-Pewnie tak... A ty
od kiedy umiesz grać? – zapytałam.
-Odkąd tylko
pamiętam. Zawsze pociągały mnie instrumenty. Gdy tylko usłyszałem, jak gra mój
wujek, postanowiłem, że też tak chcę. No i się udało. – uśmiechnął się i po
chwili spojrzał na moją siatkę.
-Chodź zapłacimy za
wszystko, bo jeszcze nas wygonią, twierdząc, że przemycasz pomidory. –
powiedział.
Zaśmiałam się.
***
Skończyło się na tym, że przegadaliśmy całą drogę do domu.
Głównie o gitarach i reszcie szkolnych przedmiotów, których uczą jego kumple.
Jak się dowiedziałam tworzą zespół garażowy, znają się od dzieciństwa i
mieszkają razem. Musiałam przyznać, polubiłam go. Rozmawiało się z nim tak
naturalnie, że nawet nie zdążyłam się zorientować, a doszliśmy do mojego domu.
Pożegnałam się z nim
i weszłam do mieszkania.
-Gdzie tak długo
byłaś? – zapytała mama.
-Zagadałam się. –
mruknęłam i już zamierzałam iść na górę, ale rodzicielka mnie zatrzymała.
-Skylar, poczekaj.
Usiądź. – poprosiła.
Wykonałam polecenie.
-Co się z tobą
ostatnio dzieje? Gdy ze mną rozmawiasz, odpowiadasz mi albo monosylabami albo
mruczysz coś pod nosem. Ale gdy tylko rozmawiasz z Lexie, to śmiejecie się w
niebogłosy. Czy zrobiłam coś złego?
-Nie nic. Nie wiem
dlaczego tak. Może mam opóźniony okres buntu?
- zauważyłam. – dobrze, że jeszcze nie zrobiłam sobie tatuażu albo
kolczyka w dziwnym miejscu. – powiedziałam.
-Tak, też mnie to
cieszy… Ale proszę cię tylko o jedno. Znajdź też dla mnie trochę czasu, dobrze?
– zapytała.
-Jasne. – odparłam.
Louis
Podniosłem się z
kanapy, chcąc udać się do kuchni. Byłem tak głodny, że najchętniej zjadłbym
tonę marchewek.
Otworzyłem lodówkę i
przeleciałem wzrokiem po półce. Jogurt, sałata, ser, skarpetki Zayna…
Skarpetki?!
-Zayn! – krzyknąłem.
Mulat po chwili zjawił się przy mnie.
-Mówiłem ci już. Nie
ma nic do jedzenia. Niall poszedł do sklepu, więc pewnie zaraz będzie. – odparł
znudzony, jakby mówił to już setny raz.
-Nie o to chodzi… A
mówiłeś mu, żeby kupił marchewki? – zaciekawiłem się.
-Tak. – mruknął i
już miał zamiar wyjść z kuchni, kiedy go zatrzymałem, przypomniawszy sobie, po
co tak właściwie go zawołałem.
-Zayn, możesz mi
powiedzieć, co te skarpetki robią z lodówce? – zapytałem bruneta.
-Yyy… wentylują się?
– zapytał zdawkowo.
-Jak ja cię
przewentyluje, to… ! – nie dokończyłem, bo do domu wszedł Niall.
-Jestem! – krzyknął.
Pobiegłem w jego
stronę, zabrałem wszystkie siatki i wygrzebałem marchewki.
-Masz szczęście,
czarny. – warknąłem do Zayna, na co on cicho się zaśmiał.
Skylar
Minęły dwa tygodnie od początku szkoły. Obiecałyśmy sobie z
Lexie, że w niedzielę urządzimy sobie taki jakby babski wieczór. Moja
przyjaciółka miała przyjść o dwudziestej, zostać na noc, a rano miałyśmy iść
razem do szkoły. Gdy wybiła umówiona godzina, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Szybko zbiegłam na dół i otworzyłam.
-Cześć! – Lexie
przywitała się.
-Siemka. –
uśmiechnęłam się. – wchodź.
Wykonała plecenie. Od razu ruszyłyśmy na górę.
Niall
Siedzieliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy jakieś gówna o
kotach, które lubi Harry. Hazza wpatrywał się jak urzeczony a ja i Zayn
przewracaliśmy oczami, gdy tylko głośno komentował.
-Dosyć dobrego! –
Wrzasnął Louis – dobrego dla niego. – dodał, gdy spojrzałem na niego ze
zdziwieniem. -Żebyśmy nie musieli
oglądać, możemy pograć w butelkę na pytanie i wyzwanie, jeżeli ktoś odmówi będzie
musiał wykonać karne zadanie.
Wszyscy się zgodzili.
No może wszyscy z wyjątkiem Hazzy, który siedział naburmuszony dlatego, że Lou
wyłączył mu program o kotach. Siedział jeszcze chwilę na fotelu ze złożonymi na
piersi rękoma.
Liam przyniósł jakąś
plastikową butelkę i przysiadł się do nas.
-Okej, ja zaczynam.
– powiedział.
Usiedliśmy na podłodze a Payne zakręcił. Wypadło na Zayna.
-Pytanie. –
wyszczerzył się brunet.
-Co byś zrobił,
gdybyś przez przypadek wyszedł z domu bez spodni? – zapytał Liam.
-Eee… pewnie zakrył
bym się krzaczkiem. Albo Louisem. – powiedział.
-Ej, czy ja wyglądam
na ubranie? – Lou zrobił obrażoną minę, ale już po chwili się uśmiechnął.
Zayn zakręcił
butelką.
-Zadanie. – odparł
Louis, na którego wskazywała.
-Wyjdź na balkon i
krzyknij „Marchewki moją miłością, ludzie!” – zażądał Malik.
Chłopak przez chwilę się wahał, ale gdy tylko wstał,
stwierdziłem, że nie należało to do rzeczy, których absolutnie by nie zrobił
Tomlinson ruszył w kierunku drzwi balkonowych, otworzył,
wyszedł na nie i wydarł się na całe gardło:
-Marchewki moją
miłością, ludzie!!
Nie zdziwiłbym się, gdyby osoby, które były na zewnątrz
spojrzały na niego jak na idiotę. Z resztą my również zaczęliśmy się śmiać. Lou
ogłaszający swoją miłość do marchewek publicznie, był zabawną atrakcją.
Po zakończonym zadaniu szatyn szybko wybiegł z balkonu,
zamknął za sobą drzwi i usiadł koło Harry’ego.
Szybko zakręcił butelką, chcąc najwyraźniej pomęczyć teraz
któregoś z nas.
Wypadło na mnie.
-Pytanie. –
odpowiedziałem.
-A już miałem do
ciebie dobre zadanie. – pożalił się Lou. Wyszczerzyłem się. – No dobra… W taki
razie gdybyś mógł wybrać na swoją dziewczynę kogoś ze swojej klasy, to kto by
to był i dlaczego? – zapytał.
Zamyśliłem się, pomimo tego, że odpowiedź mógłbym ogłosić
już po sekundzie.
-Yyy… Skylar. Jest
ładna. Ogólnie mi się podoba. – powiedziałem, ale trzeba było przyznać, że
czułem coś znacznie więcej.
***
Skończyło się na tym, że połowa pytań została bez
odpowiedzi, bo każdy się bał, że później zostanie to wykorzystane przeciwko
niemu (głównie przez Louisa). Jako zadanie karne mieliśmy wypić łyka wódki,
dzięki czemu już po dwóch godzinach wszyscy byli pijani. W piątkę obróciliśmy
dwa litry wody z prądem.
Tą część zaliczam do najbardziej ZAJENISTYCH ZAJEBIŚĆNIKÓW
OdpowiedzUsuń