piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 4


  -Pewnie tak... A ty od kiedy umiesz grać? – zapytałam.
  -Odkąd tylko pamiętam. Zawsze pociągały mnie instrumenty. Gdy tylko usłyszałem, jak gra mój wujek, postanowiłem, że też tak chcę. No i się udało. – uśmiechnął się i po chwili spojrzał na moją siatkę.
  -Chodź zapłacimy za wszystko, bo jeszcze nas wygonią, twierdząc, że przemycasz pomidory. – powiedział.
Zaśmiałam się.
                                                           ***
Skończyło się na tym, że przegadaliśmy całą drogę do domu. Głównie o gitarach i reszcie szkolnych przedmiotów, których uczą jego kumple. Jak się dowiedziałam tworzą zespół garażowy, znają się od dzieciństwa i mieszkają razem. Musiałam przyznać, polubiłam go. Rozmawiało się z nim tak naturalnie, że nawet nie zdążyłam się zorientować, a doszliśmy do mojego domu.
 Pożegnałam się z nim i weszłam do mieszkania.
  -Gdzie tak długo byłaś? – zapytała mama.
  -Zagadałam się. – mruknęłam i już zamierzałam iść na górę, ale rodzicielka mnie zatrzymała.
  -Skylar, poczekaj. Usiądź. – poprosiła.
Wykonałam polecenie.
  -Co się z tobą ostatnio dzieje? Gdy ze mną rozmawiasz, odpowiadasz mi albo monosylabami albo mruczysz coś pod nosem. Ale gdy tylko rozmawiasz z Lexie, to śmiejecie się w niebogłosy. Czy zrobiłam coś złego?
  -Nie nic. Nie wiem dlaczego tak. Może mam opóźniony okres buntu?  - zauważyłam. – dobrze, że jeszcze nie zrobiłam sobie tatuażu albo kolczyka w dziwnym miejscu. – powiedziałam.
  -Tak, też mnie to cieszy… Ale proszę cię tylko o jedno. Znajdź też dla mnie trochę czasu, dobrze? – zapytała.
  -Jasne. – odparłam.
              
Louis
 Podniosłem się z kanapy, chcąc udać się do kuchni. Byłem tak głodny, że najchętniej zjadłbym tonę marchewek.
 Otworzyłem lodówkę i przeleciałem wzrokiem po półce. Jogurt, sałata, ser, skarpetki Zayna… Skarpetki?!
  -Zayn! – krzyknąłem.
Mulat po chwili zjawił się przy mnie.
  -Mówiłem ci już. Nie ma nic do jedzenia. Niall poszedł do sklepu, więc pewnie zaraz będzie. – odparł znudzony, jakby mówił to już setny raz.
  -Nie o to chodzi… A mówiłeś mu, żeby kupił marchewki? – zaciekawiłem się.
  -Tak. – mruknął i już miał zamiar wyjść z kuchni, kiedy go zatrzymałem, przypomniawszy sobie, po co tak właściwie go zawołałem.
  -Zayn, możesz mi powiedzieć, co te skarpetki robią z lodówce? – zapytałem bruneta.
  -Yyy… wentylują się? – zapytał zdawkowo.
  -Jak ja cię przewentyluje, to… ! – nie dokończyłem, bo do domu wszedł Niall.
  -Jestem! – krzyknął.
 Pobiegłem w jego stronę, zabrałem wszystkie siatki i wygrzebałem marchewki.
  -Masz szczęście, czarny. – warknąłem do Zayna, na co on cicho się zaśmiał.
                                                         
Skylar
Minęły dwa tygodnie od początku szkoły. Obiecałyśmy sobie z Lexie, że w niedzielę urządzimy sobie taki jakby babski wieczór. Moja przyjaciółka miała przyjść o dwudziestej, zostać na noc, a rano miałyśmy iść razem do szkoły. Gdy wybiła umówiona godzina, usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół i otworzyłam.
  -Cześć! – Lexie przywitała się.
  -Siemka. – uśmiechnęłam się. – wchodź.
Wykonała plecenie. Od razu ruszyłyśmy na górę.
                                     
Niall
Siedzieliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy jakieś gówna o kotach, które lubi Harry. Hazza wpatrywał się jak urzeczony a ja i Zayn przewracaliśmy oczami, gdy tylko głośno komentował.
  -Dosyć dobrego! – Wrzasnął Louis – dobrego dla niego. – dodał, gdy spojrzałem na niego ze zdziwieniem.  -Żebyśmy nie musieli oglądać, możemy pograć w butelkę na pytanie i wyzwanie, jeżeli ktoś odmówi będzie musiał wykonać karne zadanie.
 Wszyscy się zgodzili. No może wszyscy z wyjątkiem Hazzy, który siedział naburmuszony dlatego, że Lou wyłączył mu program o kotach. Siedział jeszcze chwilę na fotelu ze złożonymi na piersi rękoma.
 Liam przyniósł jakąś plastikową butelkę i przysiadł się do nas.
  -Okej, ja zaczynam. – powiedział.
Usiedliśmy na podłodze a Payne zakręcił. Wypadło na Zayna.
  -Pytanie. – wyszczerzył się brunet.
  -Co byś zrobił, gdybyś przez przypadek wyszedł z domu bez spodni? – zapytał Liam.
  -Eee… pewnie zakrył bym się krzaczkiem. Albo Louisem. – powiedział.
  -Ej, czy ja wyglądam na ubranie? – Lou zrobił obrażoną minę, ale już po chwili się uśmiechnął.
 Zayn zakręcił butelką.
  -Zadanie. – odparł Louis, na którego wskazywała.
  -Wyjdź na balkon i krzyknij „Marchewki moją miłością, ludzie!” – zażądał Malik.
Chłopak przez chwilę się wahał, ale gdy tylko wstał, stwierdziłem, że nie należało to do rzeczy, których absolutnie by nie zrobił
Tomlinson ruszył w kierunku drzwi balkonowych, otworzył, wyszedł na nie i wydarł się na całe gardło:
  -Marchewki moją miłością, ludzie!!
Nie zdziwiłbym się, gdyby osoby, które były na zewnątrz spojrzały na niego jak na idiotę. Z resztą my również zaczęliśmy się śmiać. Lou ogłaszający swoją miłość do marchewek publicznie, był zabawną atrakcją.
Po zakończonym zadaniu szatyn szybko wybiegł z balkonu, zamknął za sobą drzwi i usiadł koło Harry’ego.
Szybko zakręcił butelką, chcąc najwyraźniej pomęczyć teraz któregoś z nas.
Wypadło na mnie.
  -Pytanie. – odpowiedziałem.
  -A już miałem do ciebie dobre zadanie. – pożalił się Lou. Wyszczerzyłem się. – No dobra… W taki razie gdybyś mógł wybrać na swoją dziewczynę kogoś ze swojej klasy, to kto by to był i dlaczego? – zapytał.
Zamyśliłem się, pomimo tego, że odpowiedź mógłbym ogłosić już po sekundzie.
  -Yyy… Skylar. Jest ładna. Ogólnie mi się podoba. – powiedziałem, ale trzeba było przyznać, że czułem coś znacznie więcej.
                                                         ***
Skończyło się na tym, że połowa pytań została bez odpowiedzi, bo każdy się bał, że później zostanie to wykorzystane przeciwko niemu (głównie przez Louisa). Jako zadanie karne mieliśmy wypić łyka wódki, dzięki czemu już po dwóch godzinach wszyscy byli pijani. W piątkę obróciliśmy dwa litry wody z prądem.

1 komentarz:

  1. Tą część zaliczam do najbardziej ZAJENISTYCH ZAJEBIŚĆNIKÓW

    OdpowiedzUsuń