piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 6


Skylar
Weszłyśmy do sali. Pierwsza była matematyka, którą miałam z Lexie. Dzięki Bogu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym musiała usiedzieć całe czterdzieści pięć minut w towarzystwie cyferek. Nigdy nie znosiłam matematyki. Ogólnie było mało przedmiotów, które naprawdę lubiłam. Na większości, w tym na matematyce, gdy miałam coś obliczyć, zaczynałam świrować i śmiać się z wszystkiego.
 Usiadłam w przed ostatniej ławce.
  -Wyjmijcie zeszyty. Dziś zajmiemy się powtórką twierdzenia Pitagorasa, które jak mniemam wszyscy znacie. – powiedziała nauczycielka.
  -Znamy? – szepnęłam do Lexie, na co blondynka cicho się zaśmiała.
  -Zaczniemy od łatwych zadań tekstowych. Mary przeczytaj na głos zadanie trzynaste ze strony sto dziewiętnastej.
Dziewczyna siedząca ławkę przede mną wykonała posłusznie polecenie. Ja natomiast myślami byłam gdzie indziej, byle tylko nie na matematyce. Można powiedzieć, że moja obecność w tej klasie była czysto dekoracyjna.
  -Skylar, do tablicy. – na dźwięk swojego imienia, natychmiast się ocknęłam.
 Rzuciłam Lexie błagalne spojrzenie, wstałam i podeszłam do tablicy.
Przeanalizowałam czytany tekst w książce, którą zabrałam ze sobą. Nic, kompletnie nic z tego nie rozumiałam.
 Podrapałam się po głowie.
  -Czekamy. – warknęła nauczycielka.
  -No już. – mruknęłam i zaczęłam coś bazgrać.
  -Skylar, można wiedzieć, co ty robisz?
  -Rozwiązuje? – zapytałam niepewnie.
  -Dziecko, my nie liczymy obwodu koła! Zmaż ten wzór. – rozkazała.
Pospiesznie wzięłam gąbkę i przejechałam nią po tablicy.
Odwróciłam się do nauczycielki.
  -Czyli co teraz masz zrobić? – zapytała.
Patrzyłam wyczekująco, bo właśnie w tym była rzecz. Nie miałam najmniejszego pojęcia.
Pani White westchnęła głośno.
  -Usiądź. – powiedziała.
Ruszyłam w kierunku ławki i cupnęłam na krześle.
 Po chwili zaczęłam się cicho śmiać.
  -Skylar, CO ty robisz? – zapytała Lexie.
  -Tak na mnie działa matematyka. – mruknęłam i zaczęłam przepisywać zadanie, które nauczycielka rozwiązywała na tablicy.
                                                              ***
Gdy wreszcie zabrzmiał tak długo wyczekiwany przeze mnie dzwonek, wyszłyśmy z sali i zaniosłyśmy torby pod dwunastkę.
  -Przeżyłam matmę, przeżyję dzisiaj wszystko. – mruknęłam, na co moja przyjaciółka zaczęła się śmiać.
  -Twoje hasło dnia? – zapytała.
Pokiwałam głową.
 Usiadłyśmy pod klasą.
Lexie oparła głowę o ścianę.
  -Dopiero minęła pierwsza lekcja, a ja chcę już wracać do domu. – powiedziała.
Przymknęłam na chwilę oczy.
  -Wstawajcie z tej podłogi. – usłyszałam srogi głos nauczyciela fizyki.
Podniosłyśmy się i ruszyłyśmy długim korytarzem.
 Nagle ktoś, a raczej kilka ktosiów zaszło nam drogę.
  -Cześć. – przywitał się Louis.
  -Hej. – uśmiechnęłam się.
  -Z racji tego, że zostałem przegłosowany, to ja muszę was przeprosić za nasze wczorajsze zachowanie. Nie pamiętam dokładnie co mówiliśmy albo robiliśmy, ale na pewno było to głupie. Zawsze tak jest. – wyszczerzył się.
Cała piątka patrzyła na mnie przepraszająco.
  -Przecież nie musicie mnie przepraszać. To wy zrobiliście to, co zrobiliście i jeżeli by was dzisiaj przyłapano pijanych, to wy, a nie ja ponosilibyście konsekwencje.
Chłopcy pokiwali głowami. Żeby przerwać ciszę, zapytałam Harry’ego:
   -Jak tam po wczorajszym upadku?
Szatyn spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
  -Upadku?
  -Leżałeś jak długi na asfalcie a Louis rzucił ci się z pomocą… - nie dokończyłam, bo przerwał mi Lou.
  -Widzisz? Widzisz? Mówiłem, że kiedyś to ja ci pomogę? – zapytał Stylesa.
  -Ehm… ale ty też się przewróciłeś. – wymamrotałam do chłopaka, na co Harry zaczął się śmiać.

Lexie
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie od tyłu za rękaw. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna.
  -Możemy pogadać? – zapytał.
Serce mi przyspieszyło. Spokojnie Lexie. To tylko rozmowa. Oddychaj. ODDYCHAJ!
  -Jasne. – wymamrotałam.
Odeszliśmy na bok.
  -Być może przez ostatnie tygodnie, nie byłem zbyt miły dla ciebie… i dla nikogo. Chciałem cię za to przeprosić. Nie powinienem się tak zachowywać, bo to przecież nie twoja wina, że tutaj uczę.
Pokiwałam głową.
  -Czyli sęk w tym? Nie chciałbyś tu być? – zapytałam.
  -Nie… to znaczy… szkoła jest spoko, ale… chyba niezbyt dobrze sprawdzam się w roli nauczyciela. – uśmiechnął się, na co moje serce zaczęło bić szybciej.
  -Nie jesteś wcale taki najgorszy. – powiedziałam.
  -Serio tak uważasz?
  -Jasne. Masz określone zasady i chcesz by były one przestrzegane. To naturalne. – odparłam.
Chłopak po raz kolejny się uśmiechnął. Jeżeli zaraz nie przestanie, to moje serce wysiądzie! Czy on musi być taki seksowny?!
  -Czyli nie gniewasz się, że byłam dla ciebie taki nie miły? – dopytywał.
  -Nie. – oznajmiłam z uśmiechem.

Skylar
Po chwili chłopaki odeszli. Został tylko Niall.
  -Wczoraj było aż tak źle? – zapytał.
  -Nie… - zastanowiłam się przez chwilkę. – No dobra było. – przyznałam, na co blondyn się uśmiechnął.
  -Nie wiem, co nam odbiło… To pewnie przez Harry’ego. Gdybyśmy nie byli tak znudzeni tymi kotami, to Louis nie wyskoczył by z czymś innym. – powiedział i przez chwilę mi się przypatrywał.
  -Co? Mam coś na nosie? – zapytałam podejrzliwie.
  -Nie masz… Po prostu… wiesz, napisałem ostatnio piosenkę i nie wiem czy jest dość dobra, żeby pokazać ją reszcie. Mogłabyś powiedzieć, co o niej sądzisz?
  -Jasne. – uśmiechnęłam się.
 Chłopak wyjął zeszyt, otworzył na odpowiedniej stronie i podał mi go.
 Przeczytałam tytuł.
  -She’s The One?
Niall pokiwał głową.
Zaczęłam czytać.
  -Jest świetna!
Chłopak wyglądał jakby te słowa wypowiedziane z moich ust, znaczyły wszystko.
  -Dzięki.
Zadzwonił dzwonek.
  -No, ja chyba już muszę iść. – powiedział. – do zobaczenia na naszej lekcji. – uśmiechnął się.
 Nie mogłam się już doczekać.

1 komentarz: