piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 3


Wyszłam z sali i od razu dopadła mnie rozentuzjazmowana Lexie.
  -Dziewczyno, jaki on jest przystojny. – rozmarzyła się.
  -Kto taki? – zapytałam.
  -Zayn, nauczyciel od tańca. Jest boski! – zapiszczała.
 Zaśmiałam się. Lexie może niektórym wydawała się pustą osobą, ale tak naprawdę nie znałam nikogo z tak niesamowitym wnętrzem. Była dla mnie jak siostra, kiedy się dołowałam nie próbowała mnie pocieszać, zawsze smuciła się razem ze mną. Uwielbiałam przebywać w jej towarzystwie, ona jako jedyna została przy mnie po śmierci Jonathana, spędzała ze mną mnóstwo czasu podczas kiedy inni bawili się do upadłego w klubach i na domówkach.
Poczułam, że moja przyjaciółka mnie szturcha.
  -To on. To on! – pokazała.
Spojrzałam w wyznaczonym kierunku.
Rzeczywiście chłopak był ładny. Mulat z czarnymi włosami i brązowymi oczami.
  -Niezły jest. – szepnęłam, żeby mnie nie usłyszał, bo przeszedł koło nas.
Zayn podszedł do czterech innych. Wśród nich rozpoznałam Nialla. Żartowali w najlepsze. Albo mi się zdawało, albo w pewnym momencie usłyszałam takie słowa jak: marchewki, łyżki, Nandos, Vas Happenin i coś tam o kotach. Dość dziwne tagi, nie powiem.

Niall
  -NIALL!! – usłyszałem krzyk Lou.
  -Tak?!
  -Do kuchni, ale mi już!
Podniosłem się z fotela i ruszyłem w kierunku pomieszczenia. Ciekawe co znowu wymyślił. Znając naszego kochanego Lou pewnie zapomniał jak włącza się gazówkę.
Louis trzymając w ręce nóż do sushi, tupał nogą.
  -Gdzie jest ryba? – zapytał akcentując każde słowo.
Spojrzałem na niego pytająco.
  -Jaka ryba?
  -Ryba, która miała być dziś na obiad. – wycedził przez zęby.
  -Aa… ta ryba. Wiesz, może poszła na spacer. – zasugerowałem.
Za nic nie przyznałbym się, że zjadłem ją dziś po szkole. Zwłaszcza, że Louis miał tasak w ręku, a ja miałem ochotę żyć!
Powoli, ledwo zauważalnie cofnąłem się do tyłu.
  -Nie waż mi się uciekać. – mruknął – nie pójdziesz dopóki nie dowiem się, gdzie jest Aaron.
  -Aaron? – zapytałem unosząc prawą brew.
  -Ryba. – wyjaśnił, no to sobie ładnie wymyślił, chciał mnie wziąć pod włos! Ten niedobry Lou.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
  -Wiesz, to nawet ładne imię. – powiedziałem i uśmiechnąłem się jak głupi do sera. .
  -Nie zmieniaj tematu!
W ułamku sekundy odwróciłem się i pobiegłem do salonu. Słyszałem jak Lou odkłada nóż i biegnie za mną. Minąłem Liama, który zmierzył mnie zdziwionym wzrokiem i zatrzymałem się przy Zaynie, który oglądał coś w telewizji.
  -To on! – krzyknąłem do zbliżającego się Louisa.
  -Co ja? – zapytał brunet.
Pobiegłem na górę do swojego pokoju. W oddali usłyszałem, jak Lou zadaje to samo pytanie.
  -Zayn, gdzie jest ryba?!
Zaśmiałem się.
Otworzyłem drzwi i usiadłem na łóżku. Wziąłem gitarę do ręki i zacząłem brzdąkać to, co miałem nauczyć jutro moją klasę.
 Przypomniałem sobie o tej dziewczynie, z którą rozmawiałem przed lekcją. Myślała, że jestem uczniem. Bardzo się zdziwiła, dowiadując się, że stoję raczej po drugiej stronie biurka.


Skylar
Wzięłam zeszyt od angielskiego. Mimo tego, że był dopiero pierwszy dzień szkoły już zdążyli nam zadać zadanie domowe. Nigdy nie lubiłam tego przedmiotu.
 Usłyszałam, że mój telefon dzwoni. Podniosłam się i przystawiłam aparat do ucha.
  -Tak?
  -Hej Sky! – Lexie przywitała mnie z entuzjazmem. – Co byś powiedziała na mały wypad na zakupy? Muszę kupić coś ekstra na jutrzejszą lekcję tańca.
Zaśmiałam się.
  -To pewnie nie ma żadnego związku z nauczycielem, co nie? – zapytałam żartobliwie.
  -Nie, coś ty. – powiedziała z sarkazmem.
  -Jasne, pójdę… czekaj, nie mogę. Muszę napisać wypracowanie na angielski.
  -Napiszę ci je, tylko chodź ze mną. – poprosiła.
  -Okej. – wyszczerzyłam się. – to przyjdź do mnie za pój godziny. Z mojego domu jest bliżej do centrum.
  -Dobra. – zgodziła się. – do zobaczenia.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
                                                 ***
  -Skylar! Idź do sklepu i kup kilogram pomidorów. – usłyszałam mamę.
  -Już! – odkrzyknęłam.
Zeszłam na dół, wzięłam od mamy pieniądze i wyszłam z domu. Było dość zimno. Żałowałam, że nie wzięłam ciepłej bluzy, ale w sumie sklepik spożywczy znajdował się jakieś siedemset metrów od naszego domu, więc doszłam dość szybko.
 Wkroczyłam do pomieszczenia i udałam się do działu z warzywami i owocami. Wzięłam siatkę i naładowałam do niej pomidorów. Już chciałam iść do kasy, gdy poczułam, że na kogoś wpadam. Spojrzałam na twarz nieznajomego. Te błękitne oczy rozpoznałabym wszędzie.
  -Cześć . – Niall uśmiechnął się.
Nie wiedziałam czy mam się do niego zwracać po imieniu czy jak do nauczyciela. W końcu zdecydowałam się na to drugie, bo przecież nie mógł być dużo starszy ode mnie.
  -Hej. Wybacz za dziś. Nie wiedziałam, że jesteś… - nie zdążyłam dokończyć a mi przerwał.
  -Nie szkodzi. Jak tam gitara? Widziałem, że dość szybko ci wychodziło – zmienił temat za co byłam mu wdzięczna.
  -Uczyłam się już kiedyś grać, ale zniechęciłam się po tygodniu. Podstawowe chwyty umiem, ale nic poza tym. – powiedziałam.
  -Nauczysz się. – wyszczerzył się.          
                                                 

4 komentarze: