piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 20


 Trzask zamykanych drzwi.
Odwróciłam głowę, w nadziei, że ujrzę wracającego Nialla. Jednak myliłam się. To tylko Lexie i Zayn.
 Westchnęłam.
Od momentu kiedy wyszedł minęło już ponad pół godziny. A przecież Nicole miała rzekomo  tylko go przeprosić. A więc co robił tak długo?
 Moja przyjaciółka usiadła koło mnie na kanapie.
  -Coś się stało? – zapytała z troską.
  -Nie, nic. – wysiliłam się na lekki uśmiech.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę mi się przyglądała, ale już po chwili zaczęła tępo wpatrywać się w ekran telewizora.
  -Gdzie Niall? – odezwał się Zayn, który właśnie przejął pilota.
Opowiedziałam im wszystko od momentu wczorajszego „napadu” Nicole na dom chłopaków.
 Oczywiście pominęłam wszystkie swoje zmartwienia na temat tego, że Moore nie ma żadnych skrupułów i może posunąć się do wszystkiego. Pewnie i tak by mnie zignorowali.
                                                          ***
Minęło kolejne pół godziny. Coraz bardziej zamartwiałam się o Nialla. Próbowałam dzwonić, ale nic z tego. Chłopak zostawił telefon w domu.
  -Chcesz się przejść? – zapytała Lexie, chcąc pewnie odwrócić moją uwagę od długo nie wracającego blondyna – Tak wszyscy razem w szóstkę. Jest jeszcze za wcześnie jak na Wigilię, a jestem pewna, że gdy wrócimy, Niall będzie już w domu. – powiedziała z entuzjazmem.
  -Jasne, możemy. – przybrałam radosny ton. Wolałam już to, niż nic nie robienie.
Szybko ruszyłam na górę, do pokoju mojego i Lexie. Pospiesznie się przebrałam w jakieś ciepłe rzeczy, bo na dworze było strasznie zimno.
 Gdy skończyłam, zeszłam na dół, gdzie reszta czekała już na mnie zwarta i gotowa.
                                                             ***
Śnieg padający delikatnie na dworze nadawał Wigilii pewien urok, którego nie dało się opisać słowami. Pamiętam, że zawsze jako mała dziewczyna, tak wyobrażałam sobie wymarzone święta. Masa białego puchu, by można urządzić bitwę na śnieżki oraz przyjemny zapach wszystkich tych wspaniałych potraw, które mama przyrządzała na Wigilię, rozchodzący się po całym domu.
 Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień.
 Pomimo, że były one tak odległe, pamiętałam je i to dokładnie. Cały czas przed oczami miałam obraz mnie samej i Jonathana, gdy to razem lukrowaliśmy pierniki wcześniej przez nas upieczone. Co prawda, nie były one idealne, ale wykonane przez nas, co czyniło je najwspanialszymi na świecie, pomimo tego, że niektóre były twarde jak krążki hokejowe.
 Usłyszałam krzyk gdzieś za sobą.
Momentalnie się odwróciłam.
 Tak, tego mogłabym się spodziewać.
 Zayn i Harry próbowali za wszelką cenę wrzucić sobie śnieg za kołnierze kurtek. Kończyło się na tym, że cały czas się darli, bo biały puch był strasznie zimny.
 Uśmiechnęłam się pod nosem.
 Dzięki tej piątce idiotów nawet każdy zły dzień stawał się tym lepszym. Czwórkę traktowałam jak braci, a Nialla kochałam całym swoim sercem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Był jak tlen, którego potrzebowałam do życia. Gdyby nie było tego pierwszego, niemożliwe byłoby to drugie.
                                                   ***
Szłam przed siebie pogrążona w rozmowie z Lexie. Właśnie omawiałyśmy nasz wyjazd w góry. Byłam pewna, że mama się zgodzi. Nigdy nie była czemuś takiemu przeciwna. A z resztą i tak miałam już osiemnaście lat, więc tak naprawdę sama mogłam decydować za siebie.
 Po chwili, gdy omówiłyśmy już wszystko, rozmowa ucichła. Dziewczyna podreptała do Zayna. Chłopak, mimo licznych protestów mojej przyjaciółki, wziął ją na barana, na co ta zaczęła się śmiać. Z resztą, kiedy to ona się nie śmieje?
 Po chwili podszedł do mnie Liam i zaczął coś mówić. Tak szczerze, nie skupiałam się za bardzo na jego słowach. Przeszkadzały mi w tym moje myśli, które chaotycznie poruszały się po mojej głowie.
 Zaczęłam przyglądać się oknom różnych budynków, żeby obejrzeć jak w tym roku właściciele je ozdobili.
Niektóre mieniły się tysiącami kolorów, inne jednak połyskiwały czerwienią małych lampek.
 Zatrzymałam się. To, co zobaczyłam już sekundę później sprawiło, że moje serce rozpadło się na tysiąc kawałeczków. A był to Niall całujący się z Nicole.
 Gdy tylko reszta zauważyła, czemu tak się przyglądam, również stanęli jak wryci.
 Nagle poczułam, że Lexie mnie obejmuje.
 Moje oczy wypełniły się łzami, które już po chwili spływały po moich policzkach.
To nie możliwe! Przecież Niall by mi tego nie zrobił. Kochałam go, a on kochał mnie. Ale jednak, to co widziałam nie było tylko przywidzeniem, ale czystą realią.
 Wyplątałam się z objęć blondynki i ze łzami cieknącymi mi po policzkach, puściłam się biegiem w bliżej mi nie określonym kierunku.
                                                               ***
Siedziałam w parku na ławce. Pomimo, że było strasznie zimno, nie odczuwałam tego. Nie reagowałam na bodźce zewnętrzne.
 Wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt.
 Łzy napełniły moje oczy po raz kolejny.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Cały czas łudzę się, że może to jest tylko cholerny sen, z którego lada chwila się wybudzę i znów będę szczęśliwa. Szczęśliwa z Niallem.
 Nie rozumiałam tego, dlaczego ludzie, których najbardziej kochamy, nieraz sprawiają nam największe cierpienie.

Harry
Cała nasza piątka siedziała w salonie w totalnej ciszy. Sky jeszcze nie wróciła. Lexie próbowała się do niej dodzwonić, ale za każdym razem jakiś niewidzialny kobiecy głos mówił „Abonent czasowo niedostępny. Prosimy spróbować ponownie”.
Wszyscy się martwiliśmy. Widać było, że Skylar bardzo mocno to przeżyła. Z resztą kto by nie przeżył, gdyby był w takiej sytuacji?
A myślałem, że znam Nialla. Nigdy w życiu nie posądziłbym go o coś takiego. Zwykle był lojalny wobec wszystkich swoich dziewczyn. Nigdy nie kończył związków. To zwykle laski z nim zrywały, bo rzekomo Niall nie poświęcał im zbyt dużo czasu.
Usłyszałem jak otwierają się drzwi.
Obejrzałem się za siebie, by sprawdzić kto to.
 Moim oczom ukazała się sylwetka naszego Irlandczyka.
 Nie panując nad emocjami, wstałem gwałtownie i podbiegłem do niego.
  -Niall, ty idioto, czy ty w ogóle wiesz, co zrobiłeś? – krzyknąłem.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
  -Ale o co…
  -Sky widziała ciebie i Nicole jak się całujecie!
 Na twarzy chłopaka pojawiło się zrozumienie.
  -Daj mi wytłumaczyć. – próbował powiedzieć, ale momentalnie mu przerwałem.
  -Tu nie ma co tłumaczyć. W ogóle jak mogłeś zrobić jej coś takiego w święta? Powiem ci tylko jedno – zniszczyłeś Wigilię nie tylko jej, ale nam wszystkim! – wrzasnąłem.
Horan patrzył na mnie z poczuciem winy.
 Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich zapłakana Skylar. Spojrzała na Niall zaszklonymi oczami, po czym pobiegła szybko na górę, zostawiając nas samych. Lexie zerwała się z fotela i ruszyła za nią.
 Spojrzałem na Nialla.
  -Zadowolony? – warknąłem i odeszłam zostawiając blondyna samego.

1 komentarz:

  1. Tą część moge zaliczyć do najbardziej emocjonujących...Kurna skąt ja nam takie słowa...Mniejsza z tym,uważam że ta część była najzajebistniejsza TA I WSZYSTKOE POPRZEDNIE :D

    OdpowiedzUsuń