niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 24


Skylar
Gdy święta minęły nastał czas na sylwestra, którego spędziliśmy we wspólnym gronie. No nie powiem, nawet ja jako przeciwniczka alkoholu, trochę wypiłam. Chwilę przed północą, wszyscy wyszliśmy na ogród. Chłopaki przygotowywali fajerwerki, a gdy wybiła godzina dwunasta, zaczęliśmy sobie składać życzenia, a następnie puszczać sztuczne ognie. Było naprawdę pięknie. Niebo mieniło się różnymi kolorami. Gdy skończyły nam się „zapasy” wróciliśmy do domu, by dalej świętować nowy rok.
  Jednak dobre rzeczy trwają krótko. Po świętach trzeba było wracać do tej monotonności, którą była szkoła. Niestety. Jednak cały czas pocieszałam się tym, że miało to potrwać tylko miesiąc, bo już potem zaczynały się ferie, co znowu wiązało się z naszym wyjazdem w góry. Czyli jednym słowem, zapowiadało się świetnie.
***
Pierwszą lekcją po dość długiej przerwie, była historia. I uwaga tu mamy złą wiadomość.  Tiaa, nie ma to jak dowiedzieć się o rzekomej zapowiedzianej kartkówce, w jej dniu. 
 Usiadłyśmy z Lexie w naszej stałej ławce, oczekując najgorszego, a mianowicie przyjścia nauczycielki. 
  -Dzień dobry, klaso! – krzyknęła już na korytarzu.
Wszyscy wstali.
Jeżeli można było być uzależnionym od szkoły, to z pewnością ona była. Potrafiła zrobić kartkówkę, spiąć tyłek i już na następnej lekcji ją oddać, byle tylko mogła zrobić kolejną. Cudnie, nieprawdaż? 
 Klasa monotonnie odpowiedziała ciche „Dzień dobry”, po czym ponownie usiadła w swoich ławkach. 
  -Pamiętamy o dzisiejszej wrednej kartkóweczce? – zapytała przesłodzonym głosem tak, jakby sprawiało jej to radość, że z pewnością nikt nie pamiętał.
Rozdała kartki na stołach.
Jedyne słowa, które cisnęły mi się na usta, gdy to zobaczyłam, to: CO TO DO JASNEJ CHOLERY JEST?!
Powiem tak, trudne, to z pewnością za lekkie określenie dla tamtych pytań. 
 Psorka przez chwilę patrzyła, czy nikt nie próbuje ściągać, ale już po chwili odpuściła, zajmując się przepisywaniem jakiegoś schematu na tablicę.
  -Teraz albo nigdy. – szepnęłam do Lexie. 
Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, kiedy otwarła całą książkę i zaczęła z niej wszystko spisywać. Ja cały czas patrzyłam, czy nauczycielka się nie odwraca. Jednak chyba nie miała na to najmniejszej ochoty.
Gdy blondynka wszystko spisała, żeby nie ryzykować uwagi za pomoce dydaktyczne, zamiast z książki, zaczęłam od niej ściągać, co nie było takie trudne, bo moja przyjaciółka podsunęła mi kartkę pod sam nos. 
 Po zakończonej „misji”, odetchnęłam głęboko. 
Spojrzałam na Lexie. 
Wpatrywała się w jakiś niewidzialny punkt, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Mimo woli też się uśmiechnęłam.
***
  -Niezła akcja. – powiedziałam do niej, gdy tylko opuściłyśmy salę. – Jak sądzisz będzie piąteczka?
  -Jeszcze pytasz? Spisałam wszystko idealnie, słowo w słowo. – zaśmiała się. – Czy mi się zdaję, czy teraz nasz ukochany angielski? – zapytała poruszając brwiami.
  -Nie mylisz się. – wyszczerzyłam zęby.
Angielski, jedyna lekcja, na której można robić co się chce, a nauczycielka ma to wszystko w nosie. Jedyne co ją interesuje, to te jej kolorowe pisemka, które cały czas czyta. Żebyście mieli wizualne wyobrażenie tego co się tam dzieje, to powiem tyle. Gdyby psorka wpisywałaby uwagi, to brzmiałyby one następująco: „David rzuca kaktusem” albo „Jasmine odpala traktor na lekcji”. 
 Połowa angielskiego minęła dość szybko. Głównie omawiałyśmy nasz wyjazd w góry. Wpłaciliśmy już pieniądze, więc mieliśmy wszystko zaklepane. 
 Nagle Mark, siedzący pod oknem, wydarł się:
  -Wychowawczyni idzie! Właśnie wysiada z samochodu!
W klasie zrobiło się ogólne zamieszanie, nawet większe niż te, które panuje zazwyczaj. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Otóż nasza wychowawczyni jest dość… cóż… wredna… Co ja gadam?! To jest przecież sto procent czystego zła! Potrafiła wrzeszczeć na nas przez trzy godziny lekcyjne.
  -Idzie tu! Zaraz będzie przy moim oknie! 
Wszyscy zaczęli się rozglądać z przerażeniem, jakby sądzili, że nauczycielka może się przeteleportować i pojawić się tu lada moment.
  -Mark, dlaczego tu jest taki hałas? – usłyszałam jej głos.
 Chłopak zrobił się blady.
  -Zamknąć wszystkie okna i pouszczelniać drzwi! Nie sądzę, że damy radę się długo bronić, w końcu dostanie się do szkoły głównymi drzwiami, ale chociaż spróbujmy! – krzyknął.
 Ta, oto nasza przeciętna lekcja angielskiego.
***
Po skończonych lekcjach udałyśmy się do domu. Dziś nie widziałam się z Niallem, bo chłopak zaczynał lekcje dopiero godzinę po skończeniu moich. Jednak obiecał, że gdy tylko będzie miał wszystko z głowy, wpadnie do mnie.
  Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi. Zeszłam na dół, żeby sprawdzić kto to, chociaż na sto procent byłam pewna, że to mama.
Nie myliłam się.
 Rodzicielka usiadła na krześle w kuchni.
  -Jak tam w pracy? – zapytałam.
  -Nic mi nie mów. Szef był znowu w złym humorze, więc oberwało się wszystkim pracownikom. – mruknęła. – Nie masz nic przeciwko temu, żeby Robert dzisiaj wpadł na obiad? 
  -Jasne, że nie. – uśmiechnęłam się.
Facet mamy ostatnio bywał u nas coraz częściej. I powiem szczerze, polubiłam go. Nie był nadętym gburem, jak to sobie go wyobrażałam, ale wyluzowanym gościem, który naprawdę kochał moją mamę.
 Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
  -Otworzę. – powiedziałam.
Na zewnątrz stał Niall, uśmiechając się słodko.
  -Cześć skarbie. – pocałował mnie na powitanie, po czym wszedł do domu.
  -To my idziemy na górę. – poinformowałam moją mamę, która tylko kiwnęła głową.
Ruszyliśmy po schodach do mojego pokoju.
 Zamknęłam za sobą drzwi, po czym wraz z moim chłopakiem usiadłam na łóżku.
  -Co się stało twojej mamie? – zapytał Niall.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
  -Yy.. Nie.. A dlaczego?
  -Bo gdy wszedłem, była strasznie smutna. – powiedział.
  -To przez pracę… Ostatnio ciągle szef ma do niej jakieś pretensje. – mruknęłam.
Irlandczyk pokiwał głową.
  -A co z tym ślubem? Macie już wstępną datę? 
  -Chyba coś w połowie maja. – odparłam. – A dlaczego pytasz?
Blondyn się uśmiechnął.
  -No bo wiesz, jak nie będziesz miała z kim iść, to mógłbym iść z tobą. – poruszył brwiami.
  -No jasne. Przecież jesteś moim chłopakiem. – wyszczerzyłam się. – Ale musze cię ostrzec. Moja rodzina jest strasznie żenująca. Nie zdziwiłabym się, gdyby moja babcia w połowie wesela wyjęła sztuczną szczękę i zostawiła na talerzu. – wzdrygnęłam się na wspomnienie imienin wujka.
Blondyn zaczął się śmiać.
  -Jesteś pewny, że chcesz tam iść? – zapytałam. – Wiesz, jeszcze możesz się wycofać. 
  -Zniosę wszystko. – odparł. – Gdybyś mieszkała z czterema facetami, też byś się uodporniła.
Wybuchnęłam śmiechem.
  -Aż tak źle?
  -Czasami… - wyszczerzył się. – Ale gdyby nie ta czwórka idiotów, nigdy nie poznałbym ciebie. 
Widząc moje zdezorientowanie, zaczął tłumaczyć.
  -Na końcu wakacji Zayn i Harry urządzili imprezę. Ktoś zgłosił, że jest za głośno i przyjechała policja. Kazała się uciszyć, co w każdym razie nie poskutkowało, bo już po pół godziny ponownie zawitali w naszych skromnych progach. Postawili ultimatum. Powiedzieli, że nie dostaniemy grzywny, jeżeli będziemy uczyć w twoim liceum. Harry, Louis i Liam się zgodzili. Tylko ja i Zayn nie byliśmy do tego przekonani. Sądziliśmy, że już lepiej zapłacić tą kasę i mieć święty spokój. Jednak zostaliśmy przegłosowani, więc nie mieliśmy wyboru. – wzruszył ramionami. – A resztę już chyba znasz. – uśmiechnął się.
  -Czyli powinnam być im wdzięczna? – zapytałam. – Bo bez ich pomocy i ja nie spotkałabym ciebie, co byłoby największym błędem mojego życia. 
Na twarzy chłopaka zamajaczył uśmiech.
 Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale już po sekundzie nasze usta złączyły się w pocałunku.
______
Tak, wiem. Słaby. Zresztą jak zwykle ;< Ostatnio mam wrażenie, a raczej wiem, że ten blog, to totalne dno ;/ Gdy czytam te innych osób, to stwierdzam, że mój wymięka na przedbiegach. Zastanawiam się nad odejściem od pisania, bo po co to robić, skoro wcale mi to nie wychodzi?

 
 

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 23


Skylar
Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt. Nie wyobrażałam sobie tego, jak się zachowam, gdy przyjedzie Niall. Gdybym tylko wtedy dała mu wytłumaczyć, teraz nie miałabym tego dziwnego uczucia.
 Usłyszałam jak jakiś samochód parkuje.
 Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła, a w oczach zbierają się łzy. Miałam ochotę uciec stąd jak najszybciej, byle tylko tu nie zostać. Bałam się tego, co teraz nastąpi.
 Szczęk otwieranych drzwi.
Spojrzałam w tamtą stronę, żeby upewnić się kto to, chociaż byłam na sto procent pewna, że to On.
 Nagle w otwartych drzwiach stanął Niall. Gdy tylko mnie zobaczył, stanął jak wryty. Pewnie spodziewał się tego, że Zayn i Lexie też tu będą.
 Z początku ja też nie wiedziałam, co zrobić. Jednak już po sekundzie wstałam, podeszłam do niego i tak po prostu przytuliłam.
Nie chciałam nic mówić, było to zbędne. On wiedział, o co chodzi.
 Poczułam jak blondyn mnie obejmuje, jednocześnie przyciskając mocniej do swojej piersi.
  -Przepraszam. – szepnął w moje włosy.
  -Nie masz za co. – mruknęłam. – Kocham cię
  -Ja ciebie też. – usłyszałam tylko, bo już po chwili nasz usta złączyły się w pocałunku.
Może jednak nie wszystko stracone?
                                                             
Lexie
Spacerowaliśmy po ośnieżonym parku. Wokół nas biegały małe dzieci, które rzucały się białym puchem, albo lepiły bałwana.
  -Ciekawe, co tam u nich. – powiedział Zayn, mając na myśli Sky i Nialla.
  -Zostawmy ich. Muszą pobyć trochę sami. – odparłam.
Mój chłopak przez chwilę się nie odzywał.
  -Mogłaś nic nie wspominać o nożu do sushi. Teraz mam tylko nadzieję, że nasz Irlandczyk  jeszcze żyje… No bo wiesz, brakowałoby mi tego grania na gitarze o czwartej nad ranem i codziennie opustoszałej lodówki. – mruknął.
 Zaśmiałam się.
  -Wiesz, wczoraj wieczorem przeglądałam te oferty domków w górach. I znalazłam jedną, dość korzystną.– oznajmiłam zmieniając temat.
  -A Sky chociaż coś o tym wie? – zapytał.
Pokiwałam głową.
  -Rozmawiałyśmy o tym. Twierdzi, że to świetny pomysł, ale musimy szybko zacząć się rozglądać, bo właśnie zaczyna się sezon narciarski i może być kiepsko. Na pewno się ucieszy na wiadomość, że praktycznie wszystko, oprócz wpłaty pieniędzy, jest już załatwione. – powiedziałam.
  -Drogo?
  -Nie. Z resztą, będzie nas siedmioro, więc jak się złożymy wyjdzie jeszcze taniej. – uśmiechnęłam się.
  -Pamiętasz o moim warunku, bez którego nie pojadę w góry? – wyszczerzył zęby.
  -Może. – odparłam. – Jednak nic nie obiecuję! Jak mnie wkurzysz, to będziesz spał na dachu! – zagroziłam.
  -Dlaczego z góry zakładasz, że cię wkurzę? – zapytał drocząc się ze mną. – A nawet gdyby, to przecież nie będziesz mogła się na mnie długo gniewać.
  -A skąd ty jesteś tego taki pewny?
  -Ja już to wiem. – wyszczerzył się i nachylił, by mnie pocałować.
***
Weszliśmy do pomieszczenia, po czym udaliśmy się do salonu. Najwidoczniej doszło do szczęśliwego zakończenia, ponieważ Niall i Sky siedzieli wtuleni w siebie i oglądali telewizję. Sądząc po minie Zayna, myślał, że chłopak już dawno został zabity nożem od sushi przez moją przyjaciółkę.
 Zaśmiałam się i usiadłam na fotelu, co już po chwili wykonał również mulat.
  -No, to co? Już jest wszystko okey? – zapytałam.
Szatynka spojrzała na mnie i wyszczerzyła zęby.
  -Zdecydowanie.
Teraz wyglądała już znacznie lepiej. Zmyła resztki makijażu i postawiła na naturalny wygląd, a do tego te radosne iskierki w jej oczach sprawiały, że wyglądała na najszczęśliwszą osobę na świecie.
  -To w takim razie może wrócić do nas na te resztę świąt? – spytał Zayn.
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała.
  -No w sumie… to czemu nie? Walizki są w pełnej gotowości, bo wczoraj ich nie rozpakowałam, więc szybko pójdzie. – odparła i wyplątała się z objęć Nialla. – To ja zaraz wracam, bo muszę dorzucić kilka rzeczy. – mruknęła i ruszyła do swojego pokoju.
 Gdy tylko zniknęła z pola widzenia, Irlandczyk spojrzał na nas.
  -Dziękuję. – powiedział tylko. – Gdyby nie wy…
  -Nie dałaby ci dojść do głosu. – dokończyłam. Sky mówiła to samo.
Blondyn pokiwał głową.
  - Mamy przecież dwa samochody , więc jak chcecie, to już jedzcie. My dojedziemy za chwilę – odparł.
  -Okey, to do zobaczenia  na miejscu. – wstałam i pociągnęłam Zayna za sobą.
Nie dziwiłam się Niallowi. Pewnie chcą mieć jeszcze chwilę czasu dla siebie, zanim trafią do tego domu wariatów.

Harry
  -Harold! Złaź na dół, ale mi to już! – usłyszałem krzyk Lou.
Westchnąłem głośno.
Ciekawe, co znów zepsuł?
 Wyszedłem z pokoju i skierowałem się po schodach do kuchni.
 Tomlinson siedział na krześle, a gdy tylko zauważył, że wszedłem, wbił we mnie swój morderczy wzrok.
  -Tak? – zapytałem leniwie.
  -Co robiłeś wczoraj między dwudziestą trzecią a dzisiejszym rankiem?
  -Yyy… spałem? – odparłem zdziwiony.
  -Oj, chyba nie byłbym tego taki pewny! Bo widzisz, jeszcze wczoraj przed dwudziestą trzecią w naszej szafce była marchewka… A teraz jej nie ma. – powiedział.
  -Louis mówiłem ci, jak jedną zjesz, magiczny króliczek nie przyniesie ci następnej. – odparłem zażenowany.
  -NIE ZJADŁEM JEJ! To ty ją zjadłeś! – wydzierał się już nieźle wnerwiony Tomlinson.
  -Ja? Nawet ich nie lubię! – próbowałem się bronić przed postawionym mi „zarzutem”.
  -Taa! Każdy tak mówi! A potem znajdujesz kawałeczki marchewki pod łóżkiem tej osoby! – krzyknął.
  -Louis, czy ty się dobrze czujesz? – zapytałem spokojnie.
  -Tak, dobrze się czuję Haroldzie Edwardzie Milwordzie Styles!
Nagle do kuchni wszedł Liam, zajadając nie co innego jak właśnie przysmak mojego przyjaciela.
Teraz w niego Louie wlepił swój morderczy wzrok.
  -Payne, możesz mi powiedzieć, co robi OSTATNIA marchewka w twojej ręce?
  -Byłem głodny. – wzruszył ramionami i tak po prostu wyszedł z pomieszczenia.
Tomlinson spojrzał na mnie przepraszająco, po czym rozłożył szeroko ręce.
  -Haroldzik! No chodź tu do mnie.
Zaśmiałem się.
  -Teraz to Haroldzik, a wcześniej po nazwisku! – powiedziałem.
Lou podszedł do mnie i wyściskał.
  -Następnym razem powiedź mi, jeżeli nie zjesz tej marchewki, dobrze?
  -MÓWIŁEM CI PRZECIEŻ! – wydarłem się.
  -Serio? – Tomlinson miał zaskoczoną minę.
Już chciałem coś odpowiedzieć, ale drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stanęła Lexie z Zaynem.
  -Gdzie byliście? – zapytałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wcześniej ich tu nie widziałem.
  -Godziliśmy Nialla i Sky. – odparła. – Cel osiągnięty. – uśmiechnęła się. – zaraz tu będą.
 
_________________________
  Hey ;D Ten też miałam dodać jutro, ale tak jakoś napisałam i nie mogłam się powstrzymać xD
Doooobra, nie przedłużam i już kończę, bo piszę głupoty (standardzik xD) haha ;D
Do nn <33

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 22


            Nawet się nie zorientowałam, kiedy podszedł do mnie Zayn.
 Długo się wahał, tak jakby chciał powiedzieć coś ważnego i nie był przekonany czy robi dobrze.
 Jednak już po chwili zaczął opowiadać mi o tym, co powiedział Niall.
 Byłam bardzo zaskoczona prawdą, nie chciałam w to wierzyć. Przecież mógł tak się tylko wytłumaczyć, żeby nie ponosić winy za to, co zrobił. Jednak Zayn przekonał mnie, że w tej kwestii akurat mówi prawdę.
 Byliśmy pewni jednego. Musieliśmy tam jechać i wszystko powiedzieć Sky. Miałam nadzieję, że nas, w przeciwieństwie do Horana, wysłucha.
 Było już dość późno, więc postanowiliśmy załatwić tą sprawę jutro od samego rana. Nie chcieliśmy, żeby ktoś się dowiedział o tym, ze jedziemy do Sky. A w szczególności nie Niall.
***
Poczułam, że ktoś mnie delikatnie szturcha. Otworzyłam jedno oko, jak to miałam w zwyczaju i zobaczyłam stojącego nade mną Zayna.
 -Wstawaj. – szepnął mi do ucha.
Nie miałam żadnego oporu, żeby się podnieść.
Pospiesznie wykonałam poranną toaletkę i nawet nie zjadając śniadania, ruszyłam z Zaynem do samochodu.
Gdy znajdowaliśmy się już w aucie, opowiedziałam mulatowi o planie, na którego wpadłam wczoraj. Żeby go wykonać potrzebowaliśmy tylko dobrych chęci i wyrzutów sumienia pewnej osoby.
  ***
  -Cześć Nicole. – powiedziałam do dziewczyny, która nam otworzyła.
  -Co wy tu robicie? – warknęła. – W ogóle co wam przyszło do głowy, żeby przyjeżdżać do mnie o tej porze?
Wzięłam głęboki oddech.
  -Nie wiem, czy jesteś tego świadoma, ale sprawiłaś, że Niall i Sky praktycznie ze sobą zerwali.
Na twarzy dziewczyny pojawił się mały triumfalny uśmieszek.
  -No i to jest powód, żeby nawiedzać mnie z samego rana? – jej codzienny, wredny ton powrócił.
  -Tak. – warknęłam – musisz to odkręcić.
  -Niby jak? – zapytała Moore patrząc na mnie jak na idiotkę.
  -O to się nie martw. My już mamy plan. – wyręczył mnie Zayn.
  -A dlaczego niby miałabym wam w tym pomóc?
 Poczułam, że robi mi się gorąco. Walczyłam sama z sobą, byle tylko nie uderzyć jej w twarz.
  -Słuchaj, Nicole. Nie chcę, żeby Skylar była nieszczęśliwa. Ty już dobrze wiesz, że Niall nigdy nie będzie z tobą, bo jest zakochany w mojej przyjaciółce, więc proszę cię, z łaski swojej nie utrudniaj. Jeżeli teraz tego nie odkręcisz, uwierz w przyszłości, jeżeli ty będziesz potrzebowała naszej pomocy, nie pomożemy ci. – powiedziałam.
  -Jakoś to przeżyję. – mruknęła.
Przymknęłam oczy. Teraz byłam już prawie pewna, że nic z tego nie wyjdzie.
  -Nicole, proszę. – szepnęłam ze łzami w oczach.
Przez chwilę dziewczyna była nieugięta, ale już sekundę później na jej twarzy pojawiło się zrozumienie.
  -Zrobię wszystko, co w mojej mocy. – odparła cicho.
  -Dziękuję.
***
Jak się później okazało, Nicole nie jest taka wredna.
Powiedziała mi, że nienawidziła Sky od początku tylko dlatego, że ona też była zakochana w Niallu, ale to moja przyjaciółka pierwsza zdobyła jego serce. Stwierdziła, że jeżeli ona nie może go mieć, nikt nie będzie mógł.
Zdecydowała się pomóc tylko dlatego, że samej jej kiedyś przytrafiła się taka sytuacja. Też widziała jej ukochanego chłopaka w objęciach innej. To właśnie stąd wzięła ten pomysł.
Jednak pomimo tego wszystkiego, co zrobiła, byłam jej naprawdę wdzięczna.
 Teraz miałam tylko nadzieję, że jeżeli Sky nie uwierzy nam, to uwierzy chociaż Nicole
***
Nadusiłam na dzwonek od mieszkania. Nie musiałam czekać zbyt długo. Już po chwili w drzwiach stanęła moja przyjaciółka i powiem szczerze, że wyglądała tragicznie. Tusz do rzęs był cały rozmazany, a włosy rozczochrane. W dodatku pod oczami miała straszne worki, jakby nie przespała całej nocy, co pewnie było prawdą.
  -Co wy tu robicie? – zapytała cicho – Co ona tutaj robi? – dodała, gdy dostrzegła Nicole.
  -Sky, jesteśmy tu z dość ważną sprawą. Chodzi o Nialla. – powiedziałam.
  -Nie mam ochoty o nim rozmawiać. – warknęła.
  -Proszę, wysłuchaj nas. Uwierz, nie pożałujesz. – odparłam.
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała, ale już po chwili cofnęła się do domu, aby nas wpuścić.
 Weszliśmy do mieszkania i ruszyliśmy za Sky do salonu, po czym usiedliśmy na kanapie.
  -O co chodzi? – zapytała rzeczowo.
 Spojrzałam na nią.
  -Ta cała sytuacja z Niallem… To nie tak jak myślisz. – zaczęłam, a szatynka przewróciła oczami.
  -Tak, a teraz będziecie mi wmawiać jakieś bajeczki, bylebym tylko uwierzyła?
  -Nie…Sky... Nicole powie ci jak było. Jej chyba powinnaś uwierzyć. – mruknęłam.
Zauważyłam jak szczęka mojej przyjaciółki zaciska się na samo imię Moore.
 Blondynka wzięła głęboki oddech.
  -Skylar, to ja go pocałowałam. Nie on mnie… Gdy zaczęłam opowiadać o mojej rodzinie,… rozpłakałam się, on mnie przytulił… a potem tak jakoś go pocałowałam. – zaczęła.
  -Po co? – zapytała cicho moja przyjaciółka. – Tak bardzo zależy ci na tym, żebym była nieszczęśliwa?
  -Nie,… to znaczy wtedy tak… Sky, przepraszam cię. To, co zrobiłam, było naprawdę głupie. I proszę, nie obwiniaj za to Nialla, bo to nie jego wina… Powiem ci tylko, że szczęściara z ciebie. – Nicole uśmiechnęła się delikatnie.
Skylar przyglądała jej się.
  -Czyli Niall… - zaczęła.
  -Nie, nie zdradził cię. – dopowiedziała Moore.
Moja przyjaciółka spuściła wzrok.
  -Co ja zrobiłam? – szepnęła. – Nie dałam mu szansy wytłumaczyć się.
Nagle zaczął dzwonić jakiś telefon. Zayn wyjął aparat z kieszeni, spojrzał na wyświetlacz i odebrał.
  -Halo?... Tak, wyjechaliśmy dość wcześnie…Tak…Jesteśmy u.. Skylar… Okey.
Po chwili się rozłączył i schował komórkę.
  -Już tu jedzie. – mruknął.
 Sky spojrzała na mnie zaszklonym wzrokiem, po czym delikatnie się uśmiechnęła.
  -Dziękuję. Gdyby nie ty… nie poznałabym prawdy, bo pewnie nie dopuściłabym go do głosu… - odparła.
 Przytuliłam przyjaciółkę.
  -No, to ja będę się zbierać. – mruknęła Nicole – Sky, jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. – dodała po czym wstała i wyszła.
 Spojrzałam na szatynkę.
  -Dobra, to my idziemy się przejść. – powiedziałam. – Tylko proszę cię o jedno. Jest już w miarę wszystko w porządku, więc jak Niall przyjedzie, nie rzucaj w niego nożami od sushi.
Sky się zaśmiała.
Teraz byłam na sto procent pewna, że wszystko się ułoży.

-------
-Hey :D Miałam dzisiaj nie dodawać, ale tak jakoś mnie natchnęło ;p
-Co do nowego bloga, o którym pisałam kilka notek wcześniej, to:

  • Jeszcze go nie założyłam. Na razie piszę go tak tylko dla siebie, a gdy po napisaniu kilku rozdziałów, stwierdzę, że jest wystarczająco dobry, to najprawdopodobniej go opublikuję (Jednak nie sądzę, by było to wcześniej niż po zakończeniu tego bloga)
  • Główna bohaterka nie będzie z Niallem, lecz z Harrym ;D
  • Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;D 
-Zapraszam Was na:

-Co do końca tego bloga, to nie bójcie się, jeszcze trochę pomęczę Was moimi wypocinami xD
-Byłabym wdzięczna za komentarze, bo chciałabym poznać Waszą opinię ;D
-Ale się rozpisałam! Dobra, już nie zanudzam ;D Do nn! <33

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 21


Niall
  Siedziałem całkiem sam w pokoju obserwując jak padający delikatnie śnieg pomału przysypuje okolice. Jakieś dzieciak gonił drugiego z białym puchem w rękach. Już po chwili obaj się przewrócili.
Zaśmiałem się cicho.
 Od razu przypomniała mi się Sky i nasza bitwa na śnieżki.
Westchnąłem. 
Nie mogłem uwierzyć, że wszystko schrzaniłem. Nie, to Nicole wszystko schrzaniła. Po co ja tam do niej szedłem?! Przecież to było logiczne, że stanie się coś złego. 
Przymknąłem oczy.
 Usłyszałem pukanie do drzwi.
  -Proszę. – mruknąłem.
Do pomieszczenia wszedł Zayn i usiadł na łóżku.
  -Słuchaj, nie będę się na ciebie wydzierał, że spieprzyłeś sprawę, bo chyba już to wiesz, a jeżeli nie, to Harry ci to przed chwilą uświadomił. – powiedział spokojnie.
 Nie zwracałem na niego najmniejszej uwagi. Nadal byłem pogrążony w swoich myślach.
  -Musisz mi tylko coś obiecać. – dodał.
 Spojrzałem na niego. 
  -Co niby? – zapytałem.
  -Powiedz, jak było naprawdę. Z Nicole. Sądzę, że to nie ty tu zawiniłeś. – mruknął.
 Skierowałem wzrok ponownie na widoki za oknem. 
Wziąłem głęboki oddech i zacząłem opowiadać. 
  -Jak tylko spotkaliśmy się parku, ona zaproponowała, żebyśmy poszli do jej domu, który znajdował się niedaleko. Było mi cholernie zimno, więc od razu się zgodziłem... Gdy byliśmy już wewnątrz mieszkania, Nicole zaczęła mnie przepraszać… Mówiła, że skłamała tylko dlatego, że tak naprawdę chciała mieć chłopaka… Nie rozumiałem, o co jej chodzi. No bo po co niby miała by próbować skłócić mnie i Sky, skoro wiedziała, że za nic w świecie bym jej nie zostawił?... Potem powiedziała jeszcze, że tak naprawdę nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości, bo jej rodzice zawsze byli w pracy, a jak tylko wracali do domu, to praktycznie w ogóle z nią nie rozmawiali… I wiesz?... Zrobiło mi się jej żal. Tak po prostu wzbudziła we mnie poczucie winy!... Przytuliłem ją. Twierdziłem, że nawet ona nie powinna być smutna w święta. Nie sądziłem, by coś to dało, ale warto było spróbować… Potem ona uniosła głowę i tak po prostu mnie pocałowała... Zaskoczyła mnie tym, więc minęło dość dużo czasu, zanim ją od siebie odepchnąłem... Gdy już jednak to zrobiłem, zacząłem do niej krzyczeć rzeczy typu „Co ty zrobiłaś?”, ale ona nie odpowiedziała. Stała tam i po prostu patrzyła na mnie… Wtedy znowu wezbrało we mnie poczucie winy, ale nie ugiąłem się.. wyszedłem… - skończyłem mój długi monolog.
 Odwróciłem wzrok w stronę mojego przyjaciela.
 Zayn cały czas mi się przyglądał.
  -Dlaczego nie powiedziałeś tego Harremu? – zapytał. 
  -A ty sądziłeś, że w ogóle dałby mi dojść do głosu?
Brunet spuścił wzrok.
  -Sky musi poznać prawdę. – powiedział rzeczowo.
  -Nie uwierzy mi. Będzie myślała, że wciskam jej jakieś bajeczki wyssane z palca. – mruknąłem, a moich oczach zebrały się łzy. – Co, jeśli już nigdy nie będzie jak dawniej? Nawet jeżeli mi uwierzy, może ponownie mi nie zaufać. – szepnąłem.
  -Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.

Skylar
Chodziłam po całym pokoju i chowałam do walizki wszystkie swoje rzeczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy w pokoju pojawiła się Lexie.
  -Wyjeżdżasz? – zapytała ze smutkiem.
Spojrzałam na nią, pokiwałam głową, po czym wróciłam do przerwanej czynności.
 Dziewczyna usiadłam na moim łóżku i przyglądała mi się.
  -Nie namówię cię, żebyś została? 
  -Nie. – odparłam tylko. – Może to zabrzmi dziecinnie, ale nie chcę mieszkać w tym samym domu, co on.
Dorzuciłam ostatnią rzecz do torby. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, by upewnić się, że wszystko spakowałam. Gdy już się upewniłam, tak bez niczego przytuliłam Lexie.
  -Może chociaż ty będziesz miała udane święta. – szepnęłam a po moim policzku spłynęła łza.
Odsunęłam się od blondynki.
  -Masz czym wracać? Jakby co, powiem Zaynowi, żeby cię odwiózł. – zaproponowała.
  -Nie, nie trzeba. Już zamówiłam taksówkę… Ale… dzięki. – uśmiechnęłam się lekko i wzięłam walizkę do ręki. 
 Ruszyłam do drzwi wyjściowych od pokoju, które już po chwili otworzyłam. 
Zeszłam schodami na dół, ostatni raz pożegnałam się z Lexie i resztą chłopaków. Już chciałam wychodzić, kiedy usłyszałam kogoś wołającego moje imię.
  -Sky, zaczekaj. – Niall zbiegał po schodach.
Długo się nie zastanawiając, jak najszybciej wyszłam z domu.
 Już po chwili blondyn był przy mnie.
  -Sky…! Proszę, pogadajmy. – powiedział.
  -Nie mamy o czym. – warknęłam.
  -Jak to nie mamy? – zapytał zdezorientowany. 
 Zatrzymałam się gwałtownie.
  -Widziałam jak całujesz się z Nicole, nic więcej wiedzieć mi nie potrzeba. 
Ponownie ruszyłam i brnęłam przez śnieg, byle tylko jak najszybciej dostać się do taksówki.
  -To nie tak… Daj mi wytłumaczyć. – błagał, ale ja już wchodziłam do samochodu. 
Gdy tylko kierowca zapakował moją walizkę do bagażnika, ruszyliśmy, zostawiając Nialla samego.
***
Droga ciągnęła mi się niemiłosiernie, być może dlatego, że przed oczami miałam ciągle przelatujące wspomnienia. 
Nie mogłam uwierzyć, że tak z dnia na dzień wszystko się schrzaniło. Przez niego. A przecież mi tyle obiecywał. Że mnie kocha, że nigdy nie zostawi dla jakieś innej. Zaufałam mu. 
Jakaś samotna łza spłynęła mi po policzku, po czym za jej śladem poszły kolejne. Po prostu się rozkleiłam.
  Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam aparat i spojrzałam na wyświetlacz. Niall. Pospiesznie nadusiłam czerwoną słuchawkę. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam mieć nic z nim wspólnego. Teraz najbardziej pragnęłam, żeby dyrektor pozwolił mi się przepisać na jakieś inne zajęcia muzyczne.
  Gdy dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam mężczyźnie, odebrałam swoje walizki i ruszyłam do domu. 
Pospiesznie odkluczyła mieszkanie i weszłam do środka. 
 Dzięki Bogu mama była u Roberta, więc nie musiałam się martwić o jakieś zbędne pytania dotyczące tego, dlaczego wróciłam tak wcześnie. 

Lexie
Odkąd Sky wyjechała Niall siedział cały czas w swoim pokoju. W ogóle nie wychodził. Z nikim nie rozmawiał. Nic. Żadnego znaku życia. Widać było, że zależy mu na Sky, ale nie mogłam mu wybaczyć tego, że tak bardzo ją zranił. Moja przyjaciółka nie miała zbyt wielkiego szczęścia do facetów. Poprzedni koleś, z którym chodziła już po dwóch dniach z nią zerwał, bo nie chciała iść z nim do łóżka. Według mnie zrobiła dobrze, ale ona i tak później cały czas płakała. Musiało upłynąć dużo łez, żeby przekonała się, że nie był tego wart. 
Miałam nadzieję, że ona i Niall jakoś się zejdą, bo naprawdę do siebie pasowali.
                                                      
_________
No i jest kolejny ;D Masakra, to już 21 O_o Pomału zbliżamy się do końca ;p
 Dobra, już nie przynudzam xD
Do nn <3



Rozdział 20


 Trzask zamykanych drzwi.
Odwróciłam głowę, w nadziei, że ujrzę wracającego Nialla. Jednak myliłam się. To tylko Lexie i Zayn.
 Westchnęłam.
Od momentu kiedy wyszedł minęło już ponad pół godziny. A przecież Nicole miała rzekomo  tylko go przeprosić. A więc co robił tak długo?
 Moja przyjaciółka usiadła koło mnie na kanapie.
  -Coś się stało? – zapytała z troską.
  -Nie, nic. – wysiliłam się na lekki uśmiech.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę mi się przyglądała, ale już po chwili zaczęła tępo wpatrywać się w ekran telewizora.
  -Gdzie Niall? – odezwał się Zayn, który właśnie przejął pilota.
Opowiedziałam im wszystko od momentu wczorajszego „napadu” Nicole na dom chłopaków.
 Oczywiście pominęłam wszystkie swoje zmartwienia na temat tego, że Moore nie ma żadnych skrupułów i może posunąć się do wszystkiego. Pewnie i tak by mnie zignorowali.
                                                          ***
Minęło kolejne pół godziny. Coraz bardziej zamartwiałam się o Nialla. Próbowałam dzwonić, ale nic z tego. Chłopak zostawił telefon w domu.
  -Chcesz się przejść? – zapytała Lexie, chcąc pewnie odwrócić moją uwagę od długo nie wracającego blondyna – Tak wszyscy razem w szóstkę. Jest jeszcze za wcześnie jak na Wigilię, a jestem pewna, że gdy wrócimy, Niall będzie już w domu. – powiedziała z entuzjazmem.
  -Jasne, możemy. – przybrałam radosny ton. Wolałam już to, niż nic nie robienie.
Szybko ruszyłam na górę, do pokoju mojego i Lexie. Pospiesznie się przebrałam w jakieś ciepłe rzeczy, bo na dworze było strasznie zimno.
 Gdy skończyłam, zeszłam na dół, gdzie reszta czekała już na mnie zwarta i gotowa.
                                                             ***
Śnieg padający delikatnie na dworze nadawał Wigilii pewien urok, którego nie dało się opisać słowami. Pamiętam, że zawsze jako mała dziewczyna, tak wyobrażałam sobie wymarzone święta. Masa białego puchu, by można urządzić bitwę na śnieżki oraz przyjemny zapach wszystkich tych wspaniałych potraw, które mama przyrządzała na Wigilię, rozchodzący się po całym domu.
 Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień.
 Pomimo, że były one tak odległe, pamiętałam je i to dokładnie. Cały czas przed oczami miałam obraz mnie samej i Jonathana, gdy to razem lukrowaliśmy pierniki wcześniej przez nas upieczone. Co prawda, nie były one idealne, ale wykonane przez nas, co czyniło je najwspanialszymi na świecie, pomimo tego, że niektóre były twarde jak krążki hokejowe.
 Usłyszałam krzyk gdzieś za sobą.
Momentalnie się odwróciłam.
 Tak, tego mogłabym się spodziewać.
 Zayn i Harry próbowali za wszelką cenę wrzucić sobie śnieg za kołnierze kurtek. Kończyło się na tym, że cały czas się darli, bo biały puch był strasznie zimny.
 Uśmiechnęłam się pod nosem.
 Dzięki tej piątce idiotów nawet każdy zły dzień stawał się tym lepszym. Czwórkę traktowałam jak braci, a Nialla kochałam całym swoim sercem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Był jak tlen, którego potrzebowałam do życia. Gdyby nie było tego pierwszego, niemożliwe byłoby to drugie.
                                                   ***
Szłam przed siebie pogrążona w rozmowie z Lexie. Właśnie omawiałyśmy nasz wyjazd w góry. Byłam pewna, że mama się zgodzi. Nigdy nie była czemuś takiemu przeciwna. A z resztą i tak miałam już osiemnaście lat, więc tak naprawdę sama mogłam decydować za siebie.
 Po chwili, gdy omówiłyśmy już wszystko, rozmowa ucichła. Dziewczyna podreptała do Zayna. Chłopak, mimo licznych protestów mojej przyjaciółki, wziął ją na barana, na co ta zaczęła się śmiać. Z resztą, kiedy to ona się nie śmieje?
 Po chwili podszedł do mnie Liam i zaczął coś mówić. Tak szczerze, nie skupiałam się za bardzo na jego słowach. Przeszkadzały mi w tym moje myśli, które chaotycznie poruszały się po mojej głowie.
 Zaczęłam przyglądać się oknom różnych budynków, żeby obejrzeć jak w tym roku właściciele je ozdobili.
Niektóre mieniły się tysiącami kolorów, inne jednak połyskiwały czerwienią małych lampek.
 Zatrzymałam się. To, co zobaczyłam już sekundę później sprawiło, że moje serce rozpadło się na tysiąc kawałeczków. A był to Niall całujący się z Nicole.
 Gdy tylko reszta zauważyła, czemu tak się przyglądam, również stanęli jak wryci.
 Nagle poczułam, że Lexie mnie obejmuje.
 Moje oczy wypełniły się łzami, które już po chwili spływały po moich policzkach.
To nie możliwe! Przecież Niall by mi tego nie zrobił. Kochałam go, a on kochał mnie. Ale jednak, to co widziałam nie było tylko przywidzeniem, ale czystą realią.
 Wyplątałam się z objęć blondynki i ze łzami cieknącymi mi po policzkach, puściłam się biegiem w bliżej mi nie określonym kierunku.
                                                               ***
Siedziałam w parku na ławce. Pomimo, że było strasznie zimno, nie odczuwałam tego. Nie reagowałam na bodźce zewnętrzne.
 Wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt.
 Łzy napełniły moje oczy po raz kolejny.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Cały czas łudzę się, że może to jest tylko cholerny sen, z którego lada chwila się wybudzę i znów będę szczęśliwa. Szczęśliwa z Niallem.
 Nie rozumiałam tego, dlaczego ludzie, których najbardziej kochamy, nieraz sprawiają nam największe cierpienie.

Harry
Cała nasza piątka siedziała w salonie w totalnej ciszy. Sky jeszcze nie wróciła. Lexie próbowała się do niej dodzwonić, ale za każdym razem jakiś niewidzialny kobiecy głos mówił „Abonent czasowo niedostępny. Prosimy spróbować ponownie”.
Wszyscy się martwiliśmy. Widać było, że Skylar bardzo mocno to przeżyła. Z resztą kto by nie przeżył, gdyby był w takiej sytuacji?
A myślałem, że znam Nialla. Nigdy w życiu nie posądziłbym go o coś takiego. Zwykle był lojalny wobec wszystkich swoich dziewczyn. Nigdy nie kończył związków. To zwykle laski z nim zrywały, bo rzekomo Niall nie poświęcał im zbyt dużo czasu.
Usłyszałem jak otwierają się drzwi.
Obejrzałem się za siebie, by sprawdzić kto to.
 Moim oczom ukazała się sylwetka naszego Irlandczyka.
 Nie panując nad emocjami, wstałem gwałtownie i podbiegłem do niego.
  -Niall, ty idioto, czy ty w ogóle wiesz, co zrobiłeś? – krzyknąłem.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
  -Ale o co…
  -Sky widziała ciebie i Nicole jak się całujecie!
 Na twarzy chłopaka pojawiło się zrozumienie.
  -Daj mi wytłumaczyć. – próbował powiedzieć, ale momentalnie mu przerwałem.
  -Tu nie ma co tłumaczyć. W ogóle jak mogłeś zrobić jej coś takiego w święta? Powiem ci tylko jedno – zniszczyłeś Wigilię nie tylko jej, ale nam wszystkim! – wrzasnąłem.
Horan patrzył na mnie z poczuciem winy.
 Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich zapłakana Skylar. Spojrzała na Niall zaszklonymi oczami, po czym pobiegła szybko na górę, zostawiając nas samych. Lexie zerwała się z fotela i ruszyła za nią.
 Spojrzałem na Nialla.
  -Zadowolony? – warknąłem i odeszłam zostawiając blondyna samego.

Rozdział 19


Otworzyłam oczy i spojrzałam na mały zegarek znajdujący się na szafce nocnej. Było już trochę po dziesiątej. Nieprzytomna wyszarpnęłam z pod głowy poduszkę i rzuciłam najmocniej jak potrafiłam w śpiącą obok Lexie.
  -Mamo, jeszcze pięć minut. – zaczęła mamrotać.
 Na mojej twarzy zamajaczył uśmiech.
  -Lexie, trzeba wstawać. – powiedziałam cicho. – zostało nam jeszcze trochę do zrobienia, a przecież dzisiaj jest Wigilia.
Blondynka otworzyła jedno oko.
  -Nienawidzę, gdy w takich kwestiach masz rację. – mruknęła.
Spojrzałam na nią nieprzytomnie.
  -Ja też nie. – odparłam na co dziewczyn się zaśmiała.
 Powoli podniosłam się z łóżka, wzięłam jakieś ciuchy, kosmetyczkę i podreptałam do łazienki. Moja przyjaciółka zdążyła chyba na nowo zasnąć, bo gdy wróciłam, Lexie nawet się nie ruszyła.
  -Chyba muszę sięgnąć po drastyczne środki. – powiedziałam głośno.
Blondynka zerwała się z  łóżka z prędkością światła.
 Zaśmiałam się.
Ostatnim razem, gdy to powiedziałam, dziewczyna obudziła się, gdy wrzuciłam ją do mojego basenu. Ale hej! Nie patrzcie tak na mnie! I tak wtedy byłyśmy spóźnione, a innego sposobu nie wiedziałam.
 Lexie szybko się ubrała i delikatnie umalowała, po czym zeszłyśmy na dół.
 Jak się okazało, wszyscy domownicy już dawno by6li na nogach, bo krzątali się po kuchni, szykując sobie śniadanie.
  Podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć coś do picia. Chwyciłam sok pomarańczowy oraz jakąś szklankę z szafki. Chciałam nalać sobie napoju, ale już sekundę później poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w szyję.
  -Dzień dobry. – przywitał się cicho Niall.
Uśmiechnęłam się pod nosem i okręciłam głowę, żeby pocałować blondyna, który muszę przyznać, był chyba miło zaskoczony.

Lexie
Jak się później okazało, nie było wcale tak wiele do zrobienia. Tylko ostatnie poprawki, więc nie zajęło nam to zbyt dużo czasu.
 Gdy skończyliśmy i wszystko było dopięte na ostatni guzik, Zayn zaproponował im spacer. Oczywiście od razu się zgodziłam, bo musiałam się przewietrzyć.                                    ***
Przemierzaliśmy ośnieżone ulice pogrążeni w rozmowie. Po chwili temat zszedł na ferie zimowe, które czekały nas już za niecałe półtora miesiąca.
 Tak wiem, to dziwne żeby o kolejnej przerwie, nawet jedna się nie skończyła.
  -To co zamierzacie robić z Sky? – zapytał mulat.
Wzruszyłam ramionami.
  -Same nie wiemy. Moja mama wspominała o wyjeździe do Grecji, ale jeszcze nic nie wiadomo. Gdyby jednak się udało, ubłagałabym ją, żebyśmy wzięły Skylar z nami. Osobiście jednak uważam, że nic z tego nie wyjdzie, bo rodzice mają dużo pracy i strasznie ciężko o urlop. – powiedziałam. – A wy?
  -Zero planów, sam spontan. – odparł, a ja się roześmiałam.
Już nie raz byłam świadkiem spontanicznych decyzji tych chłopaków i powiem szczerze, niektóre były… dziwne? Tak, dziwne to doskonałe  określenie.
 Zastanowiłam się przez chwilę.
  -A może wykombinować coś i załatwić jakiś domek w górach? – zapytałam.
 Na twarzy Zayna pojawił się szeroki uśmiech.
  -Jasne, ale… mam jeden warunek. – oznajmił rzeczowo.
 Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
  -Jaki? – uniosłam brew.
   -Mam pokój razem z tobą. – powiedział tonem nie wnoszącym sprzeciwu.
 Zaśmiałam się, podeszłam do niego i zawiesiłam ręce na jego szyi.
  -Oj, kotku. Aż tak ci na tym zależy? – zapytałam z uśmiechem.
Chłopak chwycił moją twarz w obie dłonie i mnie pocałował.
  -Taka odpowiedź wystarczy?
Zastanowiłam się przez chwilę, cały czas patrząc Zaynowi prosto w oczy.
  -Może. – powiedziałam tajemniczym tonem a mulat się zaśmiał.
Już po chwili ponownie ruszyliśmy przed siebie.

Skylar
Jak to zwykle bywało w Wigilię, w telewizji leciały jakieś same bezsensowne filmy. Pewnie producenci mieli na uwadze to, że praktycznie każda rodzina zajmowała się jeszcze przygotowaniami, więc nie trudzili się zbytnio z doborem „repertuaru”.
 Siedziałam wtulona w Nialla. Za bardzo nie skupiałam się na filmie, no bo nie oszukujmy się, nie było na czym.
  Spojrzałam na twarz chłopaka. Jedno oko miał już zamknięte, a drugie podążało za przykładem pierwszego.
  -Nialler. – szepnęłam cicho.
Blondyn automatycznie się otrząsnął i spojrzał na mnie.
Parsknęłam śmiechem.
  -Jak długo spałem?
  -A co z tego durnego filmu pamiętasz? – zapytałam.
  -Czołówkę. – wyszczerzył zęby.
Zaśmiałam się.
  -Masz odpowiedź. – oznajmiłam.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk sms’a.
Irlandczyk chwycił w dłoń swoją komórkę, spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył czoło.
  -To od Nicole. – mruknął
  -O co chodzi? – zapytałam.
Chłopak przeleciał wzrokiem wiadomość.
  -Pisze, że chce się spotkać i przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie.
  -Pójdziesz?
  -Nie wiem. – wzruszył ramionami. – W sumie, to nie mam nic do stracenia. A przeprosić powinna, bo o mało co nie doprowadziła nas do kłótni.
Wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt. Pomimo, że wiedziałam, że blondyn mnie nie zostawi dla Nicole, to i tak miałam jakieś dziwne przeczucia.
 Sky, uspokój się! – krzyknęło moje wewnętrzne ja. – Przecież Niall powiedział ci, że kocha tylko ciebie!
Westchnęłam.
  -Ale przecież dzisiaj jest Wigilia. – powiedziałam.
  -Załatwię to szybko. Słowo harcerza! – przyłożył dłoń do serca.
Spojrzałam na niego z rozbawieniem.
  -Byłeś harcerzem? – zapytałam.
  -Nie wiedziałaś? Przewodniczyłem małymi zuchami! – wypiął dumnie pierś.
  -O, czyli siedzi tu ze mną czołowy harcerz!
  -No a jak! – wyszczerzył się.
Przewróciłam teatralnie oczami, ale już po chwili się uśmiechnęłam.
  -Niedługo wrócę. – zapewnił chłopak i pocałował mnie na pożegnanie. Następnie wstał i wyszedł.
Ja natomiast cały czas siedziałam i oglądałam ten durny film


Rozdział 18


Niall
 Wyjrzałem zza bałwana, stojącego na naszym podwórku i zacząłem się rozglądać. Nie widziałem nikogo z przeciwnej drużyny.
 Pewnie spytacie dlaczego ukrywam się za bałwanem? Otóż dlatego, że w chwilach nudy wymyśliliśmy, że urządzimy bitwę na śnieżki. Ja byłem z Louisem, Hazza z Lexie, a Liam z Zaynem i Sky. Nie oszczędzaliśmy się. Raz Malik dostał z takiej kuli śniegu, że przewrócił się na wielką górkę białego puchu.
 Odwróciłem głowę do tyłu, by uchwycić wzrok Louisa. Tomlinson chował się z dość dużym drzewem. Widać mu było tylko oczy.
 Pokiwałem głową.
Szatyn przygarbił się i ostrożnie ruszył w moją stronę. Jednak gdy znajdował się kilka metrów od mojego bałwanowego „schronu”, oberwał z potężnej kuli śniegu. I wtedy to się zaczęło…
 Wszystkie drużyny wybiegły z kryjówek, chcą jak najszybciej wyeliminować przeciwników. Zobaczyłem jak Lexie chowa się za małym bezlistnym krzaczkiem. Zaśmiałem się cicho i rzuciłem.
  -Ej! – wydarła się blondynka. – ja tu próbuję to wszystko bezpiecznie przeczekać!
Wybuchnąłem śmiechem.
 Wraz z Louisem atakowaliśmy teraz grupę Liama. Z początku starałem się nie rzucać w Sky, ale gdy poczułem śnieżkę wycelowaną przez nią na twarzy, zmieniłem zdanie.
 Skończyło się na tym, że byliśmy porządnie przemoknięci i mieliśmy śnieg w różnych dziwnych miejscach. Taa, domyślcie się gdzie.
 Gdy na „polu bitwy” ucichło, podszedłem do Sky.
  -Mogłaś rzucać w pozostałe pięć osób, ale rzucałaś we mnie! – powiedziałem z udawanym wyrzutem.
 Dziewczyna wyszczerzyła zęby.
  -Mogę ci to wynagrodzić. – powiedziała.
 Uniosłem brew.
  -Serio?
 Pokiwała głową i wpiła się moje usta. Po chwili jednak odsunęła się z delikatnym uśmiechem.
  -I jak, nadal czujesz się poszkodowany? – zapytała.
  -Zdecydowanie nie. – wyszczerzyłem się.
Szatynka zaśmiała się.

Skylar
  -Sky, zejdź na dół! – usłyszałam krzyk mamy.
Westchnęłam i odłożywszy czytaną książkę, ruszyłam schodami do salonu.
Rodzicielka siedziała na sofie i przeglądała jakiś katalog.
  -Słucham? – zapytałam.
  -Usiądź. – poleciła, a ja zrobiłam to posłusznie.
Mama przysunęła gazetkę bliżej do mnie. Od razu rozpoznałam, że są w niej suknie ślubne.
  -Powiedz szczerze. Która ładniejsza? Ta, czy ta? – wskazała na dwie.
Zastanowiłam się przez chwilę.
Pierwsza była dość prosta. Nie było w niej nic szczególnego. Mama od zawsze lubiła nie wyróżniać się w tłumie, ale przecież tego dnia miała przecież błyszczeć!
 Druga natomiast wyglądała jak z bajki. Była dość długa i delikatna. Jednak sądzę, żę robiłaby spore wrażenie, gdyby tylko jakoś ładnie uczesać włosy i dobrać fajny welon.
  -Zdecydowanie ta. – powiedziałam z uśmiechem wskazując na drugą.
  -Też tak sądziłam. – odparła kobieta, odwzajemniając drobny gest.
Gdy chciałam już wstać, mama zatrzymała mnie.
  -Jeszcze jedno. Co do tych świąt…
O nie! Na śmierć zapomniałam powiedzieć rodzicielce o swoich planach! A przecież został już tylko tydzień! No cóż, a więc musiałam to zrobić teraz.
  -No właśnie, jeżeli jesteśmy już przy tym, to Niall na święta zaprosił mnie i Lexie do domu chłopaków. – wymamrotałam.
Specjalnie pominęłam ten fragment, w którym to właśnie ja mówiłam, jak bardzo nie chcę spędzać świąt Bożego Narodzenia z facetem mamy.
  -Ale Robert już tak się cieszył, że będzie mógł cię lepiej poznać i…
Nie dokończyła, bo jej przerwałam.
  -Będzie jeszcze wiele okazji.
Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
  -A poza tym będziecie mogli pobyć trochę sami.– dodałam, by ostatecznie ją przekonać.
Mama chyba jednak przyjęła tą propozycję za korzystną, bo już po chwili odparła:
  -Jasne. Przecież nie mogę ci zabronić spędzania czasu z przyjaciółmi.
  -Dziękuję. – pocałowałam kobietę w policzek.

                                                          ***
Kolejny tydzień minął na obchodach sklepów z prezentami wraz z Lexie. Musiałyśmy znaleźć jakiś upominek dla każdego, co nie było łatwym zadaniem. W końcu jednak uporałyśmy się ze wszystkim i dla każdego miałyśmy coś specjalnego.
 Gdy nadszedł dzień przed Wigilią, Niall i Zayn przyjechali po mnie. Gdy zapakowałam wszystkie walizki do auta, ruszyliśmy pod mieszkanie Lexie.
 Po jakimś czasie byliśmy już pod domem chłopaków.
 Gdy weszłam do salonu, uderzył mnie zapach… wszystkiego. I to dosłownie. Jak widać lokatorzy próbowali sporządzić jakieś jedzenie, byle tylko wyrobić się do jutra. Najbardziej jednak rozśmieszyło mnie to, gdy Lou rzucił w Liama mięsem, na co Payne chwycił do ręki najbliżej leżącą marchewkę, krzycząc „Mam zakładnika!”. Mina Tomlinsona – bezcenna.
 Następnego dnia, gdy tylko wstaliśmy, od razu zabraliśmy się do przygotowywania reszty rzeczy. Gdy już prawie skończyliśmy, rozległ się dzwonek.
  -Otworzę! – krzyknęłam i ruszyłam do drzwi.
 Na zewnątrz stała Nicole, w swoim różowym płaszczyku. Nie powiem, jej wizyta zdziwiła mnie i to bardzo.
  -Ja to mam jednak szczęście. Liczyłam, że cię tu spotkam. – powiedziała bełkotliwym głosem.
Była pijana i ledwo trzymała się na nogach.
 Po chwili jakby uświadomiła sobie, po co tu naprawdę przyszła.
  -Nienawidzę cię! Jesteś żałosna! Daruj sobie te gierki, Niall nigdy nie będzie twój! – zaczęła się wydzierać. – Skończ już to udawać! Dlaczego to robisz? Nie widzisz, że on zasługuje na kogoś lepszego?! Na przykład na mnie!
 Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Wymawiała słowa z taką szybkością, że ledwie co zdążyłam się połapać, o czym mówi.
  -Nicole, uspokój się…
  -Nie zamierzam być spokojna! Ty mu tylko zniszczysz życie! – krzyczała.
Nagle poczułam, że ktoś staje za mną. To był Niall, który teraz też przyglądał się dziewczynie.
  -Sky, o co chodzi? – zapytał cicho.
 Już miałam zamiar coś powiedzieć, ale Moore mnie uprzedziła.
  -Powiedz jej, że kochasz tylko mnie! - darła się jak opętana.
  -Co ty do cholery… - próbował powiedzieć blondyn.
  -Nie pamiętasz, jak ostatnio szliśmy na spacer? Jak świetnie się razem bawiliśmy? – pytała go dziewczyna, robiąc przy tym minę niewiniątka.
Niall spojrzał na nią jak na jakąś ułomną.
  -Nigdzie z tobą nie byłem! Prawie cię nie znam! – powiedział zażenowany.
  -Nie kłam! Przecież mówiłeś, że mnie kochasz.
Spojrzałam na chłopaka.
  -To prawda? – zapytałam cicho.
  - Ja nic takiego nie mówiłem! – tłumaczył się Irlandczyk.
Spojrzałam najpierw na Nialla a potem na Nicole, po czym westchnęłam głośno. Wycofałam się pospiesznie i szybko udałam się do pokoju gościnnego. Ostatnie, co zdążyłam usłyszeć, to jak Moore mówi coś bliżej nieokreślonego do Horana. Nie wsłuchiwałam się. Nie miałam na to najmniejszej ochoty.
 Usiadłam na kanapie i zaczęłam wpatrywać się w jakis niewidzialny punkt.
 Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Już po chwili koło mnie siedział Niall.
 Spojrzałam na niego smętnym wzrokiem.
  -To, co mówiła Nicole, to…? – zapytałam nie kończąc. Sądziłam, że zorientuje się, że chodzi o rzekomy spacer i wyznanie miłości.
  -Sky, to nie prawda. Powiedziałem jej, że ma nie oszukiwać samej siebie. Ona chce rozbić to, co nas połączyło. – odparł z troską. –  Nic do niej nie czuję. Uwierz mi.
  -Chcę, ale… boję się najgorszego. No bo w sumie, to taka Nicole ma wszystko. Jest ładna i ma dzianych rodziców. A ja? Przeciętna nastolatka z rozbitej rodziny… Nie mam się nawet co do niej porównywać. – mruknęłam.
  -Skylar, zrozum. Nawet jeżeli ona byłaby ostatnią dziewczyną na ziemi, nie umówiłbym się z nią. Nie jest w moim typie. A co do porównywania, to nawet nie musisz, bo jesteś od niej milion razy lepsza. – szepnął.
 Uśmiechnęłam się delikatnie.
  -Naprawdę? – zapytałam.
  -Jasne, że tak. Gdyby tak nie było, nie siedziałbym przecież tu teraz z tobą. – powiedział i mnie pocałował.
Wielu rzeczy się bałam, ale jednego byłam pewna. Nicole nie stanowiła dla nas żadnego zagrożenia.

Rozdział 17


 Kolejne dnie mijały na wspólnie spędzanym czasie z chłopakami i Lexie. Jednak najwięcej poświęcałam go Niallowi. Często gdzieś razem wychodziliśmy i rozmawialiśmy, by lepiej się poznać. Zwykle mówiliśmy o jakis błahych rzeczach, jednak nieraz rozmowa schodziła na  poważne tematy jak to, co chcemy robić w przyszłości…
Minął kolejny miesiąc. Nastał grudzień. Z dnia na dzień przybywało coraz więcej śniegu. Nie zdziwiłabym się, gdybym już niedługo musiała chodzić z łopatą do szkoły. Były też jednak pozytywy. Nic tak nie poprawiało człowiekowi humoru, jak przypieprzyć kulą śniegu Louisowi. Taa, pomińmy to, że potem zwykle leżało się głęboko w śniegu, bo pan Marchewka tak się właśnie odgrywał.
 Weszłam do sali od gitary, ponieważ w poniedziałki właśnie taka była nasza pierwsza lekcja. Oczywiście cieszyłam się jak głupia, bo gitarę prowadził mój chłopak (jak to fajnie brzmi!).
 Ruszyłam do „swojej” ławki. Na razie nie było nikogo, ale klasa była otwarta, żeby można było zostawić swoje instrumenty.
 Usiadłam na krześle, wyjęłam gitarę z futerału i zaczęłam brzdąkać bliżej nieokreśloną melodię. Tak bardzo skupiłam się na tym, co robię, że nawet nie zauważyłam, kiedy do sali wszedł ktoś jeszcze. Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy ten ktoś podszedł do mnie i mnie pocałował.
  -Hej, Sky. – powiedział Niall.
Wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
 Uśmiechnęłam się do niego.
  -Co brzdąkasz? – zapytał.
  -Sama nie wiem.. Przypomina mi to trochę pomieszanie wszystkiego, czego dotychczas się uczyliśmy. – odparłam.
  -Czyli robisz miksa? – zaśmiał się chłopak.
  -Zdecydowanie.
Blondyn przez chwilę przyglądał mi się, po czym chwycił swoją gitarę i zaczął ją dostrajać.
  -Musiałbym w końcu kupić nową. – mruknął. – jednak sentyment nie pozwala mi tego zrobić. To pamiątka po moim zmarłym dziadku.
 Spojrzałam na niego.
  -Dostałeś ją od niego? – zapytałam.
Pokręcił przecząco głową.
  -Mój tata… jednak wcale jej nie używał, więc oddał ją mi. Z początku jakoś mnie do tego nie ciągnęło, ale kiedy usłyszałem, jak gra mój dziadek, powiedziałem sobie, że też tak chcę. I próbowałem. Teraz jestem dość dobry…
  -No jasne, że tak! Jesteś niesamowity. – powiedziałam.
 Uśmiechnął się.
  -W takim razie musiałabyś usłyszeć jak grał mój dziadek. Nikt, kogo znam nie dorównywał mu talentem. – odparł.
 Uśmiechnęłam się do niego.
  -Myślę, że byłby z ciebie dumny.
  -Może. – mruknął i zaczął ponownie stroić gitarę tym razem z większą ostrożnością.
                                                                 ***
Lekcja minęła dość szybko. Być może dlatego, że był to mój ulubiony przedmiot.
 Gdy wyszłam z klasy podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Gdy na nią spojrzałam, zorientowałam się, że jest to Nicole, najpopularniejsza dziewczyna w szkole.
  -Wiem co kombinujesz. – syknęła na tyle cicho bym tylko ja to usłyszała – jeżeli sądzisz, że przymilając się do Nialla, zyskasz lepsze stopnie, to się grubo mylisz.
  -O co ci chodzi? – zapytałam, ale dziewczyny już tu nie było.
Przez chwilę wpatrywałam się w jakiś niewidzialny punkt nad głowami innych uczniów. Co, jeśli właśnie wszyscy tak to widzą? Że spędzam czas z Niallem tylko dlatego, żeby dostać dobre oceny? A co jeśli dowiedzą się o tym, że jesteśmy razem? Te wszystkie pytania błądziły w mojej głowie.
 Westchnęłam i ruszyłam pod salę od historii.
                                                            ***
Weszłam do domu. Dzięki Bogu lekcje dziś nie trwały zbyt długo. Inaczej nie wytrzymałabym w tej szkole! I to wszystko przez nauczycieli! No bo kto normalny robi nam niezapowiedziany sprawdzian powtórkowy z dwóch klas? No kto?! Ja się pytam! Jeżeli dożyję do kolejnych urodzin to będzie cud!
 Ruszyłam na górę. Gdy znalazłam się w moim pokoju, odłożyłam plecak na stałe miejsce.
 I usiadłam na łóżku. Mój wzrok odruchowo padł na zdjęcie moje i Jonathana. Wstałam, podeszłam do ramki i chwyciłam ją do ręki. Tak bardzo chciałam cofnąć czas, żeby tylko więcej czasu spędzić z moim młodszym braciszkiem. Gdybym tylko wiedziała, co wydarzy się potem, nie wściekałabym się na niego za takie drobnostki jak to, że nie wychodząc z mojego pokoju, nie zamknął za sobą drzwi. Byłabym inna…
 Westchnęłam i odłożyłam ramkę na komódkę.
Dźwięk smsa przedarł się przez ciszę panującą w moim pokoju. Wzięłam komórkę do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Niall. Kliknęłam podgląd i cała treść ukazała się moim oczom.
                                               
                     Co powiesz na łyżwy? Za pół godziny podjechałbym pod twój dom ;)

Odpisałam tylko krótkie „jasne ;)”.
                                                          ***
Gdy tylko samochód pojawił się pod moim domem, wyszłam z mieszkania i pobiegłam do auta (oczywiście nie obyło się bez gleby w śniegu).
  -Hey. – przywitał się chłopak.
  -Cześć. – uśmiechnęłam się i pocałowałam blondyna w usta.
  Irlandczyk już po chwili ruszył.
                                                            ***
Gdy tylko wypożyczyliśmy łyżwy od razu udaliśmy się na lód. Z początku cały czas traciłam równowagę, ale już po chwili jeździłam bez żadnego zawahania, podobnie jak i Niall.
Po chwili rozmowy temat naszedł na przyszłego męża mojej rodzicielki
  -Masakra jakaś. Mama chcę, żebyśmy święta spędziły u Roberta. Fakt, zaakceptowałam gościa, ale nie żeby od razu zajmował przy stole miejsce mojego taty. – mruknęłam ze smutkiem.
 Niall przez chwilę się nie odzywał.
  -To może ty i Lexie wpadniecie na święta do nas? Mamy dużo miejsca, wszyscy się pomieszczą. – zaproponował.
 Zatrzymałam się gwałtowanie.
  -Mówisz na serio? – zapytałam.
  -Jak najbardziej. – wyszczerzył się.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.
  -Dziękuję. – powiedziałam. – Jeżeli Lexie się zgodzi, to będziemy.
  -Dlaczego miałaby się nie zgodzić? No wiesz, Zayn tam będzie. – zaśmiał się.
  -No w sumie. – przyznałam z uśmiechem i jeszcze raz przytuliłam chłopaka.
Pojeździliśmy jeszcze trochę, po czym Niall zaproponował, żebyśmy poszli na gorącą czekoladę. Byłam jak najbardziej za, bo pod koniec robiło mi się już strasznie zimno.
 Oddaliśmy łyżwy i wtuleni w siebie, ruszyliśmy przed siebie.
                                                              ***
Usiadłam na łóżku i wyjęłam album fotograficzny, który niedawno zakupiłam. Miały się w nim znajdować zdjęcia moje, Lexie i chłopaków, żeby miała co wspominać, gdy tylko najdzie mnie taka ochota.
 Wyjęłam z koperty wywołane dzisiaj zdjęcia. Zaczęłam je przeglądać. Na jednym z nich był Lou leżący w śniegu, na kolejnym ja i Lexie podczas tak zwanej głupawki. Kolejne przedstawiało mnie i Nialla, wtulonych w siebie.
  Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam wkładać fotografie do albumu.

Rozdział 16


-Jasne, wchodźcie! – krzyknęłam.
Każdy z nich po kolei zaczął mi składać życzenia, a następnie wszyscy wgramolili się do środka.
 Lexie zmierzyła mnie wzrokiem.
  -Pomimo, że to nie impreza urodzinowa MTV, to przecież nie możesz świętować w dresach! – zgoniła mnie. – Marsz mi na górę!
Uśmiechnęłam się do niej. Moja przyjaciółka przywiązywała strasznie dużą uwagę do ciuchów. Gdy jakiś kolory chodź odrobinkę do siebie nie pasowały, przebierała się po raz kolejny, byle tylko wszystko wyszło perfekcyjnie.
Podreptałam do swojego pokoju, a Lexie ruszyła za mną. Gdy znalazłyśmy się w moim pokoju, usiadłam na łóżku/
  -I co zaskoczona? – zapytała z bananem na twarzy.
  -I to jak. – westchnęłam i uśmiechnęłam się do niej.
  -No, pokaż co tam masz. – powiedziała blondynka i podeszła do mojej szafy.
Zaczęła przerzucać kolejne ciuchy. Nie zdziwiłabym się, gdyby teraz wszystko wyglądało jak po przejściu tornada.
 W końcu wyjęła jakieś czarne rurki i fioletową bluzkę. Rzuciła nimi we mnie.
  -Przebieraj się. – poleciła.
Gdy tylko wykonałam zadanie, Lexie wzięła się za moje włosy. Nie kombinowała za bardzo. Wyprostowała mi je tylko i pozwoliła, by swobodnie opadały na ramiona.
 Dziewczyna cofnęła się, by zobaczyć efekt swojej pracy.
  -O wiele lepiej! – wyszczerzyła się. – A zajęło mi to tylko dwadzieścia minut. – pochwaliła się.
 Zaczęłam się śmiać.
  -Schodźmy już na dół. – powiedziałam. – nie chcę zastać porozbijanych wazonów.
Zeszłyśmy do salonu.
 Gdy chłopaki mnie zauważyli, Harry wydarł się na cały regulator:
  -No nieźle Sky!
Poczułam, ze na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
  -Dziękuję. – mruknęłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
  -Pizza już w drodze. – powiedział Zayn i wyszczerzył zęby do Lexie. Dziewczyna odwzajemniła ten gest. – Najlepszą osiemnastkę czas zacząć
  -Jesteście niemożliwi. – powiedziałam.
  -Niemożliwie fajni, chciałaś powiedzieć? – zapytał Louis.
  -No jasne, że tak! – krzyknęłam.
       
                                                   ***
Kolejne pół godziny upłynęło nam w oczekiwaniu na pizzę. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu i gróźb Harrego, że jeżeli Louis nie zostawi jego włosów, to pozbędzie się wszystkich marchewek w domu. Taaa… Tomlinson chyba wziął sobie to do serca, bo później już siedział spokojnie.
 Gdy pizza dojechała, wszyscy usiedliśmy na dywanie, położyliśmy karton na ziemi i zaczęliśmy jeść. Kiedy tylko z kartonu zniknął ostatni kawałek, Liam zaproponował, żeby zrobić pojedynek na taniec. Jako pierwsi zgłosili się Zayn i Niall.
 Louis, jako komentator, stanął na środku pokoju z pilotem w ręku, służącym jako mikrofon.
  -Panie, panowie i Harry! – wydarł się Tomlinson. – Już dzisiejszej nocy, odbędzie się największy w tym kraju pojedynek taneczny! Uwaga, uwaga! W prawym narożniku ważący… a tam, pomińmy to! Jako pierwszy, Zayn Malik! – krzyknął Louie i usunął się ze „sceny”.
Mulat wyszedł na środek i zaczął tańczyć, na co Lexie zaczęła mu kibicować.
 Gdy skończył, na środku ponownie pojawił się Louis.
  -To było dobre, Zayn! – krzyknął, a brunet wyszczerzył się. – Jednak nie spocznij na laurach, bo już za chwilę czeka nas występ taneczny Nialla!
 Louis ponownie zajął miejsce na kanapie koło Hazzy.
Wywołany blondyn stał przez chwilę w bezruchu, ale już po sekundzie zaczął tańczyć taniec irlandzki. Gdy skończył, ukłonił się i zaczął się śmiać.
  -No, no to też było coś! – Tomlinson wstał i podszedł do mnie i Lexie. -A jak ocenia te występy jury? – zapytał.
Ja i moja przyjaciółka spojrzałyśmy na siebie.
  -Remis! Jesteśmy sędziami bezstronnymi. – powiedziałam z powagą, ale już po chwili zaczęłam się śmiać.
Lou przewrócił oczami.
  -Na drugi rok zmieniamy skład! – zagroził nam pilotem. – No dobra. Ktoś jeszcze chętny?
Hazza zaczął się wyrywać.
  -Harold, uprzedzając twoje pytanie, nie, nie można zrobić pokazu striptizu! – powiedział Tomlinson.
Stylesowi zrzedła mina.
 Wszyscy wybuchneli śmiechem.

Lexie
Wyszłam na balkon, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Było chłodno, ale nie na tyle, bym zmarzła.
 Nagle za sobą usłyszałam otwierające się drzwi. Nawet nie spojrzałam kto to. Domyślałam się.
  -Jak tam? – zapytał Zayn z uśmiechem.
  -Jeżeli Louis nadal próbuje wyprostować włosy Harremu, to ja tam nie wracam. – zastrzegłam a brunet się zaśmiał.
Panowała cisza. Nie była jednak ona niezręczna. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w gwiazdy, które jaśniały na niebie.
  -Od dawna próbuję się przemóc by coś ci powiedzieć. Zawsze odkładałem to z dnia na dzień – zaczął chłopak, a moje serce przyspieszyło.
 Nie odzywałam się. Czekałam na to, co powie dalej.
  -Znam cię już od jakiegoś czasu i… - zawahał się. Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam, by go zachęcić. – z początku wmawiałem sobie, że lepiej nie, ale…
  -Ale co? – dopytywałam.
  -Lexie, poczułem do ciebie coś więcej. Nie chcę być tylko twoim przyjacielem. – wyszeptał. – Podobasz mi się i to cholernie.
Te kilkanaście słów sprawiło, że w brzuchu poczułam motyle. Czułam się taka szczęśliwa, bo już od dawna miałam nadzieję, że mi to powie.
 Nie czekając zbyt długo, wpiłam się w jego usta.

Skylar
Rozejrzałam się wokoło. Nigdzie nie widziałam Lexie i Zayna. Dałabym sobie rękę uciąć, że jeszcze przed chwilą tu byli, a tera zapadli się pod ziemię?
 Jak na zawołanie koło mnie pojawiła się blondynka wraz z brunetem. Ich ręce były splecione. Uniosłam jedną brew.
  -Czyli wy…? – zapytałam z uśmiechem.
Blondynka już chciałam odpowiedzieć, ale Zayn ją uprzedził.
  -Tak. – odparł i pocałował moją przyjaciółkę.
Uśmiechnęłam się, i odeszłam by zostawić ich samych.
                                    ***
  -Czas na prezenty! – wydarł się Louis.
  -Nie musieliście… - zaczęłam.
  -Ale chcieliśmy. – powiedział Liam z uśmiechem.
Jako pierwszy podszedł do mnie Louie i wręczył mi starannie zapakowane „coś”.
 Szybko rozerwałam papier dekoracyjny i moim oczom ukazała się biała koszulka z czarnym napisem „Jem marchewki codziennie!”. Zaczęłam się śmiać.
  -Dzięki Louis. – powiedziałam z uśmiechem.
Następnie podeszła do mnie Lexie i wręczyła mi srebrną bransoletkę z zawieszkami takimi jak: nutka, liczba siedem, wieża Eiffla i koniczynka.
  -Na szczęście. – odparła dziewczyna, gdy zobaczyła, że przyglądam się ostatniej zawieszce.
  -Jest śliczna. Dziękuję. – uściskałam przyjaciółkę, a ta zapięła mi bransoletkę.
Kolejny był Liam. Wręczył mi niewielką paczuszkę. Otworzyłam ją. W środku znajdował się kubek z napisem „I <3 Liam”.
  -Kreatywne. – stwierdziłam z uśmiechem. – Dziękuję.
  -I love NY jest już przeżytkiem! – wyszczerzył się.
  -No jasne, że tak!
Następnie podszedł do mnie Zayn i Harry, trzymając w ręku dość dużą torbę.
  -Czy jeżeli to otworzę, wszyscy nie wylecimy w powietrze, ani nie zostaniemy poszkodowani psychiczne? – zapytałam, żeby się upewnić.
  -Nie. – wyszczerzyli się.
 Przyjrzałam im się z uwagą, po czym zaczęłam grzebać w torbie.
 To co wyjęłam, sprawiło, że mnie zamurowało.
 Prezentem od dwójki przyjaciół była czerwona bielizna a do tego szpilki w tym samym kolorze.
  -Żartujecie sobie ze mnie? Ja i szpilki? Ja nawet na płaskich się ciągle wywracam! – powiedziałam.
Chłopaki zaczęli się śmiać.
  -No co? Taka prawda! – odparłam, a po chwili dodałam. – Dziękuję. – wyszczerzyłam się i odłożyłam torbę na stole.
Po chwili obok mnie pojawił się Niall, chwycił mnie za rękę i pociągnął do ogrodu. Gdy usiedliśmy na ławce, którą oświetlała jedynie zapalona obok lampa ogrodowa, w rękach blondyna nagle pojawiła się gitara.
 Chłopak zaczął grać, a już po chwili także śpiewać. Piosenka była cudowna. Słowa, które wypowiadał płynęły jakby prosto z jego serca.
 Po chwili uderzył ostatni raz w struny.
  -To było She’s The One. Piosenka, którą napisałem specjalnie dla ciebie. Wszystkiego najlepszego. – szepnął.
  -Dziękuję. – odparłam.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę.
  -Na tej nocy filmowej u nas, nie powiedziałem ci tego, co chciałem. – mruknął.
Moje serce zaczęło bić mocniej. Ale nie z radości, lecz ze strachu. Przypomniało mi się jak w moim śnie zaczął tak samo.
  -Tak? – zapytałam.
  -Jesteś wyjątkowa, Sky. Wiedziałem to odkąd cię poznałem. I… zakochałem się w tobie. – powiedział cicho lecz pewnie. – Pamiętam to, co mówiłaś do mnie, jak byłem w szpitalu... Czy to nadal jest aktualne? – zapytał.
Przyglądałam mu się przez chwilę, po czym delikatnie się uśmiechnęłam.
  -Jasne, że tak. – szepnęłam.
Chłopak zbliżył swoje usta do moich i musnął je delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek. Już nie raz całowałam się z chłopakiem, ale teraz to było coś wyjątkowego. Coś magicznego. Oboje o tym wiedzieliśmy.

Rozdział 15


  Pomimo, że było już dość późno, ja jeszcze nie spałam. Moje myśli cały czas powracały do dzisiejszego wieczoru, a konkretniej do Nialla. Do tego, jak razem się śmialiśmy i… jak prawie się pocałowaliśmy. Pomimo tego, że wydarzyło się to kilka godzin temu, nawet teraz, gdy to wspominam, moje serce przyspiesza.
                                                                 
Zayn
  -Niall, do jasnej cholery przestań grać na tej gitarze! – wydarłem się na cały dom.
Nasz Irlandczyk postanowił chyba, że musi odrobić straty, bo miał małą przerwę, więc teraz brzdąkał już od ponad trzech godzin. Jasne, nie przeszkadzało by mi to, gdyby nie byłaby właśnie czwarta w nocy! Tak, nie przesłyszeliście się! Czwarta!
 Dźwięki instrumentu ucichły.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Były dwie możliwości. Albo mnie posłuchał, albo któryś z chłopaków właśnie wpadł do jego pokoju i zrobiło mu awanturę, o zakłócanie ciszy nocnej. Jednak zakładałem, że to pierwsze z racji, że nie słyszałem odgłosów drącego się Nialla.

Skylar
Szłam dobrze znaną mi ulicą. Było już późno. Tylko zapalone lampy rzucały światło na chodnik.
 Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Wmawiałam sobie, że mam się nie oglądać, ale jednak po chwili to uczyniłam.
 Jakieś dziesięć metrów za mną, szedł mężczyzna cały ubrany na czarno. Gdy tylko ja się zatrzymałam, on zrobił to samo. Cały czas bacznie mi się przyglądał. Moje serce zaczęło walić. Miałam złe przeczucia. Chciałam krzyknąć, ale byłam pewna, że i tak pewnie nikt mnie nie usłyszy. Wszyscy już smacznie spali.
Ruszyłam przyspieszonym krokiem przed siebie. Byłam pewna, że w końcu mnie dogoni, ale musiałam chociaż spróbować uciec.
Nagle kroki za mną ucichły. Wstrzymałam oddech, wsłuchując się. Nic. Odwróciłam ostrożnie głowę. Też nic. Tak, jakby mężczyzna od tak zniknął.
 Odetchnęłam z ulgą, ale nie zwolniłam kroku. Od domu dzielił mnie tylko jeszcze jeden zakręt, ale pomimo tego wolałabym już w nim być.
 Gdy skręciłam, poczułam że na kogoś wpadam. Był to ten sam mężczyzna, który przed chwilą za mną szedł. Nie widziałam jego twarzy, bo zasłaniał ją kaptur.
 Mocno się zdziwiłam, gdy okazało się, że osobą, która za mną podążała był Niall Horan.
  -Ale mnie wystraszyłeś! Nie mogłeś od razu do mnie podejść? – zapytałam z urazem.
Chłopak miał nieobecny wzrok.
  -Musimy porozmawiać – mruknął.
  -O co chodzi?
Niall spojrzał mi w oczy, ale nie widziałam już w nich tego samego błysku.
  -Wczoraj nie dokończyłem tego, co chciałem ci powiedzieć. – zaczął.
Przyglądałam mu się z wyczekiwaniem.
  -Tak? – zapytałam.
Chciałam już usłyszeć to, co tak bardzo chciałam. Że mnie lubi… a może nawet coś więcej?
  -Nienawidzę cię. – powiedział tylko.
Te dwa słowa sprawiły, że moje serce rozpadło się na tysiąc drobnych kawałeczków.
  -Ale przecież… - chciałam powiedzieć, ale mi przerwał.
  -To przez ciebie miałem ten wypadek. Mogłem tego nie przeżyć! Nie rozumiesz tego? Mówiłem, że nic się nie stało przy reszcie zespołu, ale tak naprawdę myślałem inaczej! – wykrzyknął mi w twarz.
Łza spłynęła po moim policzku.
Czyli jednak to prawda? Nienawidził mnie… Moje najgorsze przypuszczenia stały się rzeczywistością.
  -Przepraszam… - zaczęłam. Łzy cały czas spływały mi p policzkach.
  -Żałosna jesteś, wiesz? – mruknął i odszedł.
  -Niall, zaczekaj! – krzyczałam, ale blondyn nawet się nie obejrzał. – Niall…!
Jednak to wszystko było na nic. Nie miał szans już mnie usłyszeć. Był już daleko.
Nagle wizja mi się urwała. Obudziłam się… To nie było prawdziwe życie, tylko sen! Sen, który sprawił, że strużki potu spływały mi po karku. Tak bardzo obawiałam się, że pewnego dnia to od niego usłyszę, że myśli te przedostały się nawet do mojego snu…
 Spojrzałam na zegarek. Szósta trzydzieści. Zwykle wstawałam o siódmej, więc stwierdziłam, że teraz nie opłaca mi się już z powrotem kłaść.
 Wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic, żeby się orzeźwić. Następnie wróciłam do pokoju i szybko przebrałam się w uszykowane wczoraj ciuchy. Gdy wybiła wyznaczona godzina, wyszłam z domu i udałam się w kierunku domu Lexie.
                                                           ***
  -No chyba cię porąbało! – krzyknęła Lexie w drodze do szkoły.
Spojrzałam na nią z uśmiechem.
  -Dlaczego?
  -Dziewczyno kończysz dziś osiemnaście lat i ty mi mówisz, że nie chcesz ich wyprawiać? – zapytała z niedowierzaniem.
  -Wiesz, że nie lubię tego typu imprez. – mruknęłam. – obiecaj mi, że nie zrobisz mi urodzin – niespodzianki niczym z MTV.
  -Ale… - próbowała powiedzieć blondynka.
Zmierzyłam ją wzrokiem.
  -No dobrze. – mruknęła zrezygnowana.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
                                                   
Lexie
Pierwszą lekcją dzisiaj była matematyka. Zwykle krzyczałabym w drodze do sali mniej więcej coś podobnego do „Za jakie grzechy?” albo „Boże, dlaczego mi to robisz?!”, ale nie dzisiaj. Ponieważ dziś właśnie na matematyce musiałam obmyślić jakiś sprytny plan, aby obejść zasadę i zorganizować Skylar osiemnastkę. Niestety nic, jak to w piątek bywa, nie przychodziło mi do głowy…
 Zaraz, zaraz… Lexie skup się! Przecież Sky powiedziała, że nie mam jej robić urodzin niczym z Sweet Sixteen! Ale nie wspominała nic o małej imprezce dla znajomych! Ha, moja błyskotliwość mnie poraża! Przybij piątkę, Lexie!
 Gdy tylko lekcja się skończyła wykręciłam się mojej przyjaciółce, że muszę pójść do pokoju nauczycielskiego, bo pani od historii rzekomo zabrała mój zeszyt i nadal go nie oddała.
Zapukałam do pokoju nauczycielskiego i lekko uchyliłam drzwi. Oczy wszystkich skierowane były na mnie. Odnalazłam wzrokiem Zayna i dałam mu dyskretny znak, by wyszedł na zewnątrz. Zrobił to, o co go poprosiłam.
  -O co chodzi? – zapytał z uśmiechem.

Skylar
Byłam sama w domu. Mama wyjechała w sprawach zawodowych. Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę. Być może uznacie to za dziwne, że właśnie tak spędzałam swoje osiemnaste urodziny, ale prawda była taka, że to właśnie najbardziej lubiłam. Rozsiąść się wygodnie i przenieść się na chwilę do innego świata.
 Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
 Odłożyłam książkę i wyszłam z pokoju, kierując się na dół.
Przekręciłam zamek w drzwiach.
 Nawet nie zdążyłam się zorientować, a na mojej szyi uwiesiła się Lexie, składając mi najlepsze życzenia.
 Wyplątałam się z jej uścisku i dopiero teraz zobaczyłam, że za jej plecami stoją nasi nowi „nauczyciele”.
  -Lexie, czy ty mnie dokładnie zrozumiałaś. Mówiłam ci przecież, że nie chcę… - zaczęłam.
  -Urodzin na skalę krajową. – dokończyła. – tak, wiem. Nie chcę nic mówić, ale sześć osób, to chyba jednak nie jest tak dużo, nie uważasz? – zapytała unosząc brew.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową.
  -To co? Mamy tak tu stać, czy możemy wejść? – zapytała moja przyjaciółka uśmiechając się.
 Przewróciłam teatralnie oczami, ale już po chwili się wyszczerzyłam. Przecież robiła to wszystko tylko po to, bym miała fajne urodziny. Nie mogłam mieć jej tego za złe.

Rozdział 14


  -Romansidło, romansidło, kolejne romansidło… Harry czy ty nie oglądasz niczego innego? – zapytałam Stylesa.
 Spojrzał na mnie.
  -Ej, te filmy są o prawdziwym życiu! I jest dużo akcji! Na przykład twoja matka może okazać się twoją siostrą. – powiedział zafascynowany.
Zaczęłam się śmiać.
  -Hej, a może jakąś komedię? – zapytałam wszystkich.
  -To nie ten pokrowiec. – powiedział Zayn. – W tym są tylko filmy Harrego. Weź ten niebieski.
  -Nie mogłeś wcześniej? Przez pół godziny wertowałam filmy romantycznie. – powiedziałam i wzięłam błękitne pudełko, które już po chwili otwarłam.
Niall zajrzał mi przez ramię.
  -Może Jack i Jill? – spytał pozostałej szóstki. 
  -Jeżeli komedia, to jasne. – powiedział Louie z uśmiechem.
Wyciągnęłam płytę z pokrowca, podeszłam do DVD i wsadziłam film.
  -Czekajcie! – krzyknął Niall.
 Spojrzeliśmy na niego wyczekująco.
  -Co to za film bez popcornu, co? – zapytał blondyn i pobiegł do kuchni.
Gdy włączył się panel sterowania, Harry wybrał film, a gdy obraz się pojawił, zatrzymał, żeby poczekać na Nialla.
  -Znalazłem!– dobiegł nas krzyk z kuchni. - Czy ktoś wie jak uruchomić mikrofalówkę?
Wstałam i ruszyłam do pomieszczenia. Chłopak opierał się o blat i próbował włączyć kuchenkę.
  -Yyy… Niall. Najpierw musisz ją podłączyć do prądu. -  powiedziałam z uśmiechem.
Chłopak zrobił to, co kazałam.
  -Za wysoka technologia jak dla mnie. – mruknął.
Zaczęłam się śmiać.
 Przez chwilę panowała cisza, którą już po chwili blondyn przerwał.
  -Wiesz, jednak śpiączka ma swoje plusy. – powiedział.
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Jak mógł powiedzieć coś takiego? My martwiliśmy się o niego, a on teraz wyjeżdża z takim tekstem?
  -Dlaczego? – zapytałam.
  -Można się dużo ciekawych rzeczy dowiedzieć. – uśmiechnął się.
  -Co masz na myśli? – dopytywałam patrząc na niego badawczo.
  -No wiesz, na przykład pewna dziewczyna może ci powiedzieć, że jej się podobasz. – odparł i podszedł bliżej mnie.
Nie możliwe! Nie mógł przecież tego słyszeć! Przecież… ja żartowałam z tym, że w śpiączce osoba poszkodowana może cię usłyszeć! Takie rzeczy zdarzają przecież się w filmach, a nie w prawdziwym życiu!
  -O co chodzi? – zapytałam.
  -Skylar, ja wszystko pamiętam… Pamiętam, jak mówiłaś mi o swoich uczuciach. Słyszałem twój głos. To właśnie dlatego się obudziłem. Po to, by powiedzieć ci, co ja czuję do ciebie. – powiedział i uśmiechnął się.
  -To… co czujesz? – zapytałam niepewnie.
Pomimo, że za wszelką cenę chciałam poznać odpowiedź, trochę się bałam co usłyszę. Co, jeżeli powie, że chce byśmy byli tylko przyjaciółmi, że nic dla niego nie znaczę? Że jestem tylko koleżanką?
 Wzięłam głęboki oddech.
  -Ja…  – powiedział i zbliżył się do mnie tak, że z łatwością mógł mnie pocałować.
Nagle do kuchni wpadł Louis.
  -To co z tym popcornem? – zapytał
Następnie spojrzał na mnie i na Nialla i uniósł jedną brew.
  -Nie przeszkadzajcie sobie. Ja tylko sobie poczekam na popcorn. – powiedział i wyszczerzył się.
 Blondyn zgromił go wzrokiem. Tomlinson przez chwilę nawet nie zorientował się, że chłopak kieruje to do niego.
Louie głośno westchnął.
  -Nie trzeba było się całować w miejscu publicznym. – mruknął i ruszył w kierunku wyjścia z pomieszczenia. 
Niall szybko porwał rolkę papierowych ręczników i rzucił nią w Louisa. Gdy tylko usłyszeliśmy oburzony krzyk Tomlinsona, zaczęliśmy się śmiać a po głośnym „dzyń” wydanym przez mikrofalę, rozłożyliśmy popcorn do kilu misek i zanieśliśmy do salonu.
  -No nareszcie! – krzyknął uradowany Harry. – wysłaliśmy Louisa na zwiady, ale został ciężko ranny na misji. – Styles uniósł brew.
  -Czy ty coś sugerujesz? – zapytał Niall.
  -Nie, no coś ty! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Ja i sugerowanie? – Lokowaty udawał, że się tłumaczy.
Zaczęłam się śmiać.
  -Dobra, dobra oglądajmy już ten film, bo nas koniec świata nastanie. – powiedziałam, a wszyscy przystali na moją propozycję.
Usiedliśmy z Niallem na sofie. Chłopak podał jedną miskę z popcornem Zaynowi i Lexie, drugą Louisowi, Harremu i Liamowi, a trzecią zostawił dla nas.
Gdy wszyscy zajęli wygodnie miejsca, Styles włączył film.
                                                        ***
  -Harold, włącz pauzę! Siku mi się chcę! – krzyknął Louis.
  -Nie włączę. Już piąty raz o to prosisz! Chcemy w końcu obejrzeć ten film. – mruknął oburzony szatyn.
  -To co według ciebie mam zrobić? – Tomlinson spojrzał na niego.
Harry wzruszył ramionami.
  -Lej do słoika. – zasugerował.
Pan Marchewka zmrużył oczy jak żmija.
  -Taa, bardzo mądre, Hazza.
  -Louis, czy ty masz coś z mózgiem? – zapytał Zayn.
  -Odwal się od mojego mózgu, ty świnko Peppo ty! – krzyknął Tomlinson.
Wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
Szatyn zrobił obrażoną minę.
  -Dobra, ale jak mi zbieracze puszczą, to ja tego nie będę sprzątał. – mruknął i już po chwili wziął całą garść popcornu i wsadził ją sobie do ust.
                                                       ***
Po obejrzeniu tego i dwóch kolejnych filmów, stwierdziłyśmy z Lexie, że na nas pora. 
  -Musicie już iść? – zapytał Zayn cały czas patrząc na moją przyjaciółkę.
  -Jest już późno. – mruknęła blondynka. Z jej miny można było wyczytać, że też z chęcią by jeszcze została. Może nie po to, by oglądać filmy, ale żeby pobyć z Zaynem.
  -No trudno. – westchnął mulat i przytulił Lexie na pożegnanie. 
Dziewczyna ruszyła do auta.
 Reszta się rozeszła. Został tylko Niall. Przyglądał mi się przez chwilę.

Niall
  -Do zobaczenia jutro w szkole. – powiedziałem z uśmiechem.
Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale teraz tak jakoś brakowało mi dowagi. Być może dlatego, że czułem na sobie spojrzenia pozostałej czwórki skierowane zza firanki.
  -Jasne. – odparła Sky i ruszyła w kierunku samochodu.
Zamknąłem drzwi.
  -Niallu Horanie, jaki ty jesteś głupi. – mruknąłem sam do siebie.
  -Potwierdzam. – usłyszałem krzyk Tomlinsona z drugiego pokoju.
  -Louis, chcesz jeszcze raz z papierowych ręczników? Nie? To się przymknij! – odkrzyknąłem i poczłapałem do siebie na górę.
 Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Chwyciłem do ręki gitarę i zacząłem brzdąkać jakieś przypadkowe akordy. Z początku z niczym mi się nie kojarzyły, ale po chwili rozpoznałem, że jest to She’s The One. Piosenka, którą napisałem dla Skylar oraz którą miałem jej dzisiaj zagrać. Niestety nie wyszło. Jak zwykle z resztą.



Rozdział 13


Po usłyszeniu tak długo wyczekiwanych przeze mnie słów, zrobiło mi się gorąco. Nie mogłam w to uwierzyć. Obudził się! Po tych wszystkich tygodniach spędzonych przy jego łóżku, wpatrując się w jego bezwładne cało, nareszcie będę mogła z nim porozmawiać, usłyszeć jego głos, śmiech, zobaczyć jego radosne oczy.
-Jedźmy. – powiedziałam z uśmiechem.
Wszystko już było dobrze. Nie miałam powodów, by nie być szczęśliwą.

Zayn
Gdy tylko Harry powiedział mi, że Niall się obudził, wiedziałem, co muszę zrobić.
Szybko udałem się do gabinetu dyrektora. Wyjaśniłem, jaka jest sytuacja i że nie mogę zostać na kolejnych lekcjach. Mężczyzna zgodził się od razu.
  Po zabraniu z pokoju nauczycielskiego wszystkich swoich rzeczy, ruszyłem szybkim krokiem do samochodu, który zaparkowany był przy głównym wyjściu. Reszta już tam na mnie czekała. Gdy tylko mnie zobaczyli, Lou odpalił auto, więc jak tylko wsiadłem do samochodu, Tomlinson ruszył z piskiem opon.

Skylar
Weszliśmy do szpitala, po czym szybko udaliśmy się do tak często w ostatnim czasie odwiedzanej przez nas, sali sto dwadzieścia dwa. Otworzyliśmy pospiesznie drzwi i weszliśmy.
Blondyn leżał na łóżku, wpatrując się w jakiś niewidoczny dla naszych oczu punkt. Gdy tylko nas zobaczył, na jego twarzy zamajaczył uśmiech.
  -Cześć. – wyszeptał.
Szybko podeszliśmy do łóżka i usiedliśmy na ławeczce dla odwiedzających.
Blondyn przebiegł wzrokiem po twarzach czwórki, jakby nie mógł żadnego z nich rozpoznać. Gdy jego wzrok spoczął na mnie, kąciki jego ust uniosły się wyżej, ale już po chwili odwrócił głowę.
  -Co ja tu tak właściwie robię? Nic nie pamiętam. Widzę wszystko jak przez mgłę, bez żadnych szczegółów. – zwrócił się do reszty.
Louis zaczął opowiadać, jak uderzył w niego samochód i jak przez ponad miesiąc był w śpiączce.
 Gdy Tomlinson skończył, Niall spojrzał na mnie ponownie.
  -Jako prezent urodzinowy kupię ci oczy dookoła głowy. – uśmiechnął się.
  -Przepraszam, ja… - nie dokończyłam, bo mi przerwali.
  -Nic się nie stało.
  -Jak to nie? Byłeś w śpiączce…
  -Ale żyję. Nie zastanawiajmy się, co by było, gdyby. – powiedział powoli, ale pogonie.
Uśmiechnęłam się delikatnie
 Nagle do pokoju wpadł lekarz, który przez ten cały czas udzielał nam informacji o Niallu.
  -Proszę o opuszczenie sali. Pacjent musi wypocząć. – powiedział.
  -Odpocząć? Przecież spał przez ponad miesiąc! – krzyknął Lou.
Mężczyzna zmierzył go wzrokiem.
Harry pokręcił głową z uśmiechem i położył rękę na ramieniu Tomlinsona.
  -Tak, chodźmy. – powiedział Styles.
Wstaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia.
                                                         ***
Niall miał zostać na obserwacjach na kilka dni, po których go wypuszczono. Wszystkie urazy wewnętrzne się już zagoiły, więc lekarz powiedział, że nie ma powodów, by został w szpitalu na dłużej. Chłopak tryskał energią. Zachowywał się jak nowonarodzony. Louis twierdził, że jeżeli on by tak długo spał, to też by taki był. Pomimo sarkastycznych uwag, wiedziałam, że w głębi cieszy się, że jego przyjaciel wreszcie się wybudził. Ja również.
 Gdy tylko Niall wyszedł ze szpitala, pełen życiowej energii, postanowił urządzić grilla, który poprzednio nam nie wyszedł ze względów oczywistych. Ja i Lexie miałyśmy się stawić w ich domu o dziewiętnastej.
                                                      ***
  -Tak się cieszę. – moja przyjaciółka skakała wokół mnie, gdy prostowałam włosy. – Wiesz, okazja by lepiej poznać Zayna. – poruszyła zabawnie brwiami. – A co do bliższego poznania, to kiedy zamierzasz powiedzieć Niallowi o swoich uczuciach?
  -Wiesz, tak jakby mu już powiedziałam. – odparłam.
  -Tak jakby? – Lexie założyła ręce na piersi.
  -Podobno jak ludzie są w śpiączce, to dużo, a nawet większość rzeczy słyszą. Wiec… wtedy mu powiedziałam.
  -To się nie liczy. – warknęła poirytowana blondynka.
Zaśmiałam się.
  -Tobie na tym tak bardzo zależy? – zapytałam.
  -Po prostu chcę, być była szczęśliwa. – powiedziała moja przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się.
  -Wiesz, że cię kocham, nie? – zapytałam.
  -Skylar, włosy! – krzyknęła Lexie.
Spojrzałam na nie. Prostownica na nich zaciśnięta robiła się coraz cieplejsza. Zdjęłam ją.
  -Niedługo będę łysa i szczęśliwa. – zauważyłam.
Zaczęłyśmy się śmiać jak głupie.
                                                    ***
Podjechałyśmy pod dom na wyznaczonej ulicy. Było straszne oberwanie chmury, więc nie byłam pewna czy ognisko nam wypali, przynajmniej teraz.
 Zapukałyśmy do drzwi, które już po chwili otworzył nam rozentuzjazmowany Liam.
  -Cześć! – wyszczerzył się.
  -Hej. – odpowiedziałyśmy z Lexie.
  -Wchodźcie. – powiedział i otworzył szczerz drzwi.
Wkroczyłyśmy do domu.
 Od razu, nie wiadomo skąd, pozostała czwórka stanęła koło nas.
Jako pierwszy głos zabrał Harry.
  -Z racji tego, że Matka Natura najwyraźniej nas nie lubi. – powiedział, po czym chwilę się zastanowił. – Co ja gadam? – zapytał sam siebie. – Nas nie da się nie lubić! – wykrzyknął z przekonaniem.
  -Taa, a Harrego największą zaletą jest skromność. – mruknął Lou.
Hazza zmroził go wzrokiem
Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.
  -Pozwól Louisie, że dokończę. – powiedział Styles. – Co wy na mały maraton filmowy? – spojrzał na nas.
  -Jasne. – odparłyśmy.
Kątem oka dostrzegłam, że Lexie próbuje coraz bardziej zbliżyć się do Zayna. Chłopak nie pozostawał jej dłużny, bo cały czas patrzył się na nią i uśmiechał, gdy tylko ich spojrzenia się spotykały.
  Weszliśmy do salonu.
Lexie i Zayn usiedli na kanapie i pogrążyli się w rozmowie. Nie ma co. Ta dwójka do siebie pasowała.
 Spojrzałam na Nialla. Chłopak wertował w pokrowcu na filmy. Było mi tak strasznie głupio teraz podejść do niego i tak normalnie zacząć rozmowę. Cały czas obwiniałam się za ten wypadek. Byłam pewna, że nie zapomnę go nigdy.
 Blondyn, jakby wiedząc, że myślę o nim, spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
  -Pomożesz mi coś wybrać? – zapytał.
  -Pewnie. - powiedziałam.
Usiadłam na kanapie obok niego. Byliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się ramionami.
  -Co tam macie? – spytałam i wzięłam od blondyna pokrowiec.
Zaczęłam przerzucać kolejne płyty.
  -Tylko nie romansidło, proszę! – powiedział błagalnie. – ostatnio Harry ma na nie fazę. Jak to stwierdził: Nie ma nic dziwnego, że oglądam babskie filmy! – zacytował.
Zaśmiałam się.
  -Jasne, jasne. A tak na prawdę to też wam się podobają, co nie? Ta chwila zwątpienia, gdy główna bohaterka nie wie którego z chłopaków wybrać! No nie mów, że tego nie lubisz? – droczyłam się z nim.
  -Bardzo zabawne. – powiedział z uśmiechem. – Gdybyś je oglądała codziennie, to też by ci zbrzydły. – mruknął.
  -Ha! Czyli jednak wcześniej ci się podobały?
  -Tego nie powiedziałem! – bronił się.
  -Ale to miałeś na myśli. – poruszyłam brwiami.
  -Wcale nie! – zaprzeczał z uśmiechem.
Nagle głowa Louisa znalazła się pomiędzy nami.
 Patrzył to na mnie, to na Nialla.
  -Uuuuu… Harry, Harry! Mamy nową parę! – krzyknął szczęśliwy.
  -My nie… - próbował powiedzieć blondyn.
  -Taa, a ja nie jestem Louis! – powiedział Tomlinson.
  -No bo nie jesteś. Nie wiedziałeś, że gdy kiedyś spałeś, wypraliśmy ci mózg i nadaliśmy ci imię Louis? Tamto było zbyt… - powiedział Zayn.
  -Zbyt jakie? – dopytywał pan Marchewka z udawanym zaciekawieniem.
  -Nazywałeś się Gertruda i byłeś kobietą! – krzyknął Malik.
  -Bardzo zabawne! – Lou zrobił obrażoną minę.
  -Jak dla mnie tak! – powiedział Zayn.
 Już po chwili mulat oberwał z poduszki
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać