Chodź. – mruknęła.<br />
Weszłam do pokoju. Sky, zamknęła drzwi i usiadła na łóżku.<br />
-Jak tam? – zapytałam delikatnie.<br />
Zaszlochała cicho.<br />
Przytuliłam ją do siebie. Nie chciałam, by była smutna.<br />
-Wiesz czego się najbardziej boję? – wyszeptała po chwili – że gdy on się obudzi , będzie na mnie zły.<br />
-Dlaczego miałby być na ciebie zły? – zapytała.<br />
-Nie wiem, ale… boję się tego… Boję się, że nie będzie szansy dla nas… - wyjąkała.<br />
-Nie masz czego. Podobasz mu się, a tobie podoba się on. – powiedziałam.<br />
-Wiesz, on dziś zaprosił mnie i ciebie na grilla. Jeszcze przed wypadkiem. – szepnęła. – Ja się tak cieszyłam. Sądziłam, że to będzie okazja, by go lepiej poznać… A ty miałabyś okazję lepiej poznać Zayna.<br />
Na dźwięk jego imienia serce mocniej mi zabiło… Lexie, ogarnij się! Przyszłaś tutaj, żeby pocieszyć Sky, a nie marzyć o Maliku!<br />
Zastanowiłam się przez chwilę.<br />
-Wiesz co. Mam dla ciebie radę. Gdy tylko się obudzi ze śpiączki, powiedz mu to wszystko, co do niego czujesz. Niech wie.<br />
<br />
Skylar<br />
Gdy następnego dnia poszłam do szkoły, okazała się, że mamy nowego nauczyciela od gitary. Nie był za miły, ale przynajmniej był.<br />
Kolejne dni mijały według ustalonego schematu. Najpierw szkoła, potem szpital, następnie odrobić lekcje. Nawet się nie obejrzałam, kiedy godziny zamieniały się w dni, a dni w kolejne tygodnie.<br />
Dużo się zmieniło. Teraz więcej czasu spędzałam z Liamem, od kiedy zaoferował się, że po szkole będziemy razem jechać do szpitala.<br />
Wiele się wydarzyło, ale jedno pozostało bez zmian. Niall jak dotąd się jeszcze nie obudził. Lekarz mówił, że to naturalne i nie mamy się czym przejmować, ale było na odwrót. Za każdym razem, gdy byliśmy na odwiedzinach, by tylko posiedzieć z Niallem, uświadamiałam sobie, że minął już dłuższy czas, od kiedy jest nieprzytomny. Cały miesiąc! Już miesiąc nie widziałam jego uśmiechu, już miesiąc nie słyszałam jego głosu, nie widziałam jego pięknych oczu! Z każdym kolejnym dniem budziłam się z przerażeniem, że nie wyjdzie ze śpiączki. I to wszystko przeze mnie!<br />
<br />
<div>
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6625271237298286167.post-73216587174547391352012-04-20T16:56:00.005+02:002012-04-20T16:56:42.559+02:00Rozdział 10<br />
Liam<br />
-Niall! – krzyknąłem.<br />
Puściliśmy się biegiem przed siebie. Wokół samochodu zbierała się coraz większa kupa ludzi.<br />
-Idź do Skylar. – polecił mi Harry.<br />
Kiwnąłem głową i podbiegłem do dziewczyny. Była biała jak kreda. Przytuliłem ją do siebie. Zaczęła płakać.<br />
-Spokojnie, spokojnie… - szeptałem i odwróciłem głowę w stronę miejsca wypadku. Nawet nie wiem kiedy, ale przyjechała karetka. Sanitariusze wnieśli ciało Nialla do pojazdu i już po chwili wyjechali na sygnałach.<br />
<br />
Zayn<br />
Przyglądałem się biegającym wokół Nialla sanitariuszom. Wszystko działo się tak szybko. W moich oczach zbierały się łzy.<br />
-Ile poszkodowany ma lat? – zapytał jeden z mężczyzn.<br />
-Osiemnaście – wyjąkałem.<br />
W karetce było mało miejsca, więc widziałem wszystko. Niall robił się coraz bardziej blady.<br />
-Nie wyczuwam pulsu – powiedział jeden z mężczyzn<br />
Poczułem, że serce podchodzi mi do gardła. Przyspieszyło, tak samo jak oddech. Emocje wzięły nade mną górę. Łzy spłynęły po moich policzkach.<br />
-John! Tracimy go! – krzyknął jeden z nich.<br />
Młodszy mężczyzna odchylił głowę Nialla i zaczął robić masaż serca. Po trzydziestu uciskach wtłoczył powietrze do płuc blondyna. Powtórzył to kilka razy. Odsunął się od niego i machnął ręką.<br />
-Nic już nie zdziałamy – wymamrotał.<br />
Zareagowałem w ułamku sekundy.<br />
-Ratuj go kurwa! Albo ja sam to zrobię! –wydarłem się.<br />
Targały mną tak ogromne emocje, że nie przebierałem w słowach. Miałem gdzieś, co sobie pomyślą, mieli pomóc mojemu przyjacielowi, a nie z góry zakładać, że nie przeżyje. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony.<br />
-Ty tu do jasnej cholery jesteś ratownikiem! Więc rób co trzeba, chyba, że naprawdę mam zająć twoje miejsce! – krzyknąłem wstając.<br />
Wziął się do pracy. Po kilku seriach ucisków klatka piersiowa Nialla uniosła się już bez pomocy.<br />
<br />
Harry<br />
Lou zahamował z piskiem przed szpitalem. Wybiegliśmy z auta tak szybko, jak to było możliwe. Nie obchodziło nas nawet to, by zamknąć samochód. Teraz liczył się tylko Niall.<br />
Wbiegliśmy na długi korytarz.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Jedna z pielęgniarek spojrzała na nas krzywo i wywróciła oczami. Już miałem ochotę jej coś odpowiedzieć, ale Lou się odezwał.<br />
-Tam jest Zayn!<br />
Spojrzałem w wyznaczonym kierunku.<br />
Malik siedział na krześle. Twarz miał schowaną w dłoniach.<br />
Pobiegliśmy w jego stronę. Podniósł głowę, gdy tylko zjawiliśmy się przy nim.<br />
-Co z Niallem? – zapytałem.<br />
-Nic nie wiadomo. Na razie lekarz nic mi nie powiedział. – mruknął mulat.<br />
Usiedliśmy koło niego. Teraz pozostało nam tylko czekać.<br />
<br />
Liam<br />
Gdy karetka odjechała, Harry i Lou szybko wsiedli do auta i ruszyli za nią. Ja natomiast cały czas próbowałem uspokoić Sky.<br />
-To moja wina. – powiedziała.<br />
-Nie, nie twoja. – szepnąłem.<br />
-Gdybym uważała, jak chodzę, Niall nie musiałby tego robić za mnie!<br />
Umilkłem.<br />
-Pewnie mnie teraz nienawidzisz, co? – zapytała. – No powiedz to! Być może przeze mnie Niall nie przeżyje! – krzyknęła ze łzami w oczach. – Dlaczego nic nie mówisz?<br />
-Sky, słuchaj. To nie jest niczyja wina. Wypadki chodzą po ludziach, czy tego chcemy, czy nie. – powiedziałem. Nie chciałem by czuła się winna.<br />
Kolejna łza spłynęła po jej policzku. Starła ją wierzchem dłoni i wzięła głęboki oddech.<br />
-Jedźmy do szpitala. – szepnęła.<br />
Pokiwałem głową<br />
Wsiedliśmy do samochodu. Dziękowałem Bogu, że dzisiaj przyjechaliśmy dwoma.<br />
<br />
Skylar<br />
Ruszyliśmy z ulicy.<br />
Czułam się okropnie. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, co zrobiłam. Jeżeli Niall przeżyje, to jak ja mu spojrzę w oczy? Co powiem? Że przepraszam? Że mi przykro? Taa, takie coś można powiedzieć, gdy stłucze się wazon, a nie prawie zabije człowieka.<br />
***<br />
Weszliśmy do szpitala. Od razu zobaczyłam chłopaków, siedzących na krzesłach. Podeszliśmy do nich.<br />
-Wiadomo już coś? – zapytałam cicho.<br />
Pokręcili przecząco głowami.<br />
Usiadłam na jednym z krzeseł. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Spojrzałam na twarze reszty. Były przepełnione bólem. Wpatrywali się w jakiś niewidzialny punkt w ścianie.<br />
Panowała już długa cisza, jednak nikt jej nie przerwał, bo tak było nam lepiej.<br />
Nagle z pokoju wyszła jakaś pielęgniarka. Harry zerwał się na równe nogi i podbiegł do niej.<br />
-Słucham? – zapytała przeciągając sylaby.<br />
-Jakieś pół godziny temu przywieziono tu chłopaka w wieku osiemnastu lat. Był po wypadku. Wiadomo już co z nim? – Styles mówił tak szybko, że ledwie co zrozumiałam.<br />
-Przepraszam, ale tylko lekarz może udzielać takowych informacji. - powiedziała powolnie.<br />
Zobaczyłam, że Harry aż się trzęsie, żeby jej coś odpowiedzieć. Wyręczył go Lou.<br />
-Dziękujemy. – mruknął przywołując na twarz lekki uśmiech.<br />
Styles usiadł koło niego.<br />
-Nienawidzę ich. Mówią tak, jakby robiły łaskę, że w ogóle ci odpowiadają. – warknął Loczek.<br />
-Spokojnie. – powiedział Tomlinson. – wszystko będzie dobrze. Musi być.<br />
***<br />
Godziny upływały. Do tej pory jeszcze nikt nie zjawił się, by powiedzieć nam, co z Niallem. Na korytarzu panowała całkowita cisza. Nienawidziłam tego miejsca od czasu śmierci Jonathana. Być może to głupie, ale gdy zmarł, wmawiałam sobie, że lekarze nie dali z siebie wszystkiego w walce z rakiem. Przecież na pewno dało się go uratować!<br />
Przypomniało mi się, co Niall mówił mi o swoim bracie i łza pociekła mi po policzku. Jeżeli coś pójdzie nie tak, to jego matka straci już drugie dziecko w wypadku! I to przeze mnie! Nie wiedziałam, co jej powiem. Jak na razie jeszcze nie została powiadomiona. Harry poprosił o to lekarzy, bo kobieta choruje na nadciśnienie, a nie chcieliśmy jej martwić. Mieliśmy więc nadzieję, że się o niczym nie dowie, co nie było takie trudne, bo mieszkała w Irlandii, więc nie widziała za często syna…<br />
Całkowitą ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Lekarz rozejrzał się po sali, a następnie spojrzał na nas.<br />
-Wy jesteście od Nialla Horana? – zapytał.<br />
Zerwaliśmy się na równe nogi.<br />
-Tak. – powiedział zdenerwowany Lou.<br />
Poczułam, jak serce mi przyspiesza. Chciałam się już dowiedzieć co z blondynem, ale bałam się, że nie koniecznie będą to dobre wieści, lecz przeciwnie.<br />
-Cóż, jest nieprzytomny, ma kilka krwotoków wewnętrznych i liczne skomplikowane urazy… - spojrzał na nas - ale przeżyje – powiedział.<br />
Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się delikatnie. On przeżyje. Nie umarł, przeżyje, powtarzałam sobie. Nagle poczułam się taka szczęśliwa. Jakby kamień spoczywający w moim sercu wydostał się na zewnątrz i już nigdy miał nie wrócić.<br />
-Dziękujemy. – odparł Harry.<br />
-Jest tylko jeszcze jedna sprawa. – spojrzeliśmy na niego zdziwieni.<br />
-Jedna sprawa? – Zayn uniósł brew. – Przecież powiedział pan, że przeżyje.<br />
Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy.<br />
-Jasne, przeżyje, ale… jest w śpiączce.<br />
<div>
<br /></div>N.http://www.blogger.com/profile/11647649987651228883noreply@blogger.com2