piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 7


 Harry
Siedziałem w pokoju nauczycielskim. Miałem właśnie okienko. Strasznie mi się nudziło, bo reszta niestety miała lekcje. O razu wszedłem na Twittera i napisałem:
                                          
                             Nie ma to jak wczorajsze bliższe spotkanie z chodnikiem 
Nie musiałem długo czekać, a pojawił się wpis Lou. 

                    @Harry_Styles CO?! Chodnik zdradza mnie z tobą?!
Zacząłem się śmiać. Tomlinson zawsze potrafił mnie rozbawić.
Postanowiłem odpisać.
       
                   @Louis_Tomlinson Haha pozdrowię go od ciebie, Lou.
        
Skylar
Spojrzałam po raz setny na zegarek wiszący nad tablicą. Jeszcze dziesięć minut do przerwy… nadal dziesięć minut… dziewięć i pięćdziesiąt sekund…. Kończ się lekcjo, kończ! Proszę! Zrób to dla mnie! 
  -Sky, dobrze się czujesz? – zapytała szeptem Lexie.
  -Tak, a co?
  -Bo od kilku minut patrzysz na ten zegar i robisz takie dziwne miny. – zaśmiała się, na co ja się uśmiechnęłam.
Tak, moje skryte modły do zegara mogły wyglądać komicznie.
Nagle zabrzmiał dzwonek.
  -Dziękuję, dziękuję, dziękuję. – powtarzałam.
  -Chodź. – Lexie z uśmiechem pociągnęła mnie do wyjścia.
                                                      ***
Weszłam do domu.
  -Cześć skarbie. – przywitała mnie mama.
  -Hej. – odparłam.
  -Ehhm, Skylar. Dziś wieczorem przyjdzie mój kolega, którego… bardzo lubię… 
  -Spokojnie mamo, będę udawać grzeczną dziewczynkę. – zapewniłam. – Zaraz, zaraz… kolega? – zapytałam.
 Mama pokiwała głową.
  -Okej. – mruknęłam i poszłam na górę.
Weszłam do swojego pokoju, rzuciłam plecak w kąt i usiadłam na łóżku.
Nie chciałam by moja mama się z kimś spotykała. Pomimo tego, że nie spędzałam z nią za dużo czasu, bałam się, że zabraknie go dla mnie, gdy mama będzie spotykać się z tym gościem.
 Pomimo tego, że byłam trochę zła, to dziwiłam się, dlaczego mama nie umawiała się z kimś wcześniej. Przecież była sama prawie osiemnaście lat. Dlaczego osiemnaście? Otóż dlatego, że gdy moja mama zaszła w ciążę z moim tatą i gdy on się o tym dowiedział, naciskał, by mama usunęła ciąże. Nie zgodziła się, więc uciekł. Po prostu stchórzył, bojąc się, że to wszystko go przerośnie. Mama nigdy później się z nikim nie spotykała, a bynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. Chociaż w sumie musiała, bo przecież zaszła w ciąże z Jonathanem.
 Współczułam jej. Najpierw odszedł tata, a potem umarł mój brat.
Zebrało mi się na łzy.
Postanowiłam odwiedzić mojego braciszka.
Wyszłam z pokoju, a następnie z domu, ruszając w tak dobrze znaną mi stronę.
Louis
Ostatnia lekcja dobiegła końca. Nareszcie będę mógł zjeść marchewkę! Wyszedłem z klasy i ruszyłem do pokoju nauczycielskiego. W środku znajdowała się już reszta. 
  -Czy to normalne, że w szkole nie ma marchewek?! Jak zostanę dyrektorem, w automatach będą tylko one. – mruknąłem, na co reszta się zaśmiała. 
Spojrzałem na Hazzę.
  -Haroldzie Styles, jak możesz zabierać mi mój chodnik? Byliśmy szczęśliwą rodziną! – zasymulowałem płacz.
  -Wiesz, Lou. Ja nie chciałem. To on się uparł. Twierdził, że nie może znieść tego, że ciągle zajadasz się marchwiami. On czuje się oszukany! 
  -Pamiętaj Pokręcony, twoje pięć minut niedługo minie, a wtedy chodnik będzie mój. – zaśmiałem się złowieszczo.
 Cała czwórka spojrzała na mnie jak na idiotę, a już sekundę później parsknęła śmiechem.
  
Niall
Po przyjechaniu do domu, zostałem wysłany do sklepu przez Louisa. ZNOWU! Niedługo chyba dostanę kartę stałego klienta w tym markecie! Przecież jestem tam kilka razy DZIENNIE!
 Wszedłem do sklepu i wziąłem rzeczy, które Tomlinson zapisał mi na kartce. Nazw niektórych z nich nie potrafiłbym wymówić. Nie miałem zielonego pojęcia po co mu to. O wiele łatwiej byłoby zamówić pizzę, albo iść do Nandos. Ale nie! Lou twierdzi, że chce rozwijać swoje zdolności kucharskie. Taaa… to jego nowe hobby.
 Podszedłem do kasy. Kasjerka, gdy tylko mnie zobaczyła, uniosła prawą brew.
  -Jest na pięciu w domu, z tego czterech je jak opętani, a piąty próbuje gotować, co zwykle kończy się uruchomieniem alarmu przeciwpożarowego. – mruknąłem do kobiety, na co ona się zaśmiała.
 Zapłaciłem i wyszedłem z marketu. 

Skylar
Nie miałam daleko, więc już po dwudziestu minutach doszłam na cmentarz. Udałam się w kierunku alejki B. Przeszłam kilka rządów, aż zobaczyłam grób Jonathana.
 Podeszłam bliżej. Napis, jeszcze świeży, mówił:
                                   
                                          Jonathan Thomas
                                              Ur.1998 r.
                                              Zm. 2011r

  -Cześć braciszku. – wyszeptałam.
Zerwał się mocny wiatr. Uśmiechnęłam się i zaczęłam modlić.
                                                              ***
Wyszłam z cmentarza chwiejnym krokiem. Było już dość ciemno i zbierało się na burzę. Niech to szlag! Jeszcze tego mi brakowało, żeby przemoknąć do suchej nitki. Przyspieszyłam.
 Niestety na moje nieszczęście poczułam, że kropla deszczu ląduje na moim nosie. 
  -Musiałeś? – mruknęłam do nieba i zaczęłam biec.
 Nagle usłyszałam, że ktoś za mną trąbi. Biegłam dalej. Po chwili samochód podjechał koło mnie, a kierowca otworzył okno.
  -Hej, podwieźć cię gdzieś? – zapytał Niall Horan z uśmiechem.
Przez chwilę się zastanawiałam, ale perspektywa siedzenia w suchym aucie, była zbyt kusząca.
 Chłopak chyba zauważył, że jednak się zdecydowałam, bo otworzył drzwi.
 Wsiadłam, uciekając od tej ulewy
  -Czyli od teraz łażenie po deszczu to twoje nowe hobby? – zapytał lekko unosząc prawą brew.
  -Nie, byłam odwiedzić brata. – odpowiedziałam.
  -Mieszka w okolicy? – dopytywał.
Zebrało mi się na płacz. Pokręciłam przecząco głową.
  -Nie, on… umarł. – mruknęłam i podciągnęłam nosem.
Spojrzałam w drugą stronę, żeby nie widział, jak w moich oczach zbierają się łzy.
  -Skylar, ja nie chciałem…
  -Wiem, w porządku. To ja na wszystko związane z Jonathanem reaguję płaczem. – powiedziałam.
  -Wiesz, kiedyś też miałem brata. – odparł blondyn. 




1 komentarz:

  1. Co ja mam Ci napisać?Że jest Zajebisty czy może że TWÓJ BLOG JEST NAZJZAJEBISTNIEJSZY :D

    OdpowiedzUsuń